Pogoń przygotowywała się do rundy wiosennej bez dwóch piłkarzy, którzy rozpoczęli poprzednią rundę w podstawowym składzie: Guarrotxeny i Buksy. Z tego pierwszego Kosta Runjaic zrezygnował, ten drugi został sprzedany. Słabo spisująca się formacja ofensywna doznała kolejnych ubytków.
Okres zimowy charakteryzuje się bardzo małymi zmianami w kadrach poszczególnych zespołów, konkretne ruchy transferowe odbywają się głównie latem, wtedy więcej piłkarzy szuka nowych klubów, następują zmiany trenerów, powstają nowe piłkarskie projekty. Zimą można liczyć ewentualnie na uzupełnienia.
Pogoń za kadencji Kosty Runjaica w ciągu pięciu okienek transferowych pozyskała 23 piłkarzy. Tylko co trzeci z nich trafił do Pogoni zimą, pozostali zostali sprowadzeni latem. Z tych 23 piłkarzy ośmiu nie ma już w Pogoni. Każdy z nich opuścił klub przed wygaśnięciem kontraktu. Nie ma ani jednego gracza zakontraktowanego zimą dwa lata temu.
Jeżeli piłkarz opuszcza klub pół roku lub rok od podpisania umowy bez kwoty odstępnego, to nie można o pobycie takiego gracza powiedzieć niczego dobrego. Z tych ośmiu piłkarzy, którzy w ostatnich pięciu okienkach transferowych (trzech zimowych) trafili do Pogoni, ale ich już nie ma, jest dwóch, którzy zaliczyli zaledwie niespełna półroczny epizod: Rasmussen i Izumisawa.
Ofensywne niewypały
Obaj byli graczami ofensywnymi, mającymi za sobą poważną piłkarską przeszłość. Okazali się jednak sporymi rozczarowaniami, podobnie jak inne zimowe transfery z dwóch poprzednich okienek transferowych: Budziłek, Błanik czy Hostikka. Jedynie o Bartkowskim nie da się powiedzieć, że jest całkowitym zawodem. Trudno jednak też traktować go jako wzmocnienie.
Szczególnie o Hostice można powiedzieć, że dostawał nieco więcej szans od poprzedników z tego powodu, że dostrzeżono w nim potencjał, poza tym był młody i rozwojowy. Okazało się, że to za mało, żeby dostosować się do wymagań, dostając nawet pełny rok na aklimatyzację i dwa okresy przygotowawcze. Brak goli i jedna asysta w ciągu pełnych 12 miesięcy to dorobek mocno niezadowalający.
Pogoń w ciągu pięciu okienek transferowych pozyskała 23 piłkarzy, z których aż 14 to obcokrajowcy. To cały czas pokazuje, że jednak w Polsce bardzo trudno o solidne wzmocnienia, szuka się ich raczej w innych krajach, wśród piłkarzy lepiej wyszkolonych, z większym potencjałem, ale jednak nie zawsze spełniających oczekiwania z powodów nie tylko piłkarskich.
Z 14 pozyskanych w ostatnich trzech latach obcokrajowców nie ma w klubie już trzech (Rasmussen, Izumisawa, Guarrotxena). Dwóch pierwszych trafiło do Pogoni w przerwie zimowej. To jest czas, w którym raczej nie dokonuje się dobrych transferów i szczeciński klub dobrze o tym wiedział decydując się na sprzedaż swojego najlepszego napastnika Buksę. Mimo to nie zawahał się.
Skoro Rasmussen czy Izumisawa byli zimą dostępni przez taki klub jak Pogoń, to już wtedy powinna się zapalić lampka, że coś może być z nimi nie tak. Przekonaliśmy się o tym bardzo szybko. Dla tego pierwszego to był zmierzch kariery, dla tego drugiego przyjazd w nieznane bez umiejętności komunikacji w obcym języku.
Pierwsze wrażenie korzystne
Obcokrajowcy zawsze na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze pod niemal każdym względem. Dobrze prezentują się na boisku, Pogoń wydaje się dla nich dobrym miejscem, jednak z wieloma z nich są bardzo duże problemy, głównie aklimatyzacyjne. Dla wielu z nich to pierwszy pobyt w klubie zagranicznym i wiąże się to z dużym ryzykiem.
Letnie okienko transferowe było wyjątkowe udane. Z siedmiu pozyskanych piłkarzy tylko trzech trafiło do Pogoni na zasadzie transferów gotówkowych. Według danych z Transfermarkt.de, Pogoń zapłaciła latem ubiegłego roku za trzech piłkarzy (Łasicki, Spiridonovic, Dąbrowski) blisko 0,5 mln euro, czyli niewiele ponad 10 procent tego, ile uzyskała ze sprzedaży Walukiewicza. Zbyt rozrzutna zatem nie była, ale transferów dokonała dobrych.
Z trójki piłkarzy pozyskanych za kwotę odstępnego tylko Spiridonovic był graczem podstawowym i to nie od początku. Musiał przejść okres aklimatyzacji, nadrobienia zaległości treningowych, ale jego pozyskanie okazało się udane, piłkarz swoją grą obronił się, pokazał jakość i temperament. Okazał się solidnym wzmocnieniem, jesienią był jednym z nielicznych ofensywnych zagrożeń w zespole Pogoni.
Pogoń tracąc zimą tego roku dwóch ofensywnych graczy: Buksę i Guarrotxenę mocno straciła na wartości finansowej całego zespołu. Według obliczeń portalu Transfermarkt.de, wartość szerokiej kadry pierwszego zespołu wynosi obecnie 11 mln euro. To obecnie czwarty wynik w ekstraklasie – nie tylko za najbogatszymi – Legią i Lechem, ale też Jagiellonią, nad którą Pogoń ma aż sześć punktów przewagi.
Czwarta siła w kraju
To są oczywiście tylko szacunkowe obliczenia, nie należy ich traktować ze stuprocentowym przekonaniem, jednak na jakiejś podstawie zostały poczynione i wynika z nich, że Pogoń jest obecnie ekipą na poziomie, który może ją upoważniać do walki o medalową lokatę. Zimowe przetasowania personalne mocno zaburzyły hierarchię w zespole, postępu jakościowego na przestrzeni roku trudno się doszukać, ale nie wpłynęło to ujemnie na szanse zajęcia miejsca na podium.
Z 23 pozyskanych w ostatnich pięciu okienkach transferowych piłkarzy aż czternastu, czyli ponad połowa, to obcokrajowcy. Ciągle magia zagranicznego nazwiska, renomowanych klubów i silniejszych lig powodują, że Pogoń najchętniej szuka wzmocnień za granicą. Tak było w przypadku pozyskania Pawła Cibickiego, który pod względem sportowym miał rundę jesienną całkowicie nieudaną.
Na przykładzie Maniasa przywołuje się jego snajperskie dokonania z przeszłości, jednak piłkarz ten ostatniego gola na najwyższym krajowym poziomie zdobył w roku 2018. Poprzedni zakończył bez zdobyczy bramkowej w dwóch ligach: greckiej i polskiej.
Wielokrotnie już w przeszłości na przykładach Rasmussena czy Ciftciego okazywało się, że potencjał, umiejętności i sportowa klasa nie zawsze są decydujące o tym, czy zawodnik zdoła się w zespół wkomponować, czy nie. Decydują czynniki ludzkie, charakterologiczne, mentalne, a te bardzo trudno zbadać, zmierzyć przed podpisaniem kontraktu. Transfer Cibickiego pod tym względem wydaje się posunięciem mocno ryzykownym.
Pięć transferów krajowych
Z 23 pozyskanych piłkarzy pięciu pozyskała Pogoń z innych klubów ekstraklasy. Byli to: Buksa, Majewski, Bartkowski, Łasicki i Dąbrowski. Tylko Buksa i Majewski okazali się wzmocnieniami pierwszej drużyny, pozostali byli uzupełnieniami, stanowili mocną konkurencję do walki o miejsce w wyjściowym składzie
Buksa przyszedł do Pogoni jako zawodnik na dorobku, bez indywidualnych osiągnięć, ale w ciągu dwóch lat stał się reprezentantem Polski, fundamentalnym graczem, łakomym kąskiem dla klubów zagranicznych, a następnie rekordzistą pod względem wysokości kwoty, za jaką został sprzedany. To była znakomita sportowa i finansowa inwestycja.
Za kadencji Runjaica trzech piłkarzy Pogoń pozyskała z klubów I ligi. Działo się to w dwóch pierwszych okienkach transferowych, kiedy do Pogoni trafili: Błanik, Budziłek i Malec. Tylko ten ostatni spełnił oczekiwania, ale jego karierę mocno przyhamowała kontuzja wykluczająca zawodnika z gry na dłuższy czas.
Trzech piłkarzy Pogoń pozyskała z klubów zagranicznych, ale każdy z nich ma polskie korzenie, szkolił się w dobrych zagranicznych akademiach piłkarskich (Stec, Podstawski, Cibicki) i występował w młodzieżowych reprezentacjach obcych krajów: Austrii, Portugalii i Szwecji. Kolejny to powracający do kraju z klubów zagranicznych (Żyro), który okazał się ogromnym rozczarowaniem.
Okazuje się zatem, że nie ma recepty na to, jakich piłkarzy najlepiej sprowadzać i w jakim okresie. Na pewno nie można spodziewać się sukcesu, licząc tylko na piłkarzy z kartą na ręku. Jeżeli ma się ambicje, to trzeba w zespół zainwestować. Brak gotówkowych transferów pokazuje skalę ambicji szczecińskiego klubu, który przecież w ostatnim czasie świetnie na transferach zarabiał.
Przykłady Piotrowskiego, Walukiewicza i Buksy pokazują też, że najbardziej opłaca się doprowadzić piłkarza do określonego poziomu, niż sprowadzać gotowych, znanych i z dorobkiem zawodników, którzy bardzo często nie potrafią wprowadzić drużyny na wyższy poziom. Każdego sprzedanego piłkarza trzeba jednak umiejętnie zastępować. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser