Piłkarska ekstraklasa pod koniec maja ma wznowić rozgrywki piłkarskie. Kluby chcą dokończyć sezon i zainkasować pełną wpłatę z tytułu praw telewizyjnych wynegocjowaną przed rozpoczęciem sezonu, będącą rekordową w całej historii polskiej piłki klubowej.
Na sezon kluby wzbogacą się o 225 mln złotych podzielonych nierównomiernie na wszystkie piłkarskie podmioty. Dotąd otrzymały nieco ponad 70 procent z tej sumy. Do podniesienia z murawy pozostało około 65 mln złotych, które rozdysponowane zostaną głównie na czołowe drużyny w ekstraklasie.
Nieco inaczej wygląda sytuacja ze wznowieniem działalności futbolu młodzieżowego, szkółek piłkarskich, stowarzyszeń utrzymujących się głównie ze składek członkowskich. Na razie jest taka decyzja, że młodzieżowe podmioty będą mogły wrócić do zajęć od 4 maja, ale w formie małych grup treningowych, maksymalnie do sześciu osób z uwzględnieniem wszelkich zasad bezpieczeństwa.
Oczywiście nikt nie zakładał gwałtownego powrotu. Można się było spodziewać, że początkowo zajęcia prowadzone będą w grupach z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, co w przypadku dzieci i młodzieży może być nieco trudniejsze do wyegzekwowania niż w przypadku dorosłych.
Holandia i Norwegia są pierwsze
Inne kraje też rozpoczęły proces powrotu do zajęć sportowych zorganizowanych grup. Tak się dzieje w Holandii i Norwegii, a więc w krajach wysoko rozwiniętych. Wkrótce ma to nastąpić też w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, gdzie walka z koronawirusem prowadzona jest w sposób najbardziej skuteczny ze wszystkich krajów europejskich.
W Holandii rząd zadecydował o zawieszeniu zawodowych rozgrywek ligowych aż do 1 września, co oznacza, że sezon nie zostanie dokończony. Zupełnie inaczej niż w Polsce czy w Niemczech i Austrii, gdzie jest determinacja, żeby rozgrywki zostały dograne do końca.
Rozgrywki piłkarskie uznano za zakończone również w Belgii, ale tam decyzja podjęta została już wcześniej i głównie z tego powodu, że najwyższa klasa rozgrywkowa Jupiler League otrzymała już wszystkie środki z tytułu praw telewizyjnych, rozdysponowała je pomiędzy kluby, a od nowego sezonu prawa do pokazywania meczów ligowych będą w rękach innej stacji.
W Holandii i Belgii rozgrywki ligowe nie będą kontynuowane, co wywołuje wiele komplikacji w kwestii udziału drużyn w europejskich pucharach, ale to rząd wydaje ostateczne decyzje, a nie organizacje sportowe, choćby były tak wpływowe jak FIFA, UEFA czy krajowe federacje piłkarskie o bardzo silnym społecznym lobby, ale jednak w obecnym czasie zmuszone do przyjęcia pozycji wyczekującej.
Dzieci nie zarażają
W Holandii zadecydowano, że dzieci i młodzież stopniowo będą mogły rozpocząć zajęcia w grupach, ale pod pewnymi warunkami i w wyniku przeprowadzonych badań, które stały się podstawą podjętych decyzji. Z przeprowadzonych badań wynika, że dzieci nie zarażają innych osób. Statystycznie tylko 1 procent osób w wieku do lat 18 zachorowało na koronawirusa, a ta grupa wiekowa reprezentuje 22 procent całego społeczeństwa.
W Holandii zakażonych zostało 38 tysięcy osób, czyli przekładając to na liczby, w grupie wiekowej do lat 18 zaraziło się około 380 osób. Wynika z tego, że niebezpieczeństwo jest bardzo niewielkie, ale jednak powstają inne drogi zagrożenia. Te dzieci na treningi dowożą rodzice, którzy muszą być poddani ostrzejszym rygorom.
Między innymi z tego powodu rząd zadecydował o zawieszeniu zawodowych rozgrywek piłkarskich nawet bez udziału publiczności. Uznano, że jest to zbyt duże ryzyko, organizacja spotkań na tym poziomie skupia w jednym miejscu bardzo dużą grupę osób i jest to na tym etapie, przynajmniej do 1 września, zbyt niebezpieczne i działanie zdecydowanie przedwczesne.
W Holandii zajęcia dla dzieci mają być wznowione 4 maja, natomiast w Norwegii już się rozpoczęły. Oczywiście odbywają się z zachowaniem szczególnych środków ostrożności i w ograniczonym zakresie, ale jednak jakiś poważny krok został zrobiony.
Zajęcia bezkontaktowe
Boiska podczas zajęć muszą być podzielone na strefy, w każdej może przebywać maksymalnie czterech piłkarzy oddalonych od siebie na bezpieczną odległość i nad każdą grupą musi czuwać jeden trener. Ćwiczenia są bezkontaktowe, zawodnicy nie mogą łapać piłki w ręce, w ogóle nie dotykają rękoma jakiegokolwiek sprzętu. Jedynie bramkarz może łapać piłki, ale tylko w rękawicach.
Rząd w Norwegii pozwolił na takie działania nie tylko względem dzieci i młodzieży, ale również dorosłych, nie klasyfikując poszczególnych grup wiekowych z tytułu zagrożenia zakażeniem. Zawodnicy podczas zajęć nie mogą też dotykać piłki głowami, nie odbywają się tradycyjne gierki, nie ma zatem bezpośredniego kontaktu pomiędzy piłkarzami biorącymi udział w zajęciach.
Na każdej sekcji boiska odbywają się treningi uwzględniające odpowiednie elementy szkoleniowe: strzały, podania, sprinty, zajęcia ogólnorozwojowe. Kładzie się nacisk głównie na zajęcia z piłką, bo tego w okresie ostatnich dwóch miesięcy najbardziej brakowało.
Boiska w Norwegii powoli się zaludniają, zorganizowanych zajęć jest coraz więcej, sportowe życie powoli wraca do normy, a główny nacisk położony został przede wszystkim na grupy młodzieżowe. Futbol zawodowy jest na drugim planie, zupełnie inaczej jak w naszym kraju.
Polska śladem Niemiec i Austrii
Polska ekstraklasa może jako jeden z pierwszych krajów w Europie wznowić rozgrywki piłkarskie. Wszyscy za futbolem ligowym bardzo się stęsknili. Mocno do tego przymierzają się takie kraje jak Niemcy i Austria, ale w tych rejonach Europy proces powrotu społeczeństwa do sportowego życia odbywa się równolegle.
Ten proces uwzględnia interesy klubów zawodowych mających umowy ze stacjami telewizyjnymi, jak i interesy szkoleniowe, wychowawcze, edukacyjne i zdrowotne, bo taki jest cel szybkiego powrotu na boiska szkółek piłkarskich i różnego rodzaju podmiotów zajmujących się sportową edukacją najmłodszych.
W Polsce mamy do czynienia z sytuacją, a PZPN, jako organizacja zajmująca się głównie sportem amatorskim, udzielił dość znacznej pomocy finansowej głównie klubom zawodowym grającym na trzech najwyższych szczeblach rozgrywkowych. Zapomniał przy podziale środków o akademiach piłkarskich, które nie są nastawione na futbol zawodowy i które nie mają drużyn seniorskich, ale szkolą na bardzo wysokim poziomie.
Niemcy i Austria to jedne z nielicznych krajów w Europie, gdzie liczba osób wyleczonych z koronawirusa zdecydowanie przewyższa liczbę wciąż na tę chorobę cierpiących. W Polsce jest jednak pod tym względem inaczej. Nie widać tendencji zmniejszającej się liczby chorych na koronawirusa względem osób wciąż zakażonych.
Więcej wyleczonych niż chorych
W Niemczech do niedzieli liczba wyleczonych wynosiła 115 tysięcy, a wciąż chorujących było już tylko 37 tysięcy. Procent wyleczonych w stosunku do wciąż chorujących jest zatem bardzo duży i powiększa się. To daje realne podstawy do podjęcia odważnych działań szybszego powrotu do normalności również w sferze sportu i biznesowej działalności w tym obszarze.
W Austrii jest podobnie pod względem proporcji. Liczba wyleczonych do niedzieli to 12,3 tysięcy osób, a liczba wciąż chorych zamyka się w przedziale niespełna 2,3 tysiąca osób. To są dane, które pozwalają na odważne decyzje względem wznowienia działalności, skupiającej jednak na niezbyt wielkiej przestrzeni bardzo dużą grupę osób, czyli piłkarzy, sztabów trenerskich, sędziów, organizatorów, służb medycznych, pracowników stacji telewizyjnych.
W Polsce wciąż mamy do czynienia z sytuacją, gdy aktualnie zakażonych jest zdecydowanie więcej niż osób już wyleczonych. Zupełnie inaczej niż w Austrii czy w Niemczech. W Polsce do niedzieli wyleczono niecałe 2,5 tysięcy osób, a wciąż chorych jest 8,7 tysięcy.
Stosunek ten i tendencja do wyleczenia zatem odwrotne do tego, co obserwujemy w Austrii i Niemczech, czyli krajach lepiej rozwiniętych, skuteczniej zwalczających chorobę, ze służbą zdrowia na wyższym poziomie i dzięki temu mogącym sobie pozwolić na większe ulgi względem działań nie do końca pierwszej potrzeby, jakimi są rozgrywki piłkarskie na poziomie zawodowym. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser