Piłkarze Pogoni Szczecin w sobotni wieczór podejmowani będą przez Koronę Kielce, z którą na jej boisku wygrali tylko raz i to w meczu szczególnym bo otwierającym nowy stadion.
Mecz miał być rozegrany 4 marca 2006 roku. To miała być inauguracja rundy, która dla portowców stanowiła wielką niewiadomą. Antoni Ptak - właściciel Pogoni postanowił całkowicie przemeblować drużynę, złożył ją niemal z samych Brazylijczyków, wśród których nie brakowało takich z głośnymi nazwiskami.
Drużyna całą zimę przygotowywała się na zielonych boiskach w Brazylii, a gdy dotarła do Europy, już pierwsze sparingi pokazały, że wartość ekipy nie jest taka, jak zakładano. Korona wydawała się drużyną na fali, do użytku przygotowywano nowy stadion - pierwszy tak nowoczesny w naszym kraju. Na mecz z Pogonią nie był jeszcze gotowy - podobnie, jak murawa, która nie nadawała się do gry i sędzia postanowił nie dopuścić do rozegrania zawodów.
Dla Pogoni to było wybawienie, był czas na zgranie drużyny, która nie sprawiała wrażenia dobrze przygotowanej do sezonu. Kolejny termin wyznaczono na 1 kwietnia. To był pierwszy mecz na nowym stadionie i miał zakończyć się dla Korony efektownym zwycięstwem.
Do jednej bramki
Wszystko na to wskazywało. Kielczanie mieli przez cały mecz olbrzymią przewagę, stwarzali mnóstwo sytuacji podbramkowych, Peskovic bronił jednak, jak w transie. W meczu tym w barwach Korony wystąpili: Robak, Hernani i Bonin - w późniejszych latach piłkarze Pogoni.
- Przez większą część spotkania byłem praktycznie we własnej strefie boiska bezrobotny - wspomina Hernani. - W Pogoni było jednak kilku piłkarzy o wysokich umiejętnościach, co skończyło się dla nas fatalnie.
Akcję meczu przeprowadzili: Przemysław Kaźmierczak i Edi Andradina. Ten pierwszy kilkudziesięciometrowym podaniem otworzył drogę do bramki Andradinie, a ten oczywiście nie zmarnował okazji.
- Pogoń popsuła kieleckiej publiczności święto - dodaje Hernani. - Miało być pewne zwycięstwo, radość z nowego stadionu, a była porażka z przeciwnikiem, który został trochę zlekceważony.
Bijatyka w drodze do szatni
Pod koniec pierwszej połowy miała miejsce wielka awantura. Na boisku pokłócili się: Grzegorz Matlak i Rodrigo (wtedy już pełniący funkcję kierownika drużyny). Gdy schodzili do szatni, emocje w nich narastały, Brazylijczyk nie wytrzymał i uderzył kapitana naszej drużyny.
- Normalnie potraktował mnie z barana - wspomina G. Matlak. - Byłem wściekły, w szatni rozwalałem wszystkie szafki, nikt nie mógł mnie uspokoić. Ci Brazylijczycy panoszyli się coraz bardziej, a sytuacja z meczu z Koroną przelała czarę goryczy.
Matlak miał już na koncie żółtą kartkę. Trener Bohumil Panik postanowił nie ryzykować i po przerwie Matlak nie wyszedł już na boisko.
- Po meczu spotkałem się z Antonim Ptakiem i wyraźnie powiedziałem mu, że dla mnie i Rodrigo nie ma miejsca w jednej drużynie - kontynuuje Matlak.
Antoni Ptak mimo swojej miłości do Brazylijczyków odsunął Rodrigo od drużyny. Korona zakończyła sezon ze stratą dwóch punktów do trzeciej drużyny w tabeli. Ewidentnie zabrakło punktów z meczu z Pogonią, które wywindowałyby beniaminka na podium rozgrywek.
Zaimponował Leandro
W kolejnym sezonie oba zespoły ponownie spotkały się na początku sezonu - w piątej kolejce. W szczecińskiej drużynie Piotr Celeban tym razem zagrał już w podstawowym składzie, podobnie jak: Radosław Majdan, czy Łukasz Trałka, którzy wrócili do Szczecina po dłuższej, lub krótszej przerwie.
Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a gola dla miejscowych zdobył 21 letni Leandro. Był to jeden z nielicznych Brazylijczyków, którzy latem 2006 roku trafili do Pogoni i który miał smykałkę do gry na poziomie zawodowym. Świadczy o tym fakt, że grał później w lidze węgierskiej, rosyjskiej i ukraińskiej. Jesienią 2006 roku zaimponował w meczu z Wisłą w Krakowie, gdzie niemal ośmieszał etatowego wtedy już reprezentanta Polski - Jakuba Błaszczykowskiego.
Rewanż w Kielcach zakończył się pierwszą w historii wygraną Korony 2:1. Pogoń była już klubem pogodzonym z degradacją. Honorowego gola zdobył dla niej Celeban.
- Byliśmy drużyną tylko z nazwy - wspomina Celeban. - Każdemu z nas zależało tylko na tym, by się dobrze wypromować. Mi się to udało. Po raz drugi strzeliłem gola Koronie i otrzymałem z tego klubu propozycję, z której skorzystałem.
Celeban znów trafił
Nie tylko Celeban wypromował się wtedy. Dokonał tego również Kamil Grosicki, który po zakończeniu sezonu trafił do Legii Warszawa. Mecz w Kielcach wcale nie musiał być przegrany. Gospodarze od 66 min. grali w osłabieniu, bo czerwoną kartkę otrzymał Gajtkowski.
- Nawet z przewagą jednego piłkarza nie potrafiliśmy zdominować przeciwnika - wspomina Celeban. - Przeciwko osłabionemu rywalowi też trzeba umieć grać, a w naszej drużynie było zbyt wielu przypadkowych piłkarzy z Brazylii.
Konfrontacja z października 2012 roku była wyjątkowa dla kilku graczy. Edi Andradina grając w Pogoni przeciwko Koronie zdobył wcześniej trzy gole w czterech meczach, do gry po kontuzji szykował się Bonin, pewne miejsce w drużynie miał Kolendowicz. Nie zobaczyliśmy natomiast pauzującego za cztery żółte kartki Hernaniego. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser