Karol Berdorf szybko pokazał Mariuszowi Pudzianowskiemu miejsce w szeregu. Szczeciński berserker już w pierwszej rundzie zmusił do poddania się „najsilniejszego człowieka świata”. - Chcę pasa mistrzowskiego z powrotem - zapowiedział po walce reprezentant Berserkers Teamu.
To była walka wieńcząca galę KSW 44 w gdańskiej Ergo Arenie. Mariusz Pudzianowski teoretycznie nie miał wiele argumentów na szczecińskiego berserkera. Chociaż o tej walce mówiło się od lat, to były strongman ustępował rywalowi pod względem umiejętności walki w stójce oraz parterze, a także kondycją. Pudzian mógł liczyć na jakiś szczęśliwy cios lub na słabszą dyspozycję K. Bedorfa. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
Już od początku pojedynku berserker gnębił rywala niskimi kopnięciami. Pudzian postanowił spróbować obalenia, ale K. Bedorf bez problemu wybronił bardzo czytelną próbę dojścia do nóg, przeniósł walkę do dogodnej dla siebie pozycji w parterze i tam założył przeciwnikowi tzw. kimurę, czyli dźwignię na rękę. M. Pudzianowski szybko odklepał i walka wieczoru zakończyła się po jednej minucie i 51 sekundach. - Za wysokie progi - skitował po walce, zresztą całkiem słusznie, Pudzian.©℗
BaT
fot. KSW
Na zdjęciu: Karol Bedorf ze szczecińskiego Berserkers Teamu udanie broni próbę obalenia w wykonaniu Mariusza Pudzianowskiego. Kilka sekund później podopieczny Piotra Bagińskiego zmusił rywala do poddania się. To były za wysokie progi dla Pudziana.