Kołobrzeżanie grający bez swojego najlepszego strzelca, pauzującego za kartki Brazylijczyka Jonathana Júniora, doznali najwyższej w tym sezonie porażki i to w pełni zasłużonej, nie tylko dlatego, że gorszy dzień miał bramkarz Marek Kozioł, wcześniej ratujący Kotwicę z wielu opresji. Trener zachodniopomorskich piratów Ryszard Tarasiewicz, wcześniej prowadzący Arkę, z powodu nadmiernych emocji ukarany został żółtą kartką.
Piłkarska I liga: Arka Gdynia - Kotwica Kołobrzeg 5:0 (3:0); 1:0 Kike Hermoso (13), 2:0 Szymon Sobczak (18), 3:0 Szymon Sobczak (39), 4:0 Karol Czubak (55), 5:0 Kacper Skóra (90+5).
Kotwica: 88. Marek Kozioł - 7. Łukasz Kosakiewicz, 21. Michał Kozajda, 66. Piotr Witasik, 27. Tomasz Wełna (67, 6. Kamil Kort), 22. Wołodymyr Kostewycz - 10. Michał Cywiński (59, 70. Leon Kreković), 24. Filipe Oliveira, 80. Zvonimir Petrović, 29. Marcel Bykowski (59, 15. Miłosz Kurowski) - 9. Filip Kozłowski.
Żółte kartki: Michał Rzuchowski, Filip Kocaba - Petrović, Wełna, Witasik. Sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń). Widzów: 8094.
Spotkanie rozpoczęło się pechowo dla gości, którzy już w 13. minucie stracili gola po strzale Hermoso, a pięć minut później po dalekim uderzeniu Sobczaka i rykoszecie od jednego z kołobrzeżan, piłka skozłowała przed golkiperem przyjezdnych i myląc go wpadła do siatki, co dopełniło czary goryczy. Być może Kotwica miałaby szansę na odwrócenie losów pojedynku, gdyby grała w liczebnej przewadze, ku czemu były przesłanki, ale arbiter zadecydował inaczej. Otóż już na samym początku żółtą kartkę otrzymał wychowanek szczecińskiego SALOS-u Rzuchowski, który latem trafił do Gdyni z ekstraklasowego Śląska Wrocław, a winowajca wkrótce potem ponownie mocno przewinił. Sędzia był jednak pobłażliwy, ale trener Arki Tomasz Grzegorczyk, były piłkarz i szkoleniowiec m.in. Błękitnych Stargard, już w 28. minucie zdjął szczecinianina z boiska.
Losy pojedynku rozstrzygnęły się praktycznie w 39. minucie, w której Sobczak nie wykorzystał co prawda rzutu karnego, gdyż Kozioł obronił, ale dobitka niefortunnego strzelca była już skuteczna. Jedenastka podyktowana została po konsultacji z VAR-em, a powodem była niefortunna interwencja Kosakiewicza, który kopnął w kolano jednego z gdynian, choć nie skończyło się to upadkiem piłkarza Arki. Decyzja sędziowska była jednak słuszna, bo według przepisów liczą się czyny, a nie ich konsekwencje, zaś karze może podlegać nie tylko kopnięcie, ale nawet usiłowanie... Po przerwie i w doliczonym czasie gospodarze dokończyli egzekucji, którą wykonali na piątkę! (mij)