17 marca 111 lat temu urodził się Florian Krygier, legendarny trener Pogoni, który po raz pierwszy w historii wprowadził piłkarzy Pogoni do ekstraklasy.
Było to w roku 1958, a więc w tym roku obchodzimy jubileusz 60-lecia tamtego wydarzenia. Wcześniej Florian Krygier wprowadził szczeciński zespół do II ligi, na tym poziomie drużyna nie przegrała żadnego meczu, awansowała do ekstraklasy w wielkim stylu.
Florian Krygier później jeszcze raz objął pierwszy zespół Pogoni. Było to w roku 1960 i nie dokończył swojej pracy. Prowadził drużynę w 17 meczach, wypracował średnią zdobytych punktów na poziomie 0,76, a więc bardzo słabo. To był jego ostatni kontakt z pierwszym zespołem, wtedy zdał sobie sprawę, że klub musi działać na innych zasadach, sam musi szkolić i wychowywać piłkarzy. Tak się później działo.
Dziś stadion przy ul. Twardowskiego nosi jego imię, a Florian Krygier ze swojej pracy w Pogoni zapamiętany został głównie z tego, że wypracował model szkolenia, który przynosił znakomite efekty. W latach 70 i 80 ubiegłego wieku w Pogoni grali głównie wychowankowie, którzy przechodzili przez proces szkolenia stworzony właśnie przez Floriana Krygiera.
W latach 70 do pierwszej drużyny trafiali tacy piłkarze, jak: Leszek Wolski, Zbigniew Czepan, Zbigniew Kozłowski, Andrzej Woronko. To byli zawodnicy z rocznika 1953 i 54, jedni z pierwszych, którzy byli wytworami wprowadzonego na początku lat 60 ubiegłego wieku systemu, za który odpowiedzialny był Flkorian Krygier.
Później była znakomita grupa zawodników z rocznika 1958 i 59: Jerzy Kruszczyński, Krzysztof Urbanowicz, Marek Włoch, Marek Anioła. Następnie pierwszy zespół zasilali kolejni: Dariusz Krupa, Kazimierz Sokołowski.
Florian Krygier słusznie uważał, że trzeba szkolić wychowanków, organizował turnieje „dzikich drużyn", wyławiał z podwórek najbardziej zdolnych, dbał o nich, jak o własne dzieci, pilnował wyników w nauce, a sam zajmował się w klubie wszystkim - od sprzątania pachołków i malowaniu słupków i poprzeczek.
W latach 70, kiedy był już na emeryturze, stworzył autorski projekt mini mistrzostw świata. Poszczególne szkoły przybierały nazwy państw, grających w finałach mistrzostw świata, dzięki czemu choć w części 12-letni piłkarze mogli poczuć się, jak na wielkiej piłkarskiej imprezie.
Florian Krygier był wychowawcą i nauczycielem. To on wpadł na genialny pomysł, by trampkarze podający piłki podczas meczów ligowych w przerwie popisywali się swoją techniką. Tym samym oswajali się z wielotysięczną widownią i czuli się mocno dowartościowani.
Florian Krygier zawsze miał przy sobie czekoladę. Po występie młodzieżowych drużyn dzielił ją na małe kostki i rozdawał. A trzeba pamiętać, że w tamtych czasach o słodkie łakocie nie było w sklepach łatwo.
Gdy przychodziła wiosna, kupował za własne pieniądze farbę, pędzel i nie oglądając się na nikogo szedł na piaszczyste boiska przy ul. Witkiewicza (tam, gdzie dziś jest boisko ze sztuczną trawą). Tam malował słupki i poprzeczki od bramek, zbierał też kamienie z boisk. Nie było to dla niego wstydem, był człowiekiem piłki, oddanym szczecińskiemu klubowi. Dziś trudno sobie takie sytuacje wyobrazić.
Był też kronikarzem. W starannie prowadzonych zeszytach każdy piłkarz Pogoni od najmłodszych lat miał swoje miejsce w ewidencji Floriana Krygiera. Gdy młody chłopiec kończył z graniem w piłkę, otrzymywał od Floriana Krygiera dyplom z podziękowaniem i liczbą gier oraz bramek w barwach Pogoni. Takich ludzi w sporcie już nie ma. Tym bardziej trzeba pamiętać, że Pogoń miała takiego człowieka na co dzień przez wiele lat.
- To był człowiek, w którego ręce wiele osób powierzyło swój los i nie zawiedli się - wspomina Wojciech Frączczak, jeden z wybitniejszych bramkarzy Pogoni Szczecin. - Pomagał nie tylko tym piłkarzom, którzy wybijali się talentem, ale tym słabszym też. W zwykłych ludzkich sprawach. Między innymi załatwiał pracę. ©℗ (par)