Około 200 kibiców towarzyszyło przylotowi Roberta Lewandowskiego, Łukasza Piszczka i Macieja Rybusa do Arłamowa, gdzie trwa zgrupowanie reprezentacji Polski przed mistrzostwami Europy we Francji. Ogromne zainteresowanie wzbudził przede wszystkim piłkarz Bayernu Monachium.
Trójka reprezentantów Polski przyleciała śmigłowcem z Rzeszowa. Według wstępnych informacji, mieli dotrzeć około południa. Ostatecznie wylądowali około 13, ale kibice czekali na nich od rana.
Ogromne poruszenie przed hotelem wywołał już sam dźwięk zbliżającego się śmigłowca. Kiedy ten wylądował, ochroniarze z trudem powstrzymywali fanów, aby ci nie zbliżyli się do helikoptera. Zawodnicy od razu wsiedli do meleksa, którym przyjechał rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski.
Restauracja, w której posiłki spożywają kadrowicze znajduje się na pierwszym piętrze, ale pośrodku jest przestrzeń, przez którą widać parter i lobby. Dzięki temu fani widzieli swoich idoli, kiedy ci nakładali sobie jedzenie.
Po obiedzie „Lewy" wzbudził szał radości, kiedy pojawił się na balkonie przed głównym wejściem do hotelu. Pomachał do kibiców, długo się rozglądał, po czym wybrał osobę, do której zrzucił piłkę.
Mimo padającego deszczu jeszcze więcej kibiców pojawiło się popołudniu w oczekiwaniu na wieczorny trening biało-czerwonych. Pierwszy do fanów wyszedł Artur Boruc, a po chwili dołączyli do niego koledzy z kadry.
Późnym wieczorem w Arłamowie oczekiwany jest jeszcze kontuzjowany Grzegorz Krychowiak, grający wcześniej w zachodniopomorskich klubach: Orle Mrzeżyno, Żakach 94 Kołobrzeg i Stali Szczecin.
(pap)
Na zdj.: Robert Lewandowski po przylocie do Arłamowa; obok stoi dyrektor reprezentacji ds. organizacyjnych Tomasz Iwan.
PAP/Darek Delmanowicz