Rozgrywki w europejskich pucharach w ostatnich trzech sezonach odbywają się bez udziału polskich drużyn. Spowodowało to spadek polskiej ekstraklasy na 32. miejsce w rankingu UEFA. Jeszcze trzy lata temu polski futbol klubowy plasował się na 20. miejscu. To też była pozycja mało satysfakcjonująca. Obecny stan jest już całkowicie nie do zaakceptowania.
Główną przyczyną jest słabe zarządzanie polskimi przedsiębiorstwami piłkarskimi, brak umiejętności budowania finansowej piramidy, budowania jakościowej kadry zespołu, słabe szkolenie, jednak od jakiegoś czasu osoby odpowiedzialne za upadek polskiego futbolu klubowego próbują w sposób dość karkołomny tłumaczyć swoje niepowodzenia tym, że polska ekstraklasa jest całkiem niezła, a klubowe rankingi innych krajów budują pojedyncze kluby finansowane przez potężnych magnatów.
W niektórych przypadkach tak się dzieje, jak w Mołdawii (Sheriff), Słowenii (Maribor), Bułgarii (Ludogorec), Kazachstanie (Astana). Pojedyncze kluby budują też ranking w takich krajach, jak: Irlandia (Dundalk), Luksemburg (Dudelange), Albania (Skenderbeu), Macedonia (Vardar). To są jednak kraje nieporównywalne do Polski pod względem możliwości finansowych, infrastrukturalnych, a jednak potrafiły w ostatnich pięciu latach w pojedynczych przypadkach zaistnieć w fazie grupowej Ligi Europy.
Przeważnie kraje dystansujące Polskę w klubowym rankingu, ale spoza krajów TOP 10, do których nawet nie zamierzamy się porównywać, mają nie jedną czy dwie drużyny na eksportowym poziomie, ale jest ich znacznie więcej. Po prostu poziom całego futbolu w naszym kraju jest daleki od zadowalającego. Wyniki w europejskich pucharach to potwierdzają, obecny ranking nie jest zakłamywaniem rzeczywistości, oddaje realną wartość ligi.
Trzy awanse na 20 prób
W ostatnich pięciu latach składających się na obecny ranking UEFA Polska reprezentowana była w fazie grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy przez dwa kluby (Legia, Lech) i łącznie w tych rozgrywkach zaprezentowała się trzy razy. To jest dokładnie 15 procent skuteczności działań polskich klubów na arenie międzynarodowej.
Przez pięć lat polskie kluby aż 20 razy próbowały zakwalifikować się do europejskich pucharów i tylko trzy razy im się to udało. Ten procent tak naprawdę powinien być niższy. Mistrzowie Polski w czterech na pięć przypadków dostawali szanse awansu do Ligi Mistrzów, a po odpadnięciu we wczesnej fazie kwalifikacji ubiegali się jeszcze o miejsce w Lidze Europy. Za każdym razem bezskutecznie.
Biorąc pod uwagę tylko kraje spoza TOP 10 europejskiego rankingu, mamy aż siedem, które w ostatnich pięciu latach wprowadziły więcej niż dwie drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy. Ukraina i Czechy takich zespołów wprowadziły po sześć, Szwajcaria i Austria po pięć, czyli całkiem sporo.
Ukraina kojarzy się głównie ze znakomicie funkcjonującymi i dominującymi w tamtejszej lidze Szachtarem Donieck i Dynamo Kijów, ale nie tylko te kluby były w stanie w ostatnich pięciu latach awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Dokonały tego również: Zoria Ługańsk (dwa razy), Oleksandrija, Worska Połtawa i Dnipro Dniepropietrowsk.
Sześć drużyn z Ukrainy w fazie grupowej
Liga ukraińska praktycznie pozbawiona jest obcokrajowców. W wyjściowych składach występuje ich średnio około 20 procent. To drugi najniższy współczynnik w Europie, mniej obcokrajowców gra jedynie w lidze serbskiej (14 procent). Porównywalnie, w lidze polskiej tych obcokrajowców jest blisko 50 procent, a w Pogoni w obecnym sezonie grało ich prawie 60 procent, czyli średnio prawie trzy razy więcej niż w średnim klubie ukraińskim.
Sześć klubów ukraińskich w ciągu pięciu ostatnich lat wprowadziło swoje drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy aż piętnaście razy, podczas gdy polskie kluby dokonały tego trzykrotnie. Nawet nie uwzględniając mocnych europejskich marek, Szachtara i Dynama, to w ciągu ostatnich pięciu lat w fazie grupowej Ligi Europy inne, znacznie biedniejsze, pozbawione nowoczesnych stadionów kluby reprezentowane były pięć razy.
Dwa razy w fazie grupowej rywalizowała między innymi Zoria Ługańsk, z którą Legia wygrała rywalizację w kwalifikacjach w sezonie 2014/15. Raz w fazie grupowej znalazł się Dnipro, który nieco wcześniej, bo w sezonie 2014/15 doszedł aż do finału Ligi Europy. Ukraina jest zatem klasycznym przykładem na to, że nie pieniądze, ale jakość szkolenia, dyscyplina, chęci, pomysł, to są elementy kształtujące piłkarską wartość.
Aż sześć klubów do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy wprowadzili w ostatnich pięciu latach Czesi. Łącznie drużyny z tego kraju grały w ciągu ostatnich pięciu lat w fazie grupowej aż trzynaście razy. Średnio zatem co roku występują na tym szczeblu rozgrywek dwie lub trzy drużyny.
Bardzo często podważa się sukcesy Slavii Praga, wypominając klubowi chińskiego inwestora, który faktycznie wspomaga klub. To jest jednak tylko jeden przykład, podobnie jak na Ukrainie przykładem klubu mocno wspieranego przez finansowego magnata jest Szachtar. Pozostałe kluby swoją piłkarską pozycję wypracowały jednak na boisku, dobrymi i przemyślanymi inwestycjami, decyzjami personalnymi, jakością szkolenia i skautingu.
Z niskim budżetem do Europy
W fazie grupowej Ligi Europy grały w ostatnich pięciu latach takie czeskie kluby, jak: Slovan Liberec (dwa razy), Zlin (prowadzony przez byłego trenera Pogoni Bohumila Panika) i Jablonec grający na stadionie mogącym pomieścić 6 tysięcy kibiców. To są kluby z małych miast, z małymi budżetami, ale potrafiące nawiązać skuteczną walkę z Europą.
Dla uświadomienia, Jablonec dysponuje budżetem w wysokości 6,5 mln euro, Slovan kwotą 3,2 mln euro, a Zlin zaledwie 2,8 mln euro. Cała liga za prawa telewizyjne dostaje około dziesięć razy mniej od polskich klubów. Poza tym takie kluby jak Sigma Olomuniec (budżet 3,2 mln euro) i Pribram (1,4 mln euro) wprowadziły w ostatnich czterech latach swoje juniorskie drużyny do fazy wiosennej, czyli trzeciej rundy młodzieżowej Ligi Mistrzów, co polskim klubom nie udało się ani razu.
Po pięć drużyn do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy wprowadziły w ostatnich pięciu sezonach takie kraje jak Szwajcaria i Austria. Kluby ze Szwajcarii w tym czasie grały trzynaście razy w fazie grupowej europejskich pucharów, a kluby z Austrii jedenaście razy przy trzech występach polskich zespołów..
W Szwajcarii na dobrym europejskim poziomie funkcjonuje nie tylko najbogatszy FC Basel, ale też kluby ze zdecydowanie mniejszymi możliwościami: Young Boys Berno, Lugano, FC Zurich i FC Sion. Czechy i Szwajcaria to kraje, które w ostatnich pięciu latach wprowadziły do fazy grupowej Ligi Mistrzów po dwa zespoły.
W Bernie wspominają trenera Pogoni
Ze Szwajcarii poza FC Basel był to Young Boys Berno, który w roku 2018 wywalczył tytuł po raz pierwszy od roku 1986, kiedy trenerem tej drużyny był pracujący wcześniej w Pogoni Szczecin w sezonie 1977/78 Aleksander Mandziara. To kolejny po Paniku były szkoleniowiec Pogoni z międzynarodowymi sukcesami.
Po trzy drużyny w ostatnich pięciu latach wprowadziły do fazy grupowej europejskich pucharów takie kraje, jak: Cypr, Norwegia i Rumunia. Drużyny z Cypru grały w ostatnich pięciu latach aż siedem razy w fazie grupowej, drużyny z Norwegii sześć razy, a zespoły z Rumunii cztery razy.
Mówimy o ligach, w których zainteresowanie rozgrywkami najwyższej klasy rozgrywkowej jest zdecydowanie mniejsze, frekwencja na stadionach o wiele niższa, apanaże z tytułu praw telewizyjnych nieporównywalne na korzyść polskiej ekstraklasy. Mimo to w krajach tych jest więcej drużyn zdolnych do rywalizacji na europejskim poziomie.
Po dwa zespoły wprowadziły do fazy grupowej w ostatnich pięciu latach takie zespoły, jak: Szkocja (Celtic, Rangers), Azerbejdżan (Qarabag, Qebala), Serbia (Crvena Zvezda, Partizan), Izrael (Maccabi, Hapoel), Dania (FC Kopenhaga, Midtjylland), Chorwacja (Dinamo, Rijeka), Białoruś (Bate, Dynamo), Szwecja (Malmoe, Ostersunds), Węgry (Ferencvaros, Fehervar), Słowacja (Slovan, Trnava).
Posiadanie dwóch drużyn zdolnych do rywalizacji w fazie grupowej Ligi Europy nie powinno być dla takiego kraju jak Polska problemem, a jest w ostatnich latach kłopotem olbrzymim. Poza tym ewidentnie widać, że rankingowy dorobek budowany jest przez kilka klubów, które swoją pozycję zdobywają pracą i boiskową jakością. Polskim klubom kurczą się wymówki i usprawiedliwienia. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser