W sobotę piłkarze Pogoni Szczecin podejmują Cracovię. To już trzeci mecz z tym klubem w Szczecinie w ciągu pięciu miesięcy. Pogoń wydaje się być na fali wznoszącej, Cracovia zanotowała lekki dołek. Przypominamy mecz sprzed 13 laty.
Mecze z Cracovią od roku 1993, kiedy w tramwajowej bójce zasztyletowany został kibic Pogoni, zawsze wzbudzały dodatkowe emocje. Tak było również jesienią roku 2003, kiedy oba zespoły występowały na zapleczu ekstraklasy i oba biły się o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Poziom sportowy II-ligowych rozgrywek był wtedy wysoki – bez względu na fakt, że większość meczów było wtedy przekupionych, a polska piłka bardzo skorumpowana.
Każdy mecz miał duży ciężar gatunkowy, a spotkanie Pogoni z Cracovią było pod tym względem wyjątkowe. Mecz obserwowało ponad 17 tys. kibiców, co jak na tamten okres nie było wynikiem zaskakującym. Atmosfera wokół Pogoni była znakomita, a entuzjazm kibiców coraz większy. Ta atmosfera była jednak czasem mącona i to właśnie podczas kapitalnego meczu w wykonaniu Pogoni.
Otóż w drużynie szczecińskiej doszło do zaskakującej zmiany. Mecz na ławce rezerwowych rozpoczął Paweł Drumlak – absolutny lider i przywódca zespołu. Drumlak dołączył do zespołu już po okresie przygotowawczym, ale jeszcze przed pierwszym meczem.
Antoni Ptak od samego początku nie wierzył w tego piłkarza. Ściągnął go tylko z tego powodu, żeby drużyna, która w praktyce została przeniesiona z Piotrkowa do Szczecina miała jak najwięcej szczecińskich akcentów. Z tego też powodu do zespołu miał wrócić Robert Dymkowski. Nie porozumiał się jednak w kwestiach finansowych – zupełnie inaczej, jak Drumlak.
Wejściówki Drumlaka
Wychowanek Stali Stocznia Szczecin ustalił z właścicielem klubu, że będzie miał niski kontrakt, ale dość wysokie tzw. „wejściówki”, czyli dodatkowe profity z tytułu gry w wyjściowym składzie. Później okazało się, że Drumlak znakomicie na tym wyszedł, zawsze umiał świetnie negocjować.
Wrócił do Szczecina po rocznym pobycie w Zagłębiu Lubin, z którym miał się bić o mistrzostwo Polski, a spadł z ekstraklasy. W Zagłębiu był najlepiej zarabiającym piłkarzem. Do mediów przedostała się informacja, że Drumlak ma kontrakt w wysokości 700 tys zł. Od tamtej pory wskazywany był za jednego z głównych winowajców spadku drużyny z ekstraklasy, tak jakby wysokość kontraktu miała na to jakikolwiek wpływ.
To był piłkarz, który nie przepadał za ciężkimi treningami i mądry trener zawsze wiedział, jak postępować z tym piłkarzem, żeby drużyna miała pożytek. Drumlak do sezonu przygotowywał się zatem metodą startową. W pierwszych trzech meczach pełnił rolę dublera, ale od czwartego był już niekwestionowanym liderem.
Figurant Baniak
Do meczu z Cracovią zdobył trzy gole, uczestniczył w zdecydowanej większości akcji zakończonych golami. Pogoń była jednak klubem, w którym trener nie zawsze miał ostatnie, decydujące zdanie. Przed meczem z Cracovią trener Bogusław Baniak otrzymał od Dawida Ptaka polecenie, że od początku ma zagrać ulubieniec Antoniego Ptaka, 21-letni wtedy Przemysław Kaźmierczak. Właśnie kosztem Drumlaka.
Kaźmierczak nie był piłkarzem, w którym można się było zakochać od pierwszego wejrzenia. Pozornie flegmatyczny, ślamazarny, bywał mocno denerwujący. Miał jednak wyjątkową umiejętność zdobywania pięknych goli, posyłał celne podania na odległość kilkudziesięciu metrów. Musiał jednak mieć na to czas i miejsce.
W Pogoni grał przez trzy lata i dość sporym zaskoczeniem był jego transfer najpierw do Boavisty Porto, a następnie do lokalnego rywala FC Porto. Jesienią 2007 roku zadebiutował nawet w meczu grupowym Ligi Mistrzów i to na słynnym Old Trafford w Manchesterze. Jego Porto przegrało z kretesem 1:4, ale wysoki rozgrywający popisał się asystą przy honorowej bramce dla mistrza Portugalii.
Ptak krytykuje Drumlaka
Drumlak nie był faworytem Dawida i Antoniego Ptaków. Ten drugi podczas jednego z wywiadów udzielonego lokalnej gazecie zapytany, co mu się w drużynie nie podoba odparł, że spodziewał się więcej po Drumlaku. Piłkarza to bardzo zabolało. Dawał z siebie wszystko, był wiodącą postacią w zespole, drużyna z nim w składzie nie przegrała żadnego meczu, a właściciel klubu publicznie powiedział, że jest grą piłkarza zawiedziony. Drumlak nie pozostał dłużny i również podczas jednej z wypowiedzi wyraził się mało elegancko na temat Antoniego Ptaka. Od tamtej pory pomiędzy obu panami nie było już dobrych relacji.
Drumlak podczas meczu z Cracovią wszedł na boisku w drugiej połowie za wspomnianego Kaźmierczaka. Pupil Antoniego Ptaka grał słabo, wolno, schematycznie, nie był z drużyną zgrany. Gra nie kleiła się, a Bogusław Baniak postanowił w przerwie powrócić do sprawdzonego ustawienia z Drumlakiem w głównej roli.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. To był kapitalny mecz Drumlaka, zakończony zdobyciem gola i asystą. Piłkarz po zdobytej bramce podbiegł do niskiej trybuny, gdzie zasiadał Antoni Ptak i wyraźnym gestem dał do zrozumienia, co myśli o wtrącaniu się właściciela do składu drużyny.
Piłkarz z magisterką
Nigdy nie kalkulował, zawsze chodził własnymi drogami, nie integrował się z drużyną, choć nie miał z poszczególnymi piłkarzami złych relacji. Grał w ekstraklasie, a jednocześnie kończył studia ekonomiczne, miał szerokie horyzonty, wiele pomysłów na życie. Piłka nożna nigdy nie była dla niego jedyną drogą, może dlatego nie zrobił kariery na miarę talentu.
Antoni Ptak udawał, że ten gest go nie poruszył, po meczu śmiał się z tego i stwierdził nawet, że skoro Drumlak jest w tak doskonałej formie tylko wtedy, kiedy się go publicznie skrytykuje, to on będzie robił to częściej. W rzeczywistości Antoni Ptak był wściekły. Nie znosił, gdy ktoś się mu sprzeciwiał, nie tolerował niesubordynacji, zachowania aroganckiego, a z takim w przypadku Drumlaka się spotkał.
Gest Drumlaka po zdobytej bramce był początkiem końca tego piłkarza w Pogoni, choć miał dopiero 27 lat i był w znakomitej formie. Piłkarz w przerwie zimowej opuścił drużynę, choć miał na swoim koncie 5 goli i 5 asyst. Miał za sobą kibiców, opinię publiczną i media. Antoni Ptak bał się trochę reakcji, pożegnanie z Drumlakiem planował od jakiegoś czasu.
Drumlak przeszedł do klubu znienawidzonego przez szczecińskich kibiców. Wielokrotnie tłumaczył w wywiadach, że poszedł do takiego klubu, który chciał go zatrudnić, nie chciał odchodzić z Pogoni, ale został wyrzucony. Nic to nie dało. Od tamtej pory za każdym razem, kiedy przyjeżdżał do Szczecina z Cracovią, to witały go ogromne gwizdy. Chyba w historii klubu nie było takiego piłkarza, w dodatku rodowitego szczecinianina, który przez miejscowych fanów był tak bardzo lżony i wyzywany. ©℗ Wojciech Parada
17 października 2003: Pogoń Szczecin – Cracovia 3:0 (0:0) 1:0 Bugaj (67, karny), 2:0 Parzy (73), 3:0 Drumlak (85).
Żółte kartki: Rodrigo, Kułkiewicz, Drumlak, Bugaj (wszyscy Pogoń), oraz Baster, Szczoczarz, Dudziński (wszyscy Cracovia).
Czerwona kartka: Wacek (64, Cracovia).
Widzów: 17 tys.
Pogoń: Wyparło – Michalski, Julcimar, Rodrigo – Każmierczak (46, Drumlak), Łabędzki – Parzy (75, Kułkiewicz), Batata (87, Magdoń), Andruszczak – Moskalewicz, Bugaj. Trener: Bogusław Baniak.
Cracovia: Olszewski – Wacek, Skrzyński, Kolasa, Baster – Makuch, Baran – Kubik (46, Szczoczarz, 67, Świstak), Giza, Dudziński (85, Zawadzki) – Bania. Trener: Wojciech Stawowy.
Fot. R. Pakieser