Juniorzy Pogoni Szczecin doznali klęski w meczu na szczycie w Centralnej Lidze Juniorów z Lechem we Wronkach. W spotkaniu lidera z wiceliderem wygrał ten pierwszy aż 6:3 (2:2). Gole dla pokonanych zdobyli: Jaroch – 2 i Bochniak.
Szczecinianie rozpoczęli odważnie. Już po 10 minutach po golu Jarocha prowadzili. Mecz z trybun obserwował trener pierwszego zespołu Czesław Michniewicz, a na swoim koncie twitterowym o występie naszych juniorów wyrażał się w samych superlatywach.
Miejscowi jeszcze przed upływem dwóch kwadransów zdołali wyjść na prowadzenie 2:1 po bramkach zaledwie 17 – letniego Kurminowskiego. Piłkarz ten ocierający się o reprezentację juniorów mógł wystąpić tylko dlatego, bo w drużynie zabrakło powołanych na ostatnie turnieje juniorów aż 10 kadrowiczów z trzech grup wiekowych.
Później okazało się, że Kurminowski był prawdziwym katem naszej drużyny. Do bramki portowców trafiał w sumie pięć razy.
Również Pogoń nie wystąpiła w swoim najsilniejszym składzie. Zabrakło grającego dla pierwszej drużyny Piotrowskiego, a także grającego w minionym tygodniu w reprezentacji do lat 18 Maćkowskiego. Wystąpił za to Walski, dla którego wiosną był to już trzeci występ w zespole juniorów i pierwszy przegrany.
Szczecinianie jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać – znów po golu Jarocha. To dla niego szósta i siódma bramka w sezonie, co jak na napastnika nie jest osiągnięciem szczególnie wyjątkowym, ale cztery z tych goli zdobył wiosną, dlatego postęp jest zauważalny.
Po przerwie dominacja Lecha była już bezdyskusyjna. Prowadził 6:2, a gola zmniejszającego rozmiary przegranej zdobył Bochniak w końcówce spotkania.
Młodzi portowcy doznali kolejnej bolesnej lekcji od Lecha. Ostatni raz w oficjalnym meczu na szczeblu juniorów, lub juniorów młodszych wygrali jesienią 2013 roku. Od tamtej pory dystans na niekorzyść Pogoni systematycznie się powiększa.
Przewaga portowców nad trzecim w tabeli Zagłębiem Lubin zmalała do 8 punktów. Szansa zatem na zakończenie rozgrywek na jednym z dwóch pierwszych miejsc, gwarantującym uplasowanie się w strefie medalowej wciąż jest bardzo duża. (par)