Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Coraz więcej Salosu w ekstraklasie

Data publikacji: 19 czerwca 2020 r. 18:27
Ostatnia aktualizacja: 19 czerwca 2020 r. 18:27
Piłka nożna. Coraz więcej Salosu w ekstraklasie
 

Przed ligowym meczem z Cracovią trzech młodych piłkarzy Pogoni Szczecin zostało zgłoszonych do rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy. To efekt pogarszającej się sytuacji kadrowej zespołu wynikającej z nadmiaru kontuzji i rezygnacji przez klub z usług piłkarzy kontraktowych.

Z trójki nowych graczy, których trener Kosta Runjaic może brać pod uwagę przy ustalaniu składu, dwóch wywodzi się z małego szczecińskiego klubu SALOS (Dariusz Krzysztofek i Oskar Kalenik), który na krajowym rynku jest ewenementem, prawdziwym zagłębiem piłkarskich talentów.

Z klubu tego spośród wyszkolonych tam piłkarzy w przedziale rocznikowym 1991 – 1999 w ekstraklasie zadebiutowało już dziewięciu piłkarzy (Starzyński, Lisowski, Lipski, Murawski, Rudol, Matynia, Peda, Kowalczyk, Pawłowski), a jest szansa, że w obecnym sezonie dołączy do tej grupy przynajmniej jeszcze jeden.

Na poziomie pierwszej ligi grało trzech kolejnych (Flis, Szubert, Rzuchowski). Czterech następnych znajdowało się przy kadrze pierwszego zespołu występującego w ekstraklasie (Fiałkowski, Pogorzelczyk, Korzeniowski, Kwiecień). Daje to grupę aż szesnastu piłkarzy, którzy w jednym dość niepozornym klubie zostali przygotowani do dużych piłkarskich wyzwań.

Najważniejszy jest szef

Jednym ze szkoleniowców pracujących w SALOS-ie był Adam Gołubowski, obecnie trener piłkarek Olimpii Szczecin, który doprowadził drużynę z rocznika 1991 do brązowego medalu mistrzostw Polski juniorów młodszych. Po zgłoszeniu kolejnych graczy do rozgrywek ekstraklasy wypowiedział się w sposób następujący:

– Najważniejszy jest szef… dobry szef, czyli ksiądz Tadeusz Balicki… gdyby nie odszedł na kilka lat ze Szczecina, SALOS dawałby zawodników do Bundesligi a nie Ekstraklasy…

SALOS nigdy nie dysponował dobrymi warunkami infrastrukturalnymi. Było jedno pełnowymiarowe boisko trawiaste i drugie nieco mniejsze, obecnie ze sztuczną nawierzchnią. Nie było w tym klubie nadmiaru pieniędzy, nie było doświadczonych szkoleniowców, tak naprawdę to nigdy nie było żadnych przesłanek, żeby zaplanować futbol na wysokim poziomie, a jednak to się udało.

Przykład SALOS-u jest ewenementem, wciąż otrzymujemy nowe sygnały znakomicie wykonanej tam pracy, choć przecież przynajmniej od dekady Pogoń praktycznie przejęła w regionie władzę w futbolu młodzieżowym, ma nieporównywalnie większe możliwości, ale owoce pracy wciąż są po stronie SALOS-u.

Klub środowiskowy

To jest też kolejny przykład na to, że młodzieżowy futbol nie może być ograniczany i praktycznie zamykany w dużych miejskich akademiach, które powinny być elitarnymi miejscami dla wybranych, przygotowywanych do gry na najwyższym poziomie młodych piłkarzy.

Miejskie samorządy nie powinny nie tylko zapominać o małych dzielnicowych, środowiskowych klubach, ale powinny nawet je bardziej wspierać. Przykład SALOS-u jest tego najlepszym przykładem. Szansę trzeba dawać wszystkim, a nie tylko tym, którzy najmocniej się tego domagają.

Po raz pierwszy o sukcesie SALOS-u usłyszeliśmy w roku 2008. Juniorzy młodsi z rocznika 1991 wywalczyli brązowy medal mistrzostw Polski juniorów młodszych, a najlepszym piłkarzem finałowego turnieju został Paweł Lisowski. To był pierwszy wychowanek SALOS-u, który zadebiutował w ekstraklasie niespełna dwa lata po sukcesie z SALOS-em.

Był już piłkarzem Ruchu Chorzów, z którym wywalczył brązowy, a następnie srebrny medal mistrzostw Polski. Piłkarz zapowiadał się znakomicie, ale później jego kariera zatrzymała się, nie potrafił zrobić kolejnego kroku. W wieku 21 lat miał na koncie 50 meczów w ekstraklasie, dwa medale mistrzostw Polski, ale jak czas pokazał, był to koniec jego piłkarskich sukcesów.

Uczestnik mistrzostw Europy

Na pewno piłkarzem, który zrobił największą karierę, był Filip Starzyński. W roku 2016 znalazł się z kadrze reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy, od wielu lat jest jednym z najlepszych środkowych pomocników w ekstraklasie. W blisko 250 meczach na poziomie ekstraklasy zdobył prawie 60 goli i zaliczył blisko 70 asyst.

Piłkarzami z rocznika 1991, którzy byli blisko dużej piłkarskiej kariery, byli jeszcze: Bartosz Flis, Michał Szubert i Mariusz Korzeniowski. Wszyscy śladem Lisowskiego i Starzyńskiego trafili do Ruchu Chorzów, ale w ekstraklasie nie zadebiutowali.

Flis i Szubert grali jednak w pierwszej lidze. Ten pierwszy na zapleczu ekstraklasy w barwach Arki Gdynia, Okocimski Brzesko i GKS Tychy rozegrał ponad 50 spotkań, zdobył 11 goli i zaliczył 8 asyst. Przez wiele lat był podporą II-ligowych Błękitnych Stargard, dla których zagrał w ponad 100 spotkaniach, zdobywając 13 goli.

Blisko 100 spotkań na poziomie pierwszej i drugiej ligi rozegrał Michał Szubert, który w barwach Arki Gdynia, Kotwicy Kołobrzeg i Gwardii Koszalin zdobył łącznie 25 goli. Nie udało się przebić na poziom lig centralnych Korzeniowskiemu, który swoje nadzieje na dużą karierę porzucił po występach w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy w barwach Ruchu Chorzów.

Rzuchowski atakuje ekstraklasę

Wszystko wskazuje na to, że największe szanse na dołączenie do grona dziewięciu wychowanków SALOS-u, którzy już zagrali na poziomie ekstraklasy, ma 26-letni obecnie Michał Rzuchowski. To podstawowy gracz liderującego w pierwszej lidze Podbeskidzia Bielsko.

To bardzo niedoceniany piłkarz o dużych jeszcze możliwościach, którego rozwój przyhamowały niegdyś kontuzje. Na poziomie pierwszej ligi rozegrał blisko 150 spotkań, zdobył 20 goli, wciąż może się rozwijać, a jego prawdopodobny awans do ekstraklasy może ten rozwój przyspieszyć.

Z rocznika 1994 największą karierę zrobił Patryk Lipski. To młodzieżowy reprezentant Polski, uczestnik turnieju finałowego młodzieżowych mistrzostw Europy, na którym zdobył nawet gola, w ubiegłym roku wywalczył Puchar Polski i mimo 26 lat wciąż ma szansę na kolejny postęp.

Lipski w drużynie juniorów SALOS-u występował między innymi z Kajetanem Pogorzelczykiem, Oskarem Fiałkowskim i Sebastianem Murawskim. Cała trójka po skończeniu wieku juniora młodszego trafiła do Pogoni, dla której wywalczyła brązowy medal juniorskich mistrzostw Polski w roku 2012.

Pogorzelczyk u Skowronka i Wdowczyka

Pogorzelczyk po finałowym turnieju w Gdyni bezskutecznie dobijał się do pierwszej drużyny, znajdował się w szerokiej kadrze za kadencji trenerów: Artura Skowronka i Dariusza Wdowczyka, ale szansy debiutu w ekstraklasie nie otrzymał. Fiałkowski natomiast próbował przebijać się poprzez występy w II-ligowych Błękitnych Stargard. W drugiej lidze wystąpił w 30 spotkaniach, ale na tym jego przygoda z poważnym futbolem zakończyła się.

Piłkarzem SALOS-u z rocznika 1994 był też Sebastian Murawski, który swój najlepszy futbol grał za kadencji Czesława Michniewicza w Pogoni. Rozegrał w ekstraklasie osiem spotkań i wszystkie na bardzo przyzwoitym poziomie. Czesław Michniewicz nie bał się wystawiać 21-latka do wyjściowego składu nawet na prestiżowe spotkanie z Legią w Warszawie. Murawski był powołany do kadry młodzieżowej, ale z uwagi na kontuzję na zgrupowanie nie pojechał.

Zespół SALOS-u z rocznika 1994 był bardzo mocny, ale w regionie miał godnego i bardzo silnego konkurenta Chemika Police, z którym przegrał minimalnie rywalizację w lidze wojewódzkiej juniorów młodszych. Chemik w sezonie 2010/11 prowadzony przez Macieja Mateńko został mistrzem Polski juniorów młodszych, a gdyby w turnieju grał SALOS, to tytuł równie dobrze mógł trafić do gabloty klubu prowadzonego przez księdza Tadeusza Balickiego.

Z rocznika 1995 wybili się z SALOS-u: Sebastian Rudol i Hubert Matynia. Ten pierwszy trafił do szczecińskiego klubu z Bałtyku Koszalin, ten drugi jest wychowankiem. Obaj w wieku juniora trafili do Pogoni i jeszcze jako nastolatkowie byli piłkarzami podstawowej jedenastki w zespole Dariusza Wdowczyka.

Obaj mają już na koncie powyżej 100 meczów w ekstraklasie, grali w reprezentacji młodzieżowej, Matynia otrzymał nawet powołanie do pierwszej reprezentacji, obaj swoją szansę wykorzystali, choć nie zawsze spełniali wysokie oczekiwania szczecińskich kibiców.

Peda debiutował w Niecieczy

Z rocznika 1997 trafili do Pogoni tacy piłkarze, jak: Krystian Peda i Patryk Adamczuk. Ten pierwszy zdołał zadebiutować w ekstraklasie w barwach Termaliki Nieciecza, ten drugi uczestniczył w eliminacyjnym turnieju mistrzostw Europy juniorów, został wicemistrzem Polski juniorów będąc kapitanem drużyny, ale na poziom lig centralnych nie trafił.

Najsłynniejszym wychowankiem z rocznika 1998 jest Sebastian Kowalczyk, dziś podstawowy gracz Pogoni Szczecin, reprezentant kadry młodzieżowej. W drużynie Kosty Runjaica znakomicie się rozwija i wkrótce powinien być niezaprzeczalnym liderem zespołu, którego i tak jest już ważną częścią.

Z rocznika 1999 do ekstraklasy trafił Damian Pawłowski, który jest obecnie piłkarzem Wisły Kraków, ale ma duży kłopot z przebiciem się do wyjściowego składu. To jest zawodnik, który w wieku 13 lat trafił z SALOS-u do Pogoni i przez wiele lat uchodził za najbardziej utalentowanego gracza z tego rocznika w Pogoni. W ubiegłym roku odszedł z Pogoni do Wisły, bo nie chciał się związywać ze szczecińskim klubem kolejnym kontraktem.

Zgłoszeni do rozgrywek ekstraklasy Dariusz Krzysztofek i Oskar Kalenik są piłkarzami z rocznika 2000, ale nieco wcześniej z pierwszym zespołem trenował o rok młodszy od nich Michał Kwiecień, który wciąż jest piłkarzem III-ligowych rezerw i też trafił do Pogoni z SALOS-u.

Wszyscy wymienieni gracze pochodzą z regionu. Na szesnastu wymienionych tylko czterech: Starzyński, Murawski, Rudol i Flis nie pochodzą ze Szczecina. Poza Szczecinem urodził się jeszcze Matynia, ale wychowywał w naszym mieście od dziecka. Dwunastu pozostałych, którzy już zagrali w ligach centralnych lub byli częścią pierwszej drużyny, to rodowici szczecinianie.

Na sukces SALOS-u w głównej mierze zapracowali trenerzy: wspomniany wcześniej Adam Gołubowski, a także Paweł Sikora, Paweł Ozga, Marcin Łazowski i Piotr Łęczyński. SALOS był dla nich znakomitą nauką, polem do kreatywnej działalności trenerskiej, wykorzystania własnych wizji, pasji i celów. Oby więcej takich klubów w Szczecinie. ©℗ 

Wojciech PARADA

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA