Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 2:0 (0:0) 1:0 Kucharczyk (63), 2:0 Ofoe (77).
Żółta kartka: Jędrzejczyk (Legia).
Sędziował Adrien Jaccottet (Szwajcaria).
Widzów: 22 210.
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Dąbrowski, Rzeźniczak, Hloušek - Guilherme (80, Nagy), Kopczyński (86, Jodłowiec), Moulin, 8. Ofoe, Radović - Kucharczyk (88, Kazaiszwili).
Pogoń: Słowik - Frączczak, Rudol, Fojut, Matynia - Delew (90, Kowalczyk), Matras, Drygas, Kort (70, Listkowski), Gyurcsó - Çiftçi (80, Kitano).
Pogoń zgodnie z oczekiwaniami przegrała w Warszawie z mistrzem Polski, zgodnie z oczekiwaniami była zespołem zdecydowanie gorszym, mającym mniej atutów, sytuacji i pomysłów na wygranie meczu.
Szanse na dobry wynik były tym bardzie znikome, że do Warszawy nie przyjechali wszyscy najlepsi gracze. Z różnych powodów zabrakło trzech kluczowych graczy: Murawskiego, Rapy i Nunesa, a wobec mizerii kadrowej stanowiło to dla trenera Moskala nie lada problem, by umiejętnie zestawić drużynę, która zagrałaby godnie.
Pogoń niespodziewanie do momentu straty pierwszego gola grała dobrze. Skutecznie się broniła, dobrze wychodziła z własnej strefy obronnej, starała się utrzymać długo piłkę przy nodze, ale przede wszystkim stoczyła z doświadczonym rywalem walkę w środkowej strefie boiska.
Piłkarze na swoich pozycjach
Trener Moskal mimo dość znacznych osłabień tak skonstruował zespół, że praktycznie żaden piłkarz nie musiał grać na nie swojej pozycji. Ten manewr okazał się słusznym posunięciem, a w przeszłości właśnie kombinowanie przy ustalaniu jedenastki powodowało, że piłkarze teoretycznie klasowi byli praktycznie bezwartościowi, bo ustawiani na nietypowych dla siebie pozycjach.
W wyjściowej jedenastce zagrało aż trzech wychowanków akademii i co zaskakujące najmniej korzystnie zaprezentował się ten najbardziej ograny - Rudol. Kort i Matynia wypadli solidnie, ten drugi zszedł z boiska zbyt szybko, dopiero wtedy przewaga Legii stawała się coraz bardziej wyraźna, natomiast Matynia dopiero w końcówce opadł z sił i spóźniał się za legionistami, wcześniej interweniował z przekonaniem, ofiarnie i z wyczuciem. Na pewno nie ustępował Nunesowi, który bywał w poprzednich meczach bardziej bezradny w konfrontacji z przeciwnikami o wiele mniej renomowanymi.
Rudol, Kort i Matynia, to nie byli jedyni wychowankowie akademii, którzy zagrali w tym meczu. Z dobrej strony pokazał się Listkowski, a kilkudziesięcio sekundowy debiut zaliczył Kowalczyk. Na boisku pojawił się też Kitano, który trafił do Pogoni, gdy był jeszcze juniorem.
Wychowankowie nie zawiedli
Jeżeli można mieć pretensji do Pogoni, że nie uzyskała lepszego wyniku, to na pewno nie z powodu obecności na boisku piłkarzy grających dotąd mniej, lub prawie wcale. Pogoń nie wygrała, bo znakomitej okazji jeszcze przy stanie 0:0 nie potrafił wykorzystać Matras, a Drygas praktycznie nie uczestniczył w organizowaniu działań ofensywnych, a w defensywie bardzo łatwo dawał się ogrywać Ofoe. Nie znajdował sposobu, jak powstrzymać błyskotliwego rozgrywającego Legii.
Pogoń nie osiągnęła też dobrego wyniku dlatego, bo po raz kolejny pozbawiona była napastnika. Ciftci praktycznie pozorował grę, nie walczył, nie starał się rozbijać obrońców Legii, nie pokazał charakteru, natomiast pokazał braki w wyszkoleniu technicznym, kiedy fatalnie przyjął znakomite podanie w pole karne od Korta.
To był dla Pogoni pożyteczny mecz. Co prawda przegrany, ale dający nadzieję, że zespół przy większym zaangażowaniu wiodących graczy może grać dobry futbol, a trener Moskal może przekonał się, że gracze drugoplanowi, ale bardziej perspektywiczni i lepiej rokujący niekoniecznie muszą mieć negatywny wpływ na poczynania całej drużyny.
Jeżeli zachowa w przyszłości więcej odwagi, to nawet pewne niedociągnięcia inaczej będą odbierane. Z większym zrozumieniem. ©℗ Wojciech Parada