Sobota, 30 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. 73 urodziny Zenona Kasztelana

Data publikacji: 16 listopada 2019 r. 14:52
Ostatnia aktualizacja: 16 stycznia 2022 r. 11:23
Piłka nożna. 73 urodziny Zenona Kasztelana
 

Zenon Kasztelan w sobotę 16 listopada kończy 73 lata. To jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii Pogoni Szczecin, jej wychowanek, reprezentant Polski. Jego pech polegał na tym, że był prawie rówieśnikiem Kazimierza Deyny.

Obaj występowali na tej samej pozycji. Starsi kibice pamiętają jednak, że rzuty wolne wykonywane przez Kasztelana były tej samej jakości, co rogale Deyny. Obaj zdobywali mnóstwo goli ze stałych fragmentów gry.

Kasztelan jest jednym z trzech piłkarzy w historii Pogoni, któremu udało się rozegrać dla szczecińskiego klubu przynajmniej 300 spotkań w ekstraklasie. Pozostali dwaj to: Leszek Wolski i Mariusz Kuras. Więcej ma na swoim koncie tylko ten pierwszy – też wychowanek.

Kasztelan jest jednym z pięciu graczy, którym udało się zdobyć dla Pogoni przynajmniej 50 goli na poziomie ekstraklasy. Prócz niego są jeszcze w tym gronie: Leszek Wolski, Marian Kielec, Robert Dymkowski i Marek Leśniak, a więc sami napastnicy. Kasztelan był natomiast przez większą część swojej kariery pomocnikiem, a w końcówce swojej przygody z piłką nawet środkowym obrońcą.

Trzy gole w debiucie

W roku 1960 w wieku niespełna 14 lat rozpoczął regularne treningi w drużynie Pogoni Szczecin. 5 lat później zadebiutował w pierwszej drużynie Pogoni, która grała w II lidze mecz z Górnikiem Wałbrzych i strzelił w debiucie trzy gole. Na mecz dotarł prosto z finałowego turnieju o mistrzostwo Polski juniorów.

Zagrał w 333 meczach (w 310 w ekstraklasie) i zdobył 57 bramek. Od roku 1969 przez 5 kolejnych lat nie opuścił nawet jednej minuty w I-ligowym meczu Pogoni. Był bliski powołania do reprezentacji Polski na mistrzostwa świata do NRF. Ostatecznie na turniej nie pojechał, bo trener Kazimierz Górski miał swoich faworytów, na których później nie zawiódł się.

– Gdy rozpoczynałem grę w Pogoni, to nie było takich naborów, jak obecnie – wspomina Z. Kasztelan. – Trenowaliśmy i graliśmy na bocznym boisku. Kto chciał, ten przychodził. Za ulicą, gdzie obecnie jest boisko ze sztuczną trawą, była wtedy świniarnia i góry piaskowe. Stadion znajdował się na Pogodnie, a to była pod koniec lat 50. ubiegłego wieku dzielnica na skraju miasta.

Wezwanie od Żywotki

Minęło 5 lat od jego pierwszego treningu, kiedy Kasztelan odniósł pierwszy sukces. Drużyna juniorów Pogoni wywalczyła wtedy w Toruniu tytuł wicemistrzów Polski. Kasztelan nie grał już w ostatnim meczu, bo wezwany został do Szczecina przez trenera pierwszego zespołu Stefana Żywotkę.

– Miałem zagrać w meczu pierwszej drużyny – wspomina Kasztelan. – Miałem wówczas 18 lat, Pogoń spadła do drugiej ligi, nie czułem tremy, byłem dobrze przygotowany. Strzeliłem Górnikowi Wałbrzych 3 gole i na stałe wdarłem się do pierwszego składu Pogoni.

– Objąłem zespół, który miał powrócić do pierwszej ligi – wspomina trener pierwszej drużyny, Stefan Żywotko. – Przegraliśmy w pierwszym spotkaniu z  Hutnikiem w Krakowie 0:2 i wiedziałem, że na piłkarzach ze starej gwardii nie można budować nowej drużyny. Dlatego nie bałem się dać szansy Zenkowi. Wiedziałem, że to zdolny chłopak i wykorzysta swoją szansę. Nie zawiodłem się.

To był wtedy zespół, w którym najwięcej do powiedzenia mieli tacy piłkarze, jak Kielec, Fiałkowski, Gacka. Uznali, że młokos ma dar do strzelania goli i szybko zaakceptowali go w drużynie.

– Grałem w I drużynie tylko pół roku. Potem trafiłem do wojska i przez rok reprezentowałem barwy Zawiszy Bydgoszcz - wspomina Kasztelan.

Kasztelan, Szaryński, Waliłko

W Szczecinie był wtedy urodzaj dobrych, młodych piłkarzy. Rok przed wywalczeniem przez Pogoń tytułu wicemistrza Polski, mistrzostwo kraju zdobyła Arkonia z takimi piłkarzami, jak Szaryński czy Waliłko – też pomocnikami znakomicie rokującymi.

– W regionalnych rozgrywkach juniorów walka szła na całego – wspomina Kasztelan. – To były mecze o wielkich ciężarze gatunkowym, szykowaliśmy się na nie z wielkim zapałem. Dobrych juniorskich drużyn było w Szczecinie więcej. Wtedy młody chłopak nie miał innej alternatywy jak granie w piłkę.

– Gdyby Szaryński trafił do Pogoni zamiast do Górnika, to mógł stworzyć z Kasztelanem i Kielcem taki tercet ofensywnych piłkarzy, który doprowadziłby Pogoń nawet do mistrzostwa Polski – mówił Henryk Waliłko, rówieśnik Kasztelana.

Zenon Kasztelan rozegrał 6 meczów w I reprezentacji Polski. Zadebiutował w spotkaniu z Irlandią we Wrocławiu, ale kolejne zaliczył podczas amerykańskiego tournee w roku 1973.

– Rozgrywaliśmy towarzyskie mecze z USA, Kanadą i Meksykiem – mówi Kasztelan. – Graliśmy głównie dla Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej. To nie były poważne mecze, nie mogły decydować o przydatności w reprezentacji. Ja jednak później w kadrze już nie grałem.

Z Deyną w reprezentacji

Kasztelan grał u boku między innymi Kazimierza Deyny. Wtedy był to niekwestionowany lider reprezentacji Polski, jej kapitan i przywódca.

– Zauważało się i czuło, że jest to ważna postać w zespole – kontynuuje Kasztelan. – Dobrych graczy było jednak więcej.

Obaj byli specjalistami od wykonywania stałych fragmentów gry. Ich charakterystyczne rogale siały popłoch wśród bramkarzy.

– Nie wiem, który z nas był pod tym względem lepszy. Zarówno Deyna, jak i ja strzeliliśmy z rzutów wolnych sporo bramek – wspomina Kasztelan.

W Polsce było wówczas więcej piłkarzy, potrafiących kreować grę. Deyna był oczywiście najlepszy, ale Kasztelan i Bula z Ruchu Chorzów byli tuż za nim.

– Na mistrzostwach świata do NRF pojechał tylko Deyna – mówi Kasztelan. – Trener Górski miał swoich faworytów. Niektóre jego decyzje mogły dziwić i zaskakiwać, ale nikt ich nie kwestionował, bo były sukcesy. Dla Deyny nie chciał robić konkurencji. Chciał, żeby czuł się przez to komfortowo i tak było w istocie.

Powołanie od Gmocha

Dla Kasztelana to nie było pożegnanie z reprezentacją. W roku 1976 rewelacją rundy jesiennej była Pogoń. Trzech jej piłkarzy: Henryk Wawrowski, Zbigniew Kozłowski i Zenon Kasztelan otrzymało powołanie na eliminacyjny mecz do mistrzostw świata z Portugalią w Porto. Nigdy wcześniej, ani później taka sytuacja nie miała w Pogoni miejsca. Żaden z nich jednak w wygranym 2:0 meczu nie zagrał. Wszyscy przesiedzieli pełne 90 minut na ławce rezerwowych.

– To była moja ostatnia przygoda z reprezentacją – mówi Kasztelan. – Miałem już wówczas 30 lat i zdawałem sobie sprawę, że trener Jacek Gmoch stawiać będzie na młodych: Terleckiego, Bońka czy Nawałkę. Tak też się stało.

Kasztelan swoją piłkarską karierę zakończył w wieku 36 lat. Było to 17 lat temu po jego debiucie w meczu z Górnikiem Wałbrzych. 37 lat temu w roku 1982 to był bardzo zaawansowany wiek dla piłkarza.

– Na szczęście omijały mnie groźne kontuzje – wspomina popularny „Jojo”.

W swoim ostatnim okresie przygotowawczym w przerwie zimowej sezonu 1981/81 trenował w parze z niespełna 18 letnim Markiem Leśniakiem. To była prawdziwa wymiana pokoleniowa, choć nie wszyscy wtedy mogli zdawać sobie z tego sprawę.

– Trenowaliśmy razem w parach – mówi Kasztelan. – Ja widocznie byłem już za stary, a Leśniak jeszcze za młody w stosunku do reszty zespołu – śmieje się Kasztelan.

Pokoleniowa wymiana

Obu dzieliła różnica 18 lat. Wiosna 1982 roku to była ostatnia runda w karierze Kasztelana i pierwsza w życiu Leśniaka. Kasztelan rozpoczynał swoją przygodę z Pogonią jako napastnik, a skończył jako obrońca.

– Nie pamiętam, kiedy dokładnie zostałem przekwalifikowany z napastnika na pomocnika – mówi Kasztelan. – Pod koniec kariery grałem już tylko na stoperze, bo wiadomo, że sił już nie było za wiele, a chciało się pomóc drużynie.

Futbol, z którym zetknął się Kasztelan podczas swojej piłkarskiej kariery był zupełnie inny od tego, jaki jest dziś.

– Pamiętam dzień w którym debiutowałem w drużynie seniorów – mówi Kasztelan. – Potem chodząc ulicami czułem na sobie spojrzenia szczecinian, którzy rozpoznawali mnie, czasem chcieli porozmawiać, dodawali otuchy.

Były oczywiście momenty mniej przyjemne. Pogoń nie była potentatem na krajowym podwórku.

– Zawsze jednak miło było utrzeć nosa faworytom – wspomina Kasztelan. – Przegrywały u nas: Legia i Górnik. To były wtedy potęgi europejskiego formatu. Ze Stalą Mielec mieliśmy zawsze problemy. Przegrywaliśmy z nimi praktycznie przed wyjściem na boisko. Nigdy nie było sytuacji, żeby na stadionie zasiadało 2 lub 3 tysiące widzów. 10 tysięcy to było minimum. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Piotrek z Essen
2022-01-16 10:31:43
Zenek miło czytać takie rzeczy o Tobie miałem okazje i zaszczyt kopać piłkę z Tobą amatorsko ale jednak …nie każdy miał to szczęście pozdrawiam z Essen
RP
2019-11-16 19:25:28
Super gość.
rówieśnik Pogoni
2019-11-16 16:15:02
Panie Zenku! Dla mnie jest Pan najlepszym piłkarzem w historii szczecińskiego sportu. Sto lat w dobrym zdrowiu!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA