Równo 35 lat temu, 28 kwietnia 1984 roku Pogoń rozgrywała ligowy mecz z Legią Warszawa, który być może zaważył o straconym tytule mistrza Polski. Portowcy do spotkania z Legią przystępowali z pozycji wicelidera tabeli ze stratą zaledwie jednego punktu do prowadzącego w tabeli Widzewa Łódź w składzie między innymi z Włodzimierzem Smolarkiem, Dariuszem Dziekanowskim, Romanem Wójcickim, czy Józefem Młynarczykiem.
Widzew był nie tylko jednym z najmocniejszych polskich klubów, ale też cenionym w Europie. Rok wcześniej dotarł do półfinału Pucharu Europy eliminując po drodze słynny Liverpool, ale zapłacił za to utratą mistrzowskiego tytułu na rzecz Lecha Poznań i chciał go w kolejnym sezonie za wszelką cenę odzyskać. Niespodziewanie do walki o mistrzowską koronę włączyła się Pogoń i przez długi czas liczyła się w tej walce bardzo mocno.
Przed 28 kwietnia Pogoń miała jeden punkt przewagi nad broniącym tytułu Lechem Poznań w składzie z Mirosławem Okońskim, Mariuszem Niewiadomskim, Krzysztofem Pawlakiem, czy Jarosławem Araszkiewiczem. 28 kwietnia rozgrywano 22 serię spotkań, do zakończenia rozgrywek pozostały jeszcze niespełna dwa miesiące, ale nie ma żadnych wątpliwości, że mecz z Legią był niezwykle prestiżowy, kryjący za sobą wiele wątków pozasportowych.
Trenerem Legii był Jerzy Kopa, który w latach 1979-82 prowadził Pogoń, dwa razy awansował ze szczecińskim zespołem do finału Pucharu Polski, wprowadził portowców do ekstraklasy i wywalczył w roku 1981 mistrzostwo jesieni. W roku 1982 otrzymał ofertę przenosin od samego Kazimierza Górskiego, który namaścił niespełna 40-letniego wówczas szkoleniowca.
Kopa, Turowski, Biernat
Kopa w Legii sukcesów nie osiągał, a chciał to zrobić przy współudziale wypromowanych przez siebie w Pogoni: Janusza Turowskiego i Jarosława Biernata. Ten pierwszy trafił do Legii razem z Kopą latem 1982 roku, ten drugi rok później.
Kwietniowy mecz Pogoni z Legią w Szczecinie był pierwszym, kiedy Turowski z Biernatem zaprezentowali się szczecińskiej widowni, ale w barwach warszawskiego klubu. Ten fakt wyraźnie sparaliżował Biernata, który rozegrał słabe spotkanie, został ściągnięty z boiska w 52 minucie meczu przy stanie 0:0. Również Turowski nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia.
Być może obaj myślami byli już w zupełnie innym miejscu. Tego samego dnia ślub brał czołowy zawodnik Pogoni, zaledwie 21-letni Kazimierz Sokołowski i z tego powodu w prestiżowym i być może decydującym o mistrzostwie Polski meczu nie wystąpił. Cała trójka piłkarzy, to byli dobrzy przyjaciele i cała trójka w sobotni wieczór 28 kwietnia spotkała się na uroczystości weselnej Kazimierza Sokołowskiego.
To była bardzo zaskakująca sytuacja, że piłkarz zaplanował swój ślub w samym środku rozgrywek piłkarskich, które dla jego drużyny były z uwagi na pozycję w tabeli wyjątkowe. Trzeba pamiętać, że w roku 1984 olimpijska reprezentacja Polski miała bardzo duże szanse awansu na turniej olimpijski do Los Angeles, a trzon tej reprezentacji tworzyli piłkarze Pogoni (Szczech, Sokołowski, Ostrowski, Kensy, Leśniak).
Brakowało terminów
W efekcie nasz zespół przegrał eliminacje z NRD, ale na turniej i tak nie pojechał żaden z tych zespołów z uwagi na bojkot Igrzysk Olimpijskich przez kraje socjalistyczne. Kazimierz Sokołowski w momencie zaplanowania ślubu tego wiedzieć nie mógł. Był ważną postacią w reprezentacji olimpijskiej i być może uznał, że po zakończeniu sezonu nie będzie miał już okazji do odpowiedniego terminu na zawarcie związku małżeńskiego.
Faktem było jednak, że Pogoń przed meczem z Legią została mocno osłabiona. W drużynie przeciwnej, która wcieliła do wojska dwóch najlepszych piłkarzy Pogoni, byli jeszcze brązowi medaliści mistrzostw świata: Jacek Kazimierski, Stefan Majewski i Andrzej Buncol, natomiast w Pogoni przeciwko Legii wystąpili reprezentanci Polski juniorów: Mariusz Kuras i Jacek Duchowski.
Pogoń przegrała mecz z Legią 0:2 po serii dziesięciu z rzędu zwycięskich meczach na własnym boisku. Pogoń w sezonie 1983/84 w dziesięciu pierwszych meczach przed własną publicznością straciła zaledwie dwa gole. Była ekipą na własnym boisku nie do pokonania. Potrafiła ograć broniącego tytułu Lecha 2:0 i półfinalistę Pucharu Europy Widzewa również 2:0.
W swoim najsilniejszym składzie miałaby na pewno zdecydowanie większe szanse w konfrontacji z Legią, dla której nie był to udany sezon. Zakończyli go dopiero na piątym miejscu, choć pod względem kadrowym zespół prezentował się imponująco.
Mistrzostwo koło nosa
Dla Pogoni sezon 1983/84 i tak okazał się historycznym wydarzeniem. Po raz pierwszy w dziejach klubu zajęła miejsce na podium, zakwalifikowała się do rozgrywek w Pucharze UEFA, jednak z całą pewnością przegrany mecz z Legią i kuriozalne okoliczności tej przegranej miały niewątpliwy wpływ na końcowy układ tabeli.
Tytuł mistrzowski obronił Lech z dorobkiem 42 punktów. Tyle samo punktów zgromadził Widzew. Oba zespoły wyprzedziły na mecie rozgrywek Pogoń o cztery punkty (za zwycięstwo przyznawano wówczas dwa punkty). Pogoń swój ostatni mecz rozgrywała w Poznaniu z Lechem i zremisowała go 1:1. Był to remis raczej szczęśliwy dla gospodarzy.
Gdyby Pogoń wcześniej wygrała z Legią, to przed ostatnią kolejką spotkań miałaby stratę do Lecha tylko dwóch punktów, a wygrana z Lechem zamiast remisu utorowałaby drużynie drogę na tron.
Widzew w ostatniej kolejce pokonał 1:0 Legię Warszawa. Gdyby jednak ten mecz miał decydować o mistrzowskiej koronie dla Pogoni, to z całą pewnością trener Jerzy Kopa i jego wcieleni do wojska byli piłkarze Pogoni: Janusz Turowski i Jarosław Biernat potraktowaliby mecz zdecydowanie poważniej.
To są tylko dywagacje. Faktem jest jednak, że Pogoń mocno ograniczyła szanse na mistrzowską koronę meczem, w którym z powodu ślubu nie mógł zagrać jeden z najlepszych piłkarzy w drużynie. ©℗ Wojciech Parada