W wyjściowym składzie Pogoni Szczecin na ostatni mecz z Koroną Kielce nie było ani jednego młodzieżowca, ani jednego wychowanka. O ile na powrót tego pierwszego nie będziemy musieli długo czekać, Walukiewicz odcierpiał już karę jednego meczu za czwartą żółtą kartkę, to na występ wychowanka w pierwszej jedenastce możemy poczekać dość długo.
Sebastian Kowalczyk jest tego najbliżej, praktycznie tylko on liczy się w walce o miejsce w składzie spośród wszystkich wychowanków, ale meczem z Koroną nie pomógł sobie w polepszeniu swojej sytuacji. Nie zanosi się na jego szybki awans do wyjściowego składu, starsi konkurenci są tego bliżej.
Zaledwie w połowie polskich klubów ekstraklasy zaprezentowali się w wyjściowych składach młodzieżowcy, w żadnym z zespołów nie było ich więcej niż dwóch. W ponad połowie klubów ekstraklasy w podstawowym składzie więcej było obcokrajowców niż polskich piłkarzy.
W meczu uznanym za jeden z najciekawszych w ostatniej kolejce Cracovia pokonała Jagiellonię 1:0. W wyjściowym składzie tej pierwszej zobaczyliśmy czterech polskich piłkarzy, natomiast w tej drugiej zaledwie dwóch. W żadnym z zespołów nie było natomiast młodzieżowców. Generalnie jednak w jednym i drugim klubie wszyscy są zadowoleni. To taka radość na krótką metę, do najbliższego problemu, jednej lub dwóch kontuzji.
Śląskie derby z obcokrajowcami
W derbowym meczu Górnika Zabrze z Zagłębiem Sosnowiec w wyjściowych składach obu zespołów widzieliśmy po czterech polskich graczy, z których tylko jeden był młodzieżowcem. Jeszcze niedawno Górnik był wzorem do naśladowania, promował młodych polskich piłkarzy, jednak gdy widmo degradacji zaczęło zaglądać, to klub zmienił swoją filozofię i opiera zespół na piłkarzach zagranicznych.
W meczu z Zagłębiem w wyjściowym składzie było czterech Polaków, trzech Hiszpanów, Grek, Gruzin, Islandczyk i Słowak. Z czterech polskich piłkarzy dwóch zostało we wcześniejszych latach wypromowanych w Pogoni Szczecin: Michał Koj i Mateusz Matras, choć obaj pochodzą z Górnego Śląska.
W hitowym spotkaniu Lecha z Legią w wyjściowym składzie gospodarzy było czterech polskich piłkarzy, a goście desygnowali do gry zaledwie pięciu Polaków. W każdej drużynie mieliśmy jednak po dwóch młodzieżowców, łącznie było ich zatem czterech. Na żadnym z innych boisk ekstraklasy nie widzieliśmy więcej piłkarzy urodzonych w roku 1998 lub młodszych.
Również mecz Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków rozpoczął się z dwoma młodzieżowcami po każdej ze stron. Lechia jest w polskiej ekstraklasie przykładem absolutnie wzorcowym. W wyjściowej jedenastce znalazło się ośmiu polskich piłkarzy, trzech z nich 21-letnich lub młodszych, dwóch wychowanków.
Lider daje przykład
Mówimy o zdecydowanym liderze, faworycie do wygrania mistrzostwa Polski mającym dość znaczną przewagę nad konkurentami. Trzech obcokrajowców w składzie to: Kuciak, Mladenovic i Paixao, a więc piłkarze absolutnie wybijający się w polskiej ekstraklasie, niestanowiący uzupełnienia zespołu, ale dający konkretną jakość, prowadzący zespół na wyższy poziom.
Okazuje się zatem, że można grać o wysokie cele z polskimi piłkarzami w składzie, wychowankami i młodzieżowcami, ale trzeba umieć dokonać odpowiedniego balastu w drużynie. Trener Stokowiec w Lechii potrafi to robić i nie przeszkadza w tym fakt, że Lechia nie ma zespołu rezerw na poziomie III ligi i drużyny w Centralnej Lidze Juniorów. Ma natomiast ciekawych, dobrze wyszkolonych pojedynczych piłkarzy.
Przykłady zagranicznych klubów z lig absolutnie topowych pokazują, że wychowankowie nie muszą być niepotrzebnym utrapieniem, ale znaczą bardzo wiele. Dynamo Kijów awansowało do 1/8 finału Pucharu Europy drużyną, w której średnio w jednym meczu 60 procent stanowią wychowankowie.
W meczu decydującym o awansie w składzie Dynama było ośmiu Ukraińców, w tym sześciu wychowanków, a z piłkarzy zagranicznych byli jeszcze tylko: Polak, Serb i Hiszpan.
Ukraińcy szkolą i inwestują
Najgroźniejszy rywal Dynamo w lidze ukraińskiej Szachtar Donieck, który grał na poziomie 1/16 finału Ligi Europy, korzysta średnio w meczu z wychowanków na poziomie 21 procent, ale też wydaje sporo na wysokiej klasy piłkarzy.
Właśnie jest w trakcie finalizacji transferu 19-letniego brazylijskiego piłkarza Furacão Tetê pozyskanego z Grêmio Porto Alegre za 10 mln euro, a nie trzeba przecież nikogo przekonywać, że Ukraina nie jest od jakiegoś czasu szczególnie przyjaznym miejscem do kontynuowania piłkarskiej kariery dla zagranicznych piłkarzy. Udaje się jednak ich do tego przekonać.
Dla porównania, polskie kluby ekstraklasy łącznie wydały w ostatnich pięciu latach na pięciu najdroższych piłkarzy nieco ponad 5 mln euro, czyli prawie dwa razy mniej niż Szachtar zapłaci za 19-latka z Brazylii. Polskie kluby łącznie w ostatnich pięciu latach dokonały tylko trzech transferów za kwotę przekraczającą 1 mln euro. Chcemy bardzo drogo sprzedawać, ale nie umiemy szkolić, inwestować, wyszukiwać.
W niemieckiej Bundeslidze dwoma z pięciu najmłodszych zespołów są RB Lipsk i Borussia Dortmund, ale nie ma w ich składach wychowanków. W RB Lipsk nie ma ani jednego, natomiast w Borussii niecałe 14 procent. Kluby te nastawione są na wyszukiwanie młodych graczy, umiejętne ich wkomponowanie w zespół.
Tak jak Pogoń uczyniła w przypadku Jakuba Piotrowskiego czy Sebastiana Walukiewicza. Taki sam zamysł był w przypadku sprowadzania do Szczecina Marcina Listkowskiego i Kamila Wojtkowskiego i wydaje się, że taki pomysł przynosi jak dotąd najwięcej korzyści. Piłkarzy wyszkolonych w klubie zdolnych do rywalizacji na poziomie ekstraklasy z każdym rokiem jest coraz mniej.
Najmocniejsi najlepiej szkolą
Co ciekawe, w najmocniejszych europejskich ligach w wyjściowych składach czołowych zespołów wychowanków jest najwięcej. W Anglii w grupie trzech klubów z największym procentem udziału w meczach wychowanków są te, które wciąż są w grze w europejskich pucharach: Manchester United (19,84 procent wychowanków), Tottenham (17,78) i Arsenal (17,17).
Podobnie jest w Hiszpanii. Klubem z największym procentem wychowanków w wyjściowym składzie jest Barcelona (32,19 procent). Inne kluby grające obecnie w europejskich pucharach też mogą się pochwalić dość dobrym odsetkiem wychowanych przez siebie graczy. W Atletico Madryt mamy 21,45 procent wychowanków, w Villareal 20,6 procent, w Valencii 18,36, w Realu Madryt 18,24 procent.
Z francuskich klubów w rywalizacji europejskiej pozostały dwa: Paris St. Germain (26,75 procent wychowanków) i Olimpique Lyon (23,32 procent). Oba są liderami pod tym względem w lidze francuskiej nastawionej na szkolenie i sprzedawanie.
Największy sukces od ponad 50 lat odniosło Dinamo Zagrzeb z 19,2-procentowym udziałem wychowanków, awans do wiosennych meczów w europejskich pucharach uzyskały też czołowe kluby z Holandii (Ajax – 34,2 procent wychowanków), Portugalii (Benfica – 17,5), Austrii (Salzburg – 17,6), Włoch (Roma – 15,1) i Czech (Slavia – 16,1).
Mistrz Białorusi opiera się na wychowankach
Z rozgrywek Ligi Europy odpadł mistrz Białorusi Bate Borysów, ale w pierwszym meczu pokonał Arsenal Londyn 1:0, a uczynił to zespołem składającym się na poziomie 49 procent z wychowanków. Niewiele jest w Europie klubów tak mocno stawiających na wychowanków i tak doskonale radzących sobie w europejskich pucharach.
W 1/16 finału Ligi Europy odpadł FC Zurich, od którego lepszy okazał się zespół Milika i Zielińskiego – Napoli. W wyjściowym składzie Szwajcarów gra aż 32,5 procent wychowanków, czyli co trzeci podstawowy piłkarz w zespole jest zawodnikiem wyszkolonym w miejscowej akademii.
Jeżeli zatem polskie kluby chcą zaistnieć w Europie, to muszą się opierać na polskich piłkarzach, wyszkolonych wychowankach. Jest to droga trudniejsza, ale tylko pozornie istnieją na to inne sposoby.
Dziś Jagiellonia walczy o czołowe miejsce w ekstraklasie, ale tylko z dwoma polskimi piłkarzami w składzie i oczywiście bez choćby jednego wychowanka. Udział wychowanków w białostockim zespole to niespełna 6 procent, w Pogoni natomiast 7,66 procent. To nie są poważne proporcje, na bazie których można budować coś trwałego i pozytywnego. ©℗
Wojciech PARADA