Piłkarska ekstraklasa. Pogoń Szczecin - ŁKS Łódź 1:0 (0:0) 1:0 Buksa (64).
Żółte kartki: Matynia (Pogoń), oraz Ramírez, Bogusz, Kalinkowski, Kujawa (ŁKS).
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 3829.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Matynia (81, Łasicki) - Kowalczyk, Dąbrowski, Kozulj, Listkowski (85, Guarrotxena), Hostikka (76, Manias) - Buksa.
ŁKS: Budzyński - Grzesik, Juraszek, Sobociński, Bogusz - Ramirez (72, Trąbka), Piątek, Łuczak, Kalinkowski (81, Pyrdoł), Pirulo - Bryła (64, Kujawa).
Mecz Pogoni z ŁKS tylko pozornie zapowiadał łatwą przeprawę. Szczecinianie znów stanęli pod presją. W przypadku wygranej mogli awansować na pozycję lidera. Taka sytuacja miała miejsce już przed poprzednimi meczami i wtedy podopieczni trenera Runjaica nie potrafili skorzystać z okazji.
Przed meczem z ŁKS kłopoty nasiliły się. Do poważniej kontuzjowanych: Drygasa i Malca dołączyli z mniejszymi urazami: Stec, Nunes i Podstawski. Ponadto poza kadrą meczową znaleźli się: Spiridonovic i Kozłowski. Ten pierwszy nie był przez szkoleniowca zgłaszany na konferencji przedmeczowej, jako gracz niedysponowany, natomiast Kozłowskiemu był potrzebny odpoczynek po towarzyskim turnieju reprezentacji juniorów młodszych.
Trener Runjaic był zmuszony do eksperymentów, jednak nie tak dużych, bowiem w składzie znaleźli się piłkarze doskonale znani i już wielokrotnie próbowani. Graczem w zespole z najkrótszym stażem był 27-letni Dąbrowski, który jednak ma doświadczenie całkiem spore.
Pierwsza połowa nie była dobra w wykonaniu portowców. Szczecinianie częściej byli przy piłce, próbowali przedrzeć się pod bramkę przeciwnika bocznymi strefami boiska, ale nasi skrzydłowi: Hostikka i Kowalczyk nie mieli dobrego dnia. Obaj byli aktywni, przed przerwą oddali po jednym celnym strzale, ale kiepsko współpracowali z Buksą, który praktycznie pozostawiał bez podań.
Głowa Stipicy
Pogoń starała się szybko wymieniać podania, ale jednak robiła to na zbyt małej przestrzeni boiska, żeby wyprowadzić w pole przeciwnika. ŁKS głównie się bronił, ale kilka razy też zagroził. To on przed przerwą miał najlepszą okazję. Po błędzie Zecha i złym wyprowadzeni piłki, w idealnej sytuacji znalazł się Ramirez, który trafił piłką w głowę Stipicy, a futbolówka następnie odbiła się od poprzeczki.
Chorwacki bramkarz znów uratował nas od pewnej straty gola, zrobił to już nie po raz pierwszy i spowodował, że do przerwy żadnej ze stron nie udało się trafić do bramki rywala.
W Pogoni najlepszej okazji przed przerwą nie wykorzystał Kowalczyk, który po indywidualnej akcji trafił z bliska w nogi bramkarza drużyny gości. Grający po raz pierwszy w ekstraklasie Budzyński nie odczuwał tremy, w kilku sytuacjach spisywał się bardzo dobrze, czym jeszcze mocniej utrudniał miejscowym wdarcie się z piłką do bramki przeciwnika.
Druga połowa nie przyniosła dużego przełomu. Trener Runjaic zdając sobie sprawę z mizerii na ławce rezerwowych nie dokonał w przerwie żadnych zmian. Liczył na przebudzenie piłkarzy na boisku występujących od początku, ale to nie następowało.
Pogoń miała przewagę, ale atak pozycyjny rozgrywała wolno, bez polotu. ŁKS jeszcze mocniej wycofał się do defensywy, w akcje ofensywne angażował coraz mniej piłkarzy i rokowania co do dalszej części meczu z minuty na minutę były coraz bardziej niepokojące.
Buksa odmienił mecz
Wszystko odmieniło się po 20 minutach drugiej połowy. Coraz mocniej aktywny był Buksa. Wychodził po piłki daleko poza pole karne i przy jednej z takich sytuacji został sfaulowany. Sam poszkodowany postanowił wykonać rzut wolny i zrobił to na tyle skutecznie, że Pogoń objęła prowadzenie.
Gol był trochę kuriozalny, a sytuacja dla Pogoni szczęśliwa. Buksa źle wykonał stały fragment gry, piłka leciała prosto w mur, ale zdołała go jakimś sposobem ominąć, następnie trafiła w słupek i wturlała się do bramki. Buksa pewnie nie wykonywałby rzutu wolnego z tej strony boiska, gdyby na boisku był Nunes. To była pozycja ewidentnie dla niego.
Buksa zdobył swoją trzecią bramkę w sezonie i drugą w kolejnym spotkaniu. Trzeba mieć nadzieję, że duże zamieszanie związane z jego transferem znacznie odmieni jego psychikę, a piłkarz skoncentruje się na grze, zdobywaniu goli i budowaniu swojej pozycji w ekstraklasie, by w przyszłym roku zapracować na dobry zagraniczny transfer.
ŁKS po stracie bramki trochę się otworzył, dla Pogoni zrobiło się nieco więcej miejsca, było kilka szans na przeprowadzenie kontr i zdobycie drugiego gola. Szczecinianie nie stwarzali jednak kolejnych okazji, nie mieli w sobie zbyt dużej ofensywnej mocy, najgroźniejszy był Buksa, ale miał kłopot z trafieniem w bramkę przeciwnika.
Pogoń zrehabilitowała się za porażkę na własnym boisku z Wisłą Płock, ale stylem ponownie nie zachwyciła. Być może nietaktem jest wypominanie drużynie gry nie do końca efektownej, wygrana dała bowiem fotel lidera, a to w Szczecinie nie zdarza się zbyt często. Trzeba jednak zauważyć, że niemal każde zwycięstwo szczecinian jest mocno wymęczone. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser