Rozmowa z Czesławem Michniewiczem - trenerem Pogoni Szczecin
Czesław Michniewicz nie zwykł w ostatnich latach przystępować do rundy wiosennej z tak wysokiej pozycji. Nie znaczy to jednak wcale, że jest to dla niego sytuacja całkowicie obca. 9 lat temu, gdy zdobywał tytuł mistrza Polski z Zagłębiem Lubin, prowadzony przez niego zespół zakończył rundę jesienną na trzecim miejscu.
- Często wraca pan myślami do sytuacji sprzed 9 lat i porównuje ją do obecnej ?
- Każda sytuacja jest inna, pewne podobieństwa jednak są. Wtedy też nie przesadzaliśmy z transferami. Chcieliśmy wzmocnić się konkretnymi graczami na konkretne pozycje i tak zrobiliśmy. Pozyskaliśmy Andersona z Pogoni, Kolendowicza z ŁKS i Rui Miguela z Portugalii. Każdy z tych piłkarzy nam pomógł. Dziś mamy w składzie niekwestionowaną gwiazdę, Adama Gyurcso. Wtedy tak dobrego piłkarza nie pozyskaliśmy. To tylko jednak rozważania teoretyczne. Boisko wszystko zweryfikuje. Nigdy drużyna nie wygląda w grze dokładnie tak samo, jak sobie ją namaluje przed sezonem trener. Zawsze są kontuzje, kartki, trzeba coś łatać, kombinować. Trzeba się umieć w tym znaleźć.
- Niewątpliwie presja przed drużyną jest większa, niż pół roku temu. Wtedy kibice obawiali się najgorszego, teraz chcą sukcesów. Szybko to się zmienia.
- Pół roku temu podjęliśmy kilka kontrowersyjnych decyzji, ale czas pokazał, że były one słuszne. Zespół stał się lepszy, a teraz musimy przede wszystkim pokierować drużyną w ten sposób, by nie zepsuć tego, co udało nam się wypracować jesienią. A udało nam się sporo. Byliśmy drużyną, która traciła najmniej goli, a przecież w poprzednim sezonie to defensywa była największą bolączką Pogoni. W tym elemencie też jeszcze można wiele poprawić i ciągle nad tym pracujemy. Dokładać musimy powoli, bo duże zmiany zwiększają ryzyko, że można zbyt wiele stracić.
- Klub nie zachłysnął się dobrym miejscem w tabeli i nie dołożył panu zbyt wielu nazwisk. Poza Gyurcso takich autentycznych wzmocnień brakuje. Czy kadra zespołu jest wystarczająco szeroka ?
- Na pewno nie będę na nic narzekał. Wszystkie decyzje personalne podejmowane są wspólnie i ja się pod nimi podpisuję. Grochówka nie stanie się smaczniejsza, jeżeli przesadzi się z przyprawami i dodatkami. Wiosna zawsze jest trudniejsza. Tych meczów jest mniej, ale intensywność spotkań większa. Więcej jest meczów w środku tygodnia, dochodzą do tego długie wyjazdy. Zmęczenie będzie narastać. Teoretycznie każdy mecz jest taki sam, ale jego waga będzie wzrastać. To jak z dźwiganiem ciężarów. Początkowo idzie nam to łatwo, ale później z tymi samymi ciężarami jest już trudniej. Sukces osiągną kluby, które mają szeroką ławkę. Zobaczymy, na ile wartościowi są nasi dublerzy. Dziś na kilku pozycjach jeszcze trwa rywalizacja, ale na pewno każdy z szerokiej kadry będzie brany pod uwagę.
- Pan chyba lubi taką presję, jaka obecnie się wytworzyła. To taki dodatkowy dreszczyk emocji.
- Lepiej mieć taką presję, która jest związana z zajęciem wysokiego miejsca w tabeli, niż taka, która potem decyduje o utrzymaniu. To na pewno. Musimy przede wszystkim zachować spokój. Nic jeszcze nie osiągnęliśmy, nic nie wygraliśmy. Mamy szansę coś zrobić i to jest trochę taki test dla nas wszystkich. Czy podołamy psychicznie, czy jesteśmy gotowi na grę o wyższe cele, niż w ostatnich latach.
- Ma pan na każdej pozycji po dwóch piłkarzy, ale na niektórych dublerami są piłkarze młodzi, albo bardzo młodzi. Podołają wyzwaniom ?
- Skoro są w drużynie, to znaczy, że na nich liczymy. Wielu z tych młodych piłkarzy ma już dość duże doświadczenie. Kiedyś muszą zacząć brać odpowiedzialność za wynik. W naszej drużynie wciąż ta odpowiedzialność spoczywa na graczach starszych i bardziej doświadczonych, ale już na początku rundy może się okazać, że grać będziemy bez Fojuta i Frączczaka. Obaj mają po trzy żółte kartki na koncie i raczej mało prawdopodobne, że wytrwają bez ani jednej przez całą rundę.
- W spotkaniach towarzyskich widać było, że drużyna chce grać piłką. Czy to tylko był taki element szkoleniowy, czy drużyna rzeczywiście częściej, niż jesienią będzie przy piłce ?
- Twierdzi pan, że jesienią za mało było piłki w piłce ? Nawet moja teściowa mi mówiła, że ogląda filmiki z naszych zgrupowań, a tam ciężary, bieganie, ale gry w piłkę nie ma. To oczywiście żarty, zajęć piłkarskich, taktycznych było wystarczająco. Z niczym nie wolno przesadzić. Chcemy dołożyć więcej elementów czysto piłkarskich. Mamy piłkarzy kreatywnych, ofensywnych, dobrze wyszkolonych i będziemy chcieli wykorzystać ich atuty. Nie możemy jednak się zapominać. Dobrego wyniku nie osiąga się grą radosną, ale odpowiedzialną. Musimy być konsekwentni w realizacji założeń. Na pewno będą też mecze, kiedy będziemy starać się grać długimi piłkami. To wszystko zależy od przeciwnika, sytuacji na boisku. Najważniejsza jest jednak skuteczność działań.
- Rozmawiając z wieloma osobami w klubie słyszę, jak mocno nastawieni na sukces i chęć bycia lepszym są pana podopieczni. Potwierdza pan ?
- Potwierdzam i jednocześnie przestrzegam. Głównie piłkarzy. Dostrzegam w niektórych pewną nadgorliwość, wielu trzeba hamować. Muszą zdać sobie sprawę, że pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Ciągła praca nad sobą musi być umiejętnie dawkowana. Jeżeli się przesadzi, to będą kontuzje i efekt będzie odwrotny do zamierzonego.
- Kto będzie pierwszym bramkarzem ?
- Tego ja jeszcze nawet nie wiem. Ten ostatni tydzień poświęciliśmy na wiele rozmów z naszymi piłkarzami, dyskutowaliśmy też nad składem, wzajemnymi relacjami. Chcemy, żeby to był taki team spirit. Dążymy do tego.
- Kilku piłkarzy próbował pan na różnych pozycjach. Jeśli chodzi o Frączczaka, to zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, ale z Nunesem w środku pomocy to pan zaskoczył.
- To doświadczony piłkarz, który w przeszłości już grał w środku pomocy. To nie jest duże ryzyko. Dobrze pamiętamy, że jesienią, gdy ze składu wypadali: Murawski i Matras, to mieliśmy problem z ich zastąpieniem. Wiem, dołączył do nas Kort i na pewno będzie dostawał swoje szanse. Musimy się jednak dodatkowo zabezpieczyć. Stąd pomysł na Nunesa w środku pola.
- W grach towarzyskich z dobrej strony pokazał się też Rudol. Po pozyskaniu Gyurcso i Traore może się jednak okazać, że na prawą obronę wróci Frączczak. Rudol wtedy znów rozpocznie rundę od ławki rezerwowych.
- Może tak być, jednak nie obawiałbym się o przyszłość Rudola. To bardzo wartościowy i ambitny chłopak. Charakterem mógłby się podzielić z kilkoma innymi piłkarzami. Ten charakter kiedyś zaprowadzi go w miejsce, z którego wszyscy będziemy zadowoleni.
- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser