Piłka nożna. Europejskie puchary i patriotyczni kibice

Fot. M. Kostrzewa/Legia  

Od dawna nie mieliśmy polskiej drużyny w ćwierćfinale europejskich pucharów, a teraz właśnie dwa nasze kluby walczą w 1/4 finału Ligi Konferencji Europy, choć Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok niezbyt dobrze wypadły w pierwszych meczach.

Wojskowi na Łazienkowskiej przegrali z angielska Chelseą Londyn 0:3 (0:0), a Jaga w Hiszpanii uległa Realowi Betis Balompié 0:2 (0:2). Rewanże odbędą się w Wielki Czwartek o godz. 18.45 w Polsce i o godz. 21 w Anglii, a mistrz naszego kraju ma jeszcze pewne szanse...

W pierwszych ćwierćfinałowych meczach polscy piłkarze nieco zawiedli, ale nie musimy wstydzić się naszych kibiców, którzy po raz kolejny udowodnili, że patriotyzm nie jest dla nich pustym frazesem. Do Hiszpanii pojechała liczna grupa w żółto-czerwonych barwach i głośno dopingowała Jagiellonię. W Warszawie zaś szalikowcy (jeszcze do niedawna zaprzyjaźnieni z fanami portowców), którzy znani są ze spektakularnych opraw (m.in. dzięki nim przed kilku laty wielu ludzi na całym świecie dowiedziało się ilu cywilów i dzieci wymordowali hitlerowcy podczas Powstania Warszawskiego), tym razem przygotowali może mniej poruszającą, ale równie efektowną inscenizację, jak rzymski legionista przebija mieczem paszczę lwa, a była to aluzja do meczu, bo król puszczy jest w herbie londyńskiego klubu. Nie obyło się też bez patriotycznych akcentów, bo mecz w stolicy odbywał się dokładnie w 15. rocznicę Katastrofy Smoleńskiej. Na trybunach widzieliśmy wielki baner: „10.04.2010 Nie zapomnimy! Nie wybaczymy!" (był też drugi, jeszcze większy transparent, nawiązujący do zbliżających się wyborów prezydenckich: „18.05, 01.06 - byle nie Trzaskowski!"), a pod koniec meczu niemal cały stadion odśpiewał a cappella Mazurka Dąbrowskiego i to wszystkie zwrotki. (mij)