Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. 55 lat po reprezentacyjnym debiucie

Data publikacji: 11 października 2017 r. 14:57
Ostatnia aktualizacja: 11 października 2017 r. 16:14
Piłka nożna. 55 lat po reprezentacyjnym debiucie
 

55 lat temu, dokładnie 11 października 1962 roku odbył się towarzyski mecz piłkarski Polska – Maroko. Spotkanie rozegrane zostało na stadionie X-lecia w Warszawie i zakończyło się dość niespodziewanym remisem 1:1.

To był historyczny moment dla szczecińskiej piłki nożnej. Po raz pierwszy bowiem w meczu pierwszych reprezentacji zaprezentowali się piłkarze szczecińskich klubów: Marian Kielec z Pogoni Szczecin i Władysław Gzel z Arkonii Szczecin.

Obaj mieli wówczas po 20 lat, stanowili nadzieję nie tylko szczecińskiej, ale też reprezentacyjnej piłki nożnej. Przyszłość pokazała, że Kielec stał się gwiazda jedynie lokalna, natomiast Gzel po spadku Arkonii w roku 1964 do drugiej ligi wyjechał ze Szczecina, zasilił barwy Zagłębia Sosnowiec i grał w tym klubie do zakończenia kariery w roku 1972.

Kielec i Gzel byli zawodnikami z rocznika 1942, uchodzącego w naszym kraju za wyjątkowo utalentowanego. Piłkarze z tego rocznika w roku 1961 wywalczyli wicemistrzostwo Europy juniorów, z tego rocznika wywodzili się tacy piłkarze, jak: Zygfryd Szołtysik, Antoni Piechniczek, Janusz Żmijewski, Henryk Apostel, Erwin Wilczek, Jerzy Musiałek, czy Józef Janduda. Ten ostatni w roku 1970 trafił nawet do Pogoni, przez trzy sezony stanowił trzon szczecińskiej defensywy.

Pierwszy i ostatni mecz

Dla Mariana Kielca to był reprezentacyjny debiut i jak się później okazało jedyny występ w reprezentacji.

- Byłem wtedy w życiowej formie, w sezonie 1962/63 zostałem królem strzelców. Zdobyłem 18 goli – opowiada Kielec. - Drużyna broniła się przed spadkiem. Może gdybym zmienił klub, to tych występów byłoby więcej. Nigdy jednak nie żałowałem tego. Pogoń miałem w sercu, nie wyobrażałem sobie grać w innym mieście i dla innego klubu.

Kielec w spotkaniu z Marokiem wyszedł w pierwszym składzie. W drużynie występowali wówczas: Hubert Kostka, Jacek Gmoch, Henryk Apostel. Napastnik Pogoni rozegrał tylko pierwsza połowę meczu, zmienił go Erwin Wilczek, strzelec jedynego gola. Gzel wystąpił w roli zmiennika. W 65 minucie zastąpił Apostela.

To był czas, kiedy w zaledwie 14-zespołowej ekstraklasie występowały dwa szczecińskie kluby: Pogoń i Arkonia i tym silniejszym był zespół z Lasku Arkońskiego. W sezonie 1962/63 Arkonia zajęła 6 miejsce, co do dziś pozostaje największym wyczynem tego klubu i prawdopodobnie nigdy już ten klub nawet nie zbliży się do takiego osiągnięcia.

Arkonia szóstą siłą w kraju

Arkonia w tamtym czasie była słabsza jedynie od koalicji klubów śląskich, w tabeli wyprzedzała nie tylko portowców, ale też inne markowe kluby: Legię Warszawa, Gwardię Warszawa, ŁKS Łódź, Lecha Poznań, Lechię Gdańsk, czy Wisłę Kraków.

Władysław Gzel był w drużynie Arkonii postacią absolutnie fundamentalną. Do dziś pozostaje najlepszym strzelcem tego klubu w jego historii występów w ekstraklasie. W barwach Arkonii rozegrał na najwyższym poziomie 55 spotkań i zdobył 24 gole.

Do drużyny wprowadzał młodszych wychowanków: Ryszarda Mańkę i Władysława Szaryńskiego, późniejszych reprezentantów kraju, ale już w barwach innych klubów, niż Arkonia. Gzel do dziś pozostaje jedynym reprezentantem kraju, który zagrał jako piłkarz Arkonii.

Również Kielec bardzo długo pozostawał jedynym reprezentantem z Pogoni. W roku 1968 zadebiutował w kadrze Waldemar Folbrycht, natomiast w roku 1970 wspomniany Mańko. To były jednak występy równie incydentalne, jak w przypadku Kielca. Dopiero w latach 70 trener Kazimierz Górski chętniej i częściej powoływał piłkarzy ze Szczecina: Henryka Wawrowskiego (też wychowanek Arkonii), Zenona Kasztelana, czy Czesława Boguszewicza.

Kielec wspomina, że miał wiele propozycji z najmocniejszych polskich klubów, ale nigdy nie zastanawiał się nawet nad opuszczeniem Szczecina. W latach 60 ubiegłego wieku jednym z najlepszych polskich bramkarzy był Wojciech Frączczak. Zdaniem jego ówczesnego kolegi klubowego Bogdana Maślanki nie był wcale gorszy od Huberta Kostki. Nie zdołał zadebiutować w kadrze tylko z tego powodu, że Kostka reprezentował Górnika Zabrze, a Frączczak występował w klubie z dalekiego Szczecina. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

PRAWDA O WOJTKU FRACZCZAKU BYLA JESZCZE INNA TEZ..
2017-10-11 15:49:30
NO TAKA ZE BYL NAPEWNO LEPSZYM BRAMKARZEM OD TOMASZEWSKIEGO ROWNIEZ!!!!!!! INNA BYLA GRA OBRONNA I WSZYSTKO ZALEZALO wtedy od czworki obroncow i wlasnie Wojtka.Ta czworka wtedy to:Szlinter-Maslanka-Fialkowski-Folbrycht i pamietam ze kiedys az 9 meczow nikt nam bramki nie strzelil..Oczywiscie Wojtek Fraczczak naprawial to co nam sie czasem nie udawalo..a te 9 meczow to bylo tematem wtedy calej pilkarskiej Polski..Derby Atrkonia-Pogon w Lasku Arkonskim pamietam bo po meczu derbowym kiedys wyczytalem ze gralem lepiej jak myslalem i zdaniem Kuriera ..jak z nut.Poszukajcie moze macie to w swoim archiwum.Szef Kosobucki zawsze siedzial na trybunie w Lasku Arkonskim i tam ocenial czy ktos nadaje sie do Pogonii ha..ha..!. tak trafilem do Pogonii bo w meczu Arkonia-Olimpia Poznan udalo mi sie strzelic 3 gole glowa tej Arkonii po kornerach i bylo 4-4.Pozniej juz Stasiu Lajpold na polecenie szefa Kosobuckiego odnalazl mnie daleko od Szczecina w Obornikach pod Poznaniem i mnie zabral do Szczecina a ja zobaczylem z bliska najlepszy napewno organizacyjnie wtedy klub w Polsce.Moze jeszcze te dobre czasy wroca do Pogonii czego serdecznie zycze i pozdr.ze Szwecji. BM

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA