Trener Kosta Runjaic przed wyjazdem drużyny do Warszawy na inauguracyjny pojedynek z Legią przestrzegał, że proces budowania formy zespołu nie zakończył się z chwilą ostatniego treningu przed wyjazdem, ale wciąż będzie trwał i pierwszy mecz, choć bardzo udany, zakończony historycznym zwycięstwem to potwierdził.
Spotkanie w Warszawie przyniosło bardzo miłą niespodziankę, Pogoń wygrała z Legią na jej boisku po ponad 36 latach. Euforia po spotkaniu była zrozumiała, zarówno wśród kibiców, jak i piłkarzy. Pogoń nie była przed meczem faworytem, a jednak wygrała. Zaprezentowała się dojrzale, zagrała skutecznie, ale absolutnie nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z gotowym piłkarskim produktem zdolnym w obecnym stanie podbić piłkarską Polskę.
Na razie mamy do czynienia z silnym i trwałym fundamentem, na bazie którego można zbudować coś dużego. Trener Runjaic zbudował autorski zespół, ściągnął do Szczecina piłkarzy nie tylko sprawnych pod względem piłkarskim, ale też dobranych pod względem charakterologicznym. W drużynie jest dobra atmosfera i to jest widoczne na boisku.
Pogoń wygrała mecz z Legią, bo zapracowała na to pod względem piłkarskim, ale nie można absolutnie o jej występie powiedzieć, że był wyjątkowy i absolutnie perfekcyjny. Przede wszystkim Pogoni sprzyjało szczęście, co po meczu przyznał trener Kosta Runjaic.
Znając go można założyć, że zamiast upajać się golami dającymi zwycięstwo nad Legią, przez najbliższy tydzień zastanawiać się będzie, dlaczego jego zespół dał się zdominować zestawionej w sposób eksperymentalny drużynie. Do poprawy jest bowiem całkiem sporo.
Biorąc jednak pod uwagę start sezonu przed rokiem, jakość tamtej drużyny i obecnej, perspektywy i rokowania, to optymizm powinien być uzasadniony. Nie można jednak traktować poziomu sportowego zaprezentowanego w Warszawie jako optymalnego. Do tego miana brakuje bardzo wiele.
Pogoń grała już lepiej
Pogoń pod jego wodzą rozgrywała już lepsze mecze, a notowała gorsze wyniki. Zdarzało się tak dlatego, że bardzo często miała w zespole piłkarzy na newralgicznych pozycjach, którzy popełniali błędy indywidualne, brakowało im koncentracji, odpowiedniej uwagi lub komunikacji.
Biorąc pod uwagę jakość rozgrywanych spotkań, to mecz z Legią w fazie mistrzowskiej w maju tego roku stał na wyższym poziomie, a mimo to Pogoń tamtego meczu nie wygrała, choć wtedy lepiej operowała piłką, miała przewagę w środkowej strefie boiska, umiała zdominować przeciwnika.
Jeszcze lepiej Pogoń zaprezentowała się przeciwko Legii w listopadzie ubiegłego roku, kiedy też wygrała 2:1, ale na własnym stadionie. Wtedy zdominowała przeciwnika grającego w najsilniejszym składzie, mającego znakomita passę, znajdującego się w wysokiej formie. W porównaniu z tamtym meczem mamy dziś zupełnie nową defensywę i nowego bramkarza.
W minioną niedzielę o pełną dominację było trudniej, choć wystąpiło zaledwie trzech nowych piłkarzy i to w formacji defensywnej. W majowym meczu w Warszawie na pozycji środkowych obrońców wystąpili: Sebastian Walukiewicz i Mariusz Malec, którzy mieli już za sobą blisko roczny kurs u Kosty Runjaica nowoczesnego poruszania się po boisku środkowych obrońców.
Obaj imponowali bardzo dobrym wyprowadzeniem piłki, dysponowali znakomitymi warunkami fizycznymi, co przy dość archaicznym i prymitywnym sposobie grania zaproponowanym przez Aleksandra Vukovica stwarzało portowcom duże pole manewru. Nasi obrońcy z łatwością wygrywali pojedynki i umiejętnie inicjowali atak pozycyjny.
Stoperzy do poprawki
Ich obecni następcy: Benedikt Zech i Konstantinos Trantafyllopoulos są starsi, mają ogromne doświadczenie, spore umiejętności, ale na pewno potrzebują czasu, żeby poczynać sobie na boisku z większą swobodą szczególnie przy wyprowadzaniu piłki z własnej strefy obronnej.
Tej swobody w niedzielę brakowało i stąd kontrola w środkowej strefie boiska nie była na tak wysokim poziomie, jak jeszcze w majowym meczu tych samych drużyn. Tej kontroli w dużych fragmentach meczu brakowało, choć rywal nie zaprezentował dobrej formy, grał raczej chaotycznie.
Nasi nowi środkowi obrońcy oczywiście mają duże predyspozycje do tego, by poczynać sobie zdecydowanie lepiej, w minioną niedzielę dopiero debiutowali w polskiej ekstraklasie i to w meczu bardzo prestiżowym, przeciwko jednemu z faworytów całych rozgrywek. Z czasem oczekiwać będziemy od nich zdecydowanie więcej, również w kwestii współpracy w działaniach obronnych.
Legia w drugiej połowie zbyt łatwo dochodziła do pozycji strzeleckich, zbyt łatwo zagrażała bramce Stipicy. Oddała po przerwie sześć celnych strzałów. Legia między 45. a 60. minutą meczu, a więc wtedy, kiedy uzyskała prowadzenie po stałym fragmencie gry, to wypracowała przewagę w posiadaniu piłki na poziomie aż 66 procent. Takie sytuacje za kadencji trenera Runjaica w przeszłości nie zdarzały się albo wcale, albo tylko sporadycznie.
Dominacja Legii
Pogoń dała się zdominować w sposób zdecydowany i zapłaciła za to utratą gola. Pogoń nawet po wyrównaniu nie umiała przejąć inicjatywy, piłka wciąż częściej była po stronie gospodarzy, którzy w całej drugiej połowie wypracowali przewagę w posiadaniu piłki na poziomie 59 procent. To bardzo dużo, świadczy o wyraźnej przewadze miejscowych.
Gole dla portowców padły po sprytnych przejęciach piłki przez Drygasa, to nie były długo i mozolnie budowane akcje i nawet nie o to chodzi, żeby tak się działo. Chodzi bardziej o to, że Pogoń przed zdobyciem goli nie sprawiała wrażenia drużyny lepszej, dominującej, przeważającej. Z wymiany ciosów wyszła zwycięsko, bo miała w swoich szeregach piłkarzy jak na warunki polskiej ekstraklasy wybitnych – przede wszystkim Kozulja i Buksę, a także Drygasa i Stipicę.
W meczach poprzedniego sezonu Pogoń niemal zawsze miała przewagę nad rywalami pod względem przebiegniętych kilometrów. Również w meczu z Legią Pogoń biegała więcej, ale jej łączny wynik 111 przebiegniętych kilometrów jest jednym ze słabszych w wykonaniu zespołu Runjaica. To oczywiście nie znaczy, że zespół stracił na jakości. To jest dowód na to, że mimo prestiżowej wygranej nad Legią tkwią w drużynie spore rezerwy.
Wygrana z Legią na jej boisku, to jest na pewno powód do euforii, ale krótkotrwałej. Absolutnie jeszcze nie upoważnia, żeby stawiać szczeciński zespół w roli faworyta ligi, choć jest wiele przesłanek na to, by obecny sezon miał się stać dla klubu i szczecińskich kibiców przełomowy.
Najsilniejszy skład
Pogoń zagrała przeciwko Legii w swoim praktycznie najsilniejszym składzie, poza Malcem żaden z piłkarzy nie był kontuzjowany, natomiast Legia nie wystawiła do gry optymalnej jedenastki. Dziś patrzymy na ten zespół z perspektywy nazwy, licznych trofeów wywalczonych w ostatniej dekadzie, jednak od dwóch sezonów następuje systematyczny i to dość drastyczny spadek jakości tej drużyny.
Ponadto trener Vukovic nie wystawił do gry w wyjściowym składzie z różnych powodów takich graczy, jak: Martins, Carlitos, Nagy, Niezgoda, Novikovas, Cafu. To duża grupa piłkarzy absolutnie dla Legii fundamentalnych. Trener Runjaic miał natomiast do dyspozycji wszystkich piłkarzy, wykorzystał potencjał swojego zespołu w sposób na dziś optymalny, ale na pewno nie można powiedzieć, że jego drużyna w swoim pierwszym meczu weszła na poziom dotąd nieosiągalny.
W drużynie Legii grało od pierwszej minuty trzech młodzieżowców, czyli piłkarzy z rocznika 1999 lub młodszych, w Pogoni tylko jeden i to w wydłużonym dla potrzeb przepisu wieku z rocznika 1998. Doświadczenie też zatem było po stronie portowców, którzy wykorzystali je w decydujących momentach meczu.
To wszystko sprawiło, że Legia nie dysponowała w niedzielę drużyną na dobrym, jakościowym poziomie, skład był skonstruowany w sposób eksperymentalny. Pokonanie jej nawet w sytuacji dla niej trudnej też jest sukcesem, ale przecenianie tego wydarzenia może w przyszłości stać się bardzo niebezpieczne dla dalszego rozwoju drużyny i stawiania przed nią kolejnych wyzwań. ©℗
Wojciech PARADA