Piątek, 15 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Ekstraklasa chce dokończyć sezon

Data publikacji: 24 marca 2020 r. 19:49
Ostatnia aktualizacja: 25 marca 2020 r. 07:58
Piłka nożna. Ekstraklasa chce dokończyć sezon
 

Piłkarskie kluby nie tylko w Polsce, ale w całej Europie nie zważając na sytuację z rozprzestrzeniającym się koronawirusem wciąż liczą na dokończenie obecnych rozgrywek, rozegranie wszystkich zaplanowanych spotkań i tym samym pełną realizację zobowiązań telewizyjnych nadawców.

To jest założenie jedynie życzeniowe, mało prawdopodobne i raczej niemożliwe do realizacji. W Polsce zakażeń jest coraz więcej. Liczby mocno szybują w górę. W środę prawdopodobnie pęknie granica 1000 zachorowań, a to na pewno nie koniec. Trzeba być przygotowanym na znacznie więcej.

Prognoza rządowa pokazuje na szczyt zakażeń na początek kwietnia, a więc przynajmniej jeszcze przez dwa tygodnie musimy być przygotowani na rosnącą tendencję, co na pewno mocno oddala śmiałe plany polskich klubów piłkarskich o wznowieniu rozgrywek na początku maja.

Nawet jeżeli w pierwszej połowie kwietnia nastąpi szczytowy okres zakażeń, a następnie ta tendencja będzie spadać, to wcale nie znaczy, że sytuacja będzie opanowana, wzrost zachorowań nie zmniejszy się. Sytuacja wciąż będzie bardzo zła, zdecydowanie gorsza niż obecnie, kiedy kluby piłkarskie w całej Europie snują fantastyczne wizje wznowienia rozgrywek piłkarskich w maju tego roku.

Uzależnieni od dotacji

Kluby w Europie są mocno uzależnione od wpływów ze stacji telewizyjnych i podobnie jest w Polsce. W Polsce te wpływy nie są tak duże, jak w najsilniejszych ligach w Europie, mniejsze są też wpływy z dnia meczowego, sprzedaży biletów, karnetów i innych rodzajów działalności, natomiast w Polsce funkcjonowanie klubów jest bardzo mocno uzależnione od różnego rodzaju dotacji samorządowych lub rządowych.

Dotyczy to nie tylko klubów piłkarskich, ale również, a może przede wszystkim z innych dyscyplin, jak: siatkówka czy koszykówka. Federacje koszykówki zamknęły obecny sezon, w tym tygodniu oficjalnie zrobić to powinna federacja siatkówki, co oznaczać będzie odzyskanie tytułu mistrzyń Polski przez Chemika Police.

Zarówno Chemik, jak i piłkarze Pogoni są w bardzo silnym stopniu finansowane przez spółkę Skarbu Państwa, również koszykarze Spójni wspierani są przez rządową spółkę. Ligi siatkówki i koszykówki nie są jednak w tak mocnym stopniu uzależnione od wpływów ze stacji telewizyjnych i tylko z tego powodu postanowiły zakończyć sezon, którego i tak nie udałoby się już dokończyć. Kluby piłkarskie liczą jeszcze na ozdrowieńczy cud.

– Kluby koszykarskiej ekstraklasy nie będą miały, ze względu na pandemię koronawirusa i przedwczesne zakończenie sezonu, co generuje straty finansowe, możliwości wypłacenia pełnych kontraktów w sezonie 2019/20 – napisano w opublikowanym w ubiegłym tygodniu oświadczeniu. – Równoznaczne jest to z brakiem możliwości wypłacenia pełnych kontraktów zawodników i trenerów za cały, wstępnie planowany, sezon 2019/20. Takie rozliczenie ma na celu uniknięcie bankructwa klubów w sytuacji działania siły wyższej, jaką bez wątpienia jest ogólnoświatowa pandemia i danie klubom szansy, by po przetrwaniu sytuacji kryzysowej mogły nadal prowadzić swoją działalność w ramach Polskiej Ligi Koszykówki.

Deklaracja Gikiewicza

Kluby piłkarskie są w innej sytuacji. Nie ma jeszcze żadnych oficjalnych komunikatów co do renegocjacji kontraktów z piłkarzami ekstraklasy.Dostaliśmy natomiast taki sygnał, że Jakub Rzeźniczak z Wisły Płock w programie „Kanał Sportowy” stwierdził, że żaden piłkarz nie chciałby rezygnować z wcześniejszych ustaleń.

Inaczej jest w niemieckiej Bundeslidze. Jako pierwsi z dużej części zarobków zrezygnowali piłkarze Borussi Moenchengladbach, dając niejako sygnał innym graczom, że sytuacja jest poważna i należy pokazać solidarność z klubami, które dotąd realizowały kontrakty na bardzo wysokim poziomie, ale pozbawione zarabiania pieniędzy będą zmuszone do zweryfikowania swoich finansowych możliwości.

Oświadczenie wydał polski piłkarz grający w Unionie Berlin Rafał Gikiewicz, który oficjalnie zadeklarował, że też jest skłonny do rezygnacji z części poborów, żeby pomóc w ten sposób klubowi, dzięki któremu mógł się wypromować i stać ważnym graczem niemieckiej Bundesligi.

Prekursorem nowego trendu stara się być szwajcarski FC Sion. Klub wyrzucił dziewięciu piłkarzy, w tym gwiazdy zespołu, bo nie odpowiedzieli na prośbę o obniżenie pensji. Powód zapytania jasny – brak środków przez koronawirusa. Na razie wyszło średnio, bo federacja tak drastycznych działań nie poparła.

Bohaterowie naszych czasów

Niemcy są krajem, który szczerze i bez ogródek pokazuje powagę sytuacji. Futbol przestał być ważnym elementem w życiu człowieka po wejściu do Europy koronawirusa. Bohaterami obecnych czasów są obecnie: lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, straż pożarna, policja i wszelkie inne służby, które każdego dnia wychodzą z domu narażając się na zarażenia i utratę zdrowia. Piłkarze natomiast nie wykonują zawodu i pobierają wysokie pensje. W obecnych czasach to niemoralne.

Bohaterami obecnych czasów nie są sportowcy, nie są piłkarze z polskiej ekstraklasy, którzy w jednej kolejce tegorocznych meczów nie potrafili wykorzystać czterech rzutów karnych, a w innej pięć razy piłka zamiast do bramki trafiała na aut. To jest czas, żeby zweryfikować pewne działania i roszczeniową postawę piłkarzy, klubów, federacji dostarczających jedynie rozrywkę.

Wobec tragedii, jaka dotknęła ludzkość w Europie, doskonale widać, jak niefortunnie dysponowano publicznymi środkami. Budowano drogie w utrzymaniu stadiony, dofinansowano kluby, których właściciele doprowadzili do spadku polskiego futbolu klubowego do czwartej dziesiątki europejskiego rankingu.

W tym samym czasie brakowało na najpilniejsze potrzeby w polskiej służbie zdrowia, oświacie, a wobec nagłej katastrofy epidemiologicznej przekonujemy się, jak błędnie pokierowaliśmy publicznymi finansami. Dziś piłkarskie rozgrywki są na samym końcu zaspokajania ludzkich potrzeb. Powrócimy do tego, gdy uporamy się z wciąż rosnącą falą epidemii.

Futbol przestał być ważny

Snucie planów dokończenia sezonu tylko z tego powodu, żeby nie stracić wynegocjowanych ze stacjami telewizyjnymi pieniędzy jest działaniem cynicznym i pozbawionym racjonalnych przesłanek. Mówił o tym wirusolog profesor Jonas Schmidt-Chanasit z Instytutu Bernharda Nochta w Hamburgu dla niemieckiej stacji NDR. Stwierdził, że w następstwie pandemii kontynuowanie sportowej rywalizacji jeszcze w tym półroczu należy odłożyć na dalszy plan, nawet dopiero na rok 2021.

– Z futbolem na jakiś czas trzeba się pożegnać. To nie jest realistyczne, że sezon się skończy. Możemy zobaczyć, jaka jest sytuacja w Europie i co jeszcze nadejdzie. I nawet jeśli nie dotknie nas to mocno, to w żadnym wypadku futbol nie może zacząć kontynuować rozgrywek, ponieważ doprowadziłoby to oczywiście do znacznego pogorszenia sytuacji – powiedział lekarz w stacji NDR Sportclub. – Futbol może powrócić do naszego życia najwcześniej w przyszłym roku. Jest wiele innych rzeczy, o których trzeba pomyśleć. W tej chwili nieczynne są urzędy, przedszkola, szkoły, uczelnie. Rozrywka, a tym jest futbol, będzie rozpatrywana na samym końcu. Nie wolno tego lekceważyć.

Polskie kluby piłkarskie spotkały się w poprzednim tygodniu w celu wypracowania polityki działania. W najbliższy czwartek dojdzie do kolejnych ustaleń. Prezes Lecha Poznań Karol Klimczak powiedział w wywiadzie dla sport.pl:

– Nie wyobrażam sobie, że zostawimy ten sezon niedokończony bez walki. Nie mówię jako prezes klubu ze sportowymi celami. Mówię jako szef zatrudniający 250 osób.

Pomoc dla obcokrajowców

Wyraźnie zasugerował tym samym, że polski klub piłkarski jest przedsiębiorstwem świadczącym usługi i potrzebuje jak inne przedsiębiorstwa pomocy. To wypowiedź kuriozalna i wręcz mordercza dla i tak kiepskiego wizerunku klubów polskiej ekstraklasy.

To nie o te 250 osób chodzi, ale o złe zarządzanie polskimi przedsiębiorstwami futbolowymi. Gdyby kierowany przez Karola Klimczaka klub potrafił zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Europy, co ostatni raz uczynił pięć lat temu, to nie musiałby prosić o wsparcie. Koszty klubu to nie te 250 osób, ale nieudane transfery, zwalniani w trakcie sezonu trenerzy, słabi piłkarze.

Powiedział to prezes klubu, w którego drużynie średnio w obecnym sezonie grywało w podstawowym składzie blisko 70 procent obcokrajowców. Aż w dziewięciu polskich klubach ekstraklasy więcej w podstawowych składach występuje obcokrajowców niż Polaków, dlatego jakakolwiek pomoc dla przedsiębiorstwa wydającego pokaźne środki na obcokrajowców wydaje się mocno dyskusyjna.

W Niemczech kluby piłkarskie uchodziły za znakomicie zorganizowane, na płace dla piłkarzy przeznaczano 1,4 mld euro, co stanowiło jednak tylko 36 procent całego budżetu. W polskich klubach na płace dla piłkarzy przeznacza się procentowo dwa razy więcej – od 70 do 80 procent budżetu. W połowie na obcokrajowców. Łącznie w klubach ekstraklasy występuje średnio w wyjściowych składach 49,7 procent obcokrajowców. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Won z politykami.
2020-03-25 06:08:03
Największymi nieudacznikami i złodziejami w Polsce od zawsze byli politycy. To oni zmarnowali biliony złotych. Setki domów-rezydencji wokół Szczecina mają politycy i ich dzieci , a nie piłkarze. To politycy są największym zagrożeniem dla świata.
Janek
2020-03-24 20:24:23
Nieudacznicy ciagle maja pretensje.Rozwalic ten dziadowski futbol razem z prezesem.
@Wojciech Parada
2020-03-24 20:11:13
Panie redaktorze tyle lat pan siedzi w sporcie i jeszcze ma pan wątpliwości że rodzima piła jest przepłacona sromotnie? Niestety nic nie dociera i już raczej nie dotrze do tych zdemoralizowanych kolesi od piłki nożnej i będą do dni swoich ostatnich robić wszystko aby po trupach do celu, czytaj do kasy /mamony/!
Gosc
2020-03-24 20:08:29
I to jest w końcu świetny artykuł stadion dla pogoni..stadion dla hutnika i świtu i stali A jrg na stolczynie jak nie ma tak nie ma i wszyscy to w sumie w du..e mają

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA