15 marca 1959 roku Pogoń Szczecin rozegrała premierowy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przegrała na własnym boisku z Gwardią Warszawa 0:1 (0:0) po golu Stanisława Hachorka (68 minuta). Dziś mija 59 lat od tamtego wydarzenia.
W tamtym spotkaniu debiutowało w szczecińskim zespole dwóch piłkarzy: Eugeniusz Ksol i Stanisław Mielniczek. Ten pierwszy wpisał się później na trwałe w do historii szczecińskiego klubu jako piłkarz, ale przede wszystkim, jako trener. Ten drugi okazał się strzelcem pierwszej w dziejach klubu bramki w ekstraklasie. 15 marca 1959 roku jeszcze tego nie dokonał.
Po dwuletniej przerwie powrócił do Pogoni Teodor Jabłonowski. Przez dwa sezony występował w pobliskiej Arkonii, w której pełnił służbę wojskową. Jeszcze zatem pół roku wcześniej rywalizował w barwach Arkonii o awans z Pogonią, której był wychowankiem.
Pogoń grała w składzie: Konarski – Dzomalski, Leszczyński, Nowacki, Ksol – Przybylski, Jabłonowski, Wiśniewski – Jaworski, Kalinowski, Mielniczek.
Mundurowe resorty
Gwardia Warszawa była po wojnie tym klubem, który miał dla Legii stanowić konkurencję w mieście. Chodziło o to, by Polonia przestała się w stolicy liczyć, a kibice swoją sympatię skierowali w inną stronę. Zarówno Legią, jak i Gwardią opiekowały się mundurowe resorty. Nic zatem dziwnego, że nie tylko Legia była klubem, który liczył się w krajowej rywalizacji.
15 marca 1959 roku szczeciński stadion wypełnił się po brzegi, a do Szczecina zjechała drużyna, mająca w swoim składzie graczy nietuzinkowych.
- O takich piłkarzach, jak Hachorek, Baszkiewicz, czy Stefaniszyn słyszeliśmy tylko z prasy - mówi po latach Teodor Jabłonowski.
Stefaniszyn i Hachorek, to byli reprezentanci Polski. Ten pierwszy należał do najlepszych bramkarzy w kraju, uczestniczył dwukrotnie w Igrzyskach Olimpijskich - w roku 1952 i 1960.
- Pokonać go było bardzo trudno - kontynuuje Jabłonowski. - Przekonaliśmy się o tym sami w naszym premierowym występie, który przegraliśmy 0:1.
Trudny przeskok z II ligi
Gwardia okazała się zespołem stabilniejszym i bardziej doświadczonym. Początek sezonu pokazał, że przeskok do najwyższej klasy rozgrywkowej był bardzo trudny.
- Gwardia grała bardzo twardo, dla większości z nas to była pierwsza przygoda z ekstraklasą - tłumaczy Jabłonowski.
Choć Jabłonowski wrócił do Pogoni po dwóch latach, koledzy z drużyny przyjęli go serdecznie i liczyli na pomoc w grze z potentatami krajowego futbolu.
- Ta Pogoń która po raz pierwszy awansowała do ekstraklasy, tworzyła się już dużo wcześniej - mówi Jabłonowski. - Już w połowie lat 50 ubiegłego wieku mieliśmy ten sam trzon zespołu, co kilka lat później. (par)