Takafumi Akahoshi pojedzie do Białegostoku jako gracz, od którego zacznie się sporo wymagać. 30-letni rozgrywający ma już za sobą bardzo pechowy okres. Praktycznie nie przepracował okresu przygotowawczego. Gdy go nadrobił, zaczął intensywniej trenować, zaliczył krótki epizod w spotkaniu z Koroną Kielce, to odniósł kolejną kontuzję.
Początkowo przypuszczano, że przerwa potrwa maksymalnie cztery tygodnie, ale Akahoshiego nie było na boisku przez prawie dwa miesiące. Obecnie czuje się już dobrze, trenuje z pełnymi obciążeniami, wszedł na boisko na krótko w środowym meczu z Jagiellonią i jest gotowy do poważniejszych wyzwań już podczas niedzielnego meczu w Białymstoku.
- Aka daje pozytywne sygnały – ocenia formę piłkarza trener Kazimierz Moskal. - Opinie na temat jego gry w drużynie rezerw też są pozytywne. Nie chcieliśmy go forsować zbyt szybko, ale czas rehabilitacji i powrotu do formy chyba minął i będziemy chcieli wymagać od Aki całkiem sporo.
Nie ma wątpliwości, że system gry preferowany przez Kazimierza Moskala jest stworzony dla japońskiego rozgrywającego.
- Nie ukrywam, że mocno licze na powrót do zdrowia i formy Akahoshiego – mówił podczas okresu leczenia Japończyka trener Moskal.
Do postawy Akahoshiego w poprzednim sezonie było sporo zastrzeżeń. Piłkarz nie strzelał goli, nie zaliczał asyst, grał zbyt bojaźliwie, miękko i statycznie. Nie mógł jednak się wykazać dobrą techniką, grą kombinacyjną przy założeniach, że drużyna się broni, kieruje dalekie podania do najwyżej ustawionych zawodników. Taki sposób grania preferował trener Michniewicz i nie było szans, żeby odnalazł się w tym piłkarz pokroju Akahoshiego.
Zawodnik swój najlepszy okres gry demonstrował za kadencji trenera Dariusza Wdowczyka, ale tylko z początkowego okresu jego pracy. Wtedy gra zespołu skupiona była wokół Japończyka i występującego obok niego Takui Murayamy.
Istnieje duża szansa, że Akahoshi stworzy nowy duet Samurajów, ale tym razem z Seiyą Kitano. Póki co, obaj Japończycy muszą wywalczyć pewne miejsce w wyjściowym składzie, a na dziś nie jest to jeszcze takie pewne. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser