W czwartkowy wieczór Arka Gdynia rozegra swój pierwszy po 38 latach mecz w europejskich pucharach. Rywalizacja z roku 1979 z bułgarskim zespołem Beroe Stara Zagora była jak dotąd jedyna, zakończyła się porażką, a bardzo duży wpływ na tamtą drużynę mieli byli piłkarze szczecińskich klubów.
W roku 1979 - w tym samym, w którym Pogoń spadła do II ligi - Arka wywalczyła puchar Polski, pokonując w finale faworyzowaną Wisłę Kraków 2:1. Trenerem drużyny był Czesław Boguszewicz.
Do dziś to najmłodszy trener w Polsce, któremu udało się wywalczyć krajowe trofeum. Miał wówczas 29 lat. Rok wcześniej miał jechać na mistrzostwa świata do Argentyny. Był ulubieńcem trenera Jacka Gmocha, grał w eliminacyjnym meczu z Danią w Kopenhadze, wygranym przez biało-czerwonych po golach Lubańskiego 2:1. Karierę przerwała kontuzja oka.
Boguszewicz miał w składzie dwóch szczecinian. Wiesław Kwiatkowski i Tadeusz Krystyniak byli rówieśnikami, rodowitymi szczecinianami, a do Arki ściągnął ich Stefan Żywotko. Tak samo uczynił z Boguszewiczem - już wtedy reprezentantem Polski, co spotkało się z wyraźną dezaprobatą szczecińskich kibiców.
- Kibice Arki i Pogoni nie lubili się - wspomina Z. Kozłowski. - Ci ze Szczecina mogli wybaczyć, że do Arki odeszli piłkarze Arkonii, ale Czesiowi już nie darowali. Boguszewicz wystąpił w jednym meczu w Szczecinie przeciwko Pogoni, której wiele zawdzięcza. Portowcy ze Szczecina wygrali 2:0.
Kwiatkowski i Krystynia to byli piłkarze, którzy zdobywali gole w historycznych dla Arki wydarzeniach. Krystyniak w Gdyni do dziś wspominany jest, jako gdyński Jan Domarski. To dlatego, że zdobył zwycięską bramkę dla Arki w finałowym meczu o puchar Polski z Wisłą Kraków - gola, który na lata stał się symbolem i synonimem sukcesu - niespodziewanego i przełomowego.
Kwiatkowski natomiast to był piłkarz, który zdobył pierwszego gola dla Arki w meczu o europejskie puchary. Jesienią roku 1979 Arka mierzyła się z Beroe Stara Zagora. W pierwszym meczu wygrała 3:2, by w rewanżu przegrać 0:2, tracąc oba gole w pierwszej połowie meczu.
W Bułgarii zgotowano Arce prawdziwą mękę. W hotelu nie było wody, interweniować w tej sprawie musiała polska ambasada. Obiady podawane były z opóźnieniem i zimne. Sędziowanie też było stronnicze.
Jak twierdzą obserwatorzy, nie było sposobu, by wygrać w uczciwej walce. Szkoda, bo w drugiej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów Beroe trafiło na Juventus Turyn, a to byłoby święto w Gdyni nie do przecenienia. (par)