Bartosz Jurgiewicz ze Szczecina został zwycięzca Maratonu Szczecińskiego. Trasę ulicami miasta pokonał w dwie godziny, 36 minut i 52 sekundy. Drugi na meczie był Michał Głowacki, który na bieg przyjechał specjalnie z Anglii. Trzecie miejsce zajął Jacek Sobas.
- To duża rzecz zwyciężyć w premierowym maratonie na własnej ziemi, gdzie dopinguje rodzina i przyjaciele – powiedział na mecie zwycięzca biegu.
Na starcie maratonu stanęło około tysiąca biegaczy. Honorowymi starterami byli: Wanda Panfil – była mistrzyni świata w maratonie, oraz Robert Szych – były średniodystansowiec, a obecnie dyrektor i główny pomysłodawca Maratonu Szczecińskiego.
Wśród biegaczy przeważały osoby dość poważnie traktujące wyzwanie, ale byli też tacy, których strój i zachowanie absolutnie nie zapowiadały poważnej sportowej rywalizacji.
Słoneczna pogoda zachęcały do spędzenia wolnego czas poza domem, dlatego nie brakowało wokół trasy kibiców, ale także wielu niezadowolonych z powodu zmian w organizacji ruchu.
Start i meta umiejscowione zostały przy hali Azoty Arena. Trasa maratonu wiodła przez al. Wojska Polskiego, ul. Piotra Skargi, Jana Pawła II w stronę Filharmonii.
Następnie biegacze przemieszczali się ul. Gdańską, Hangarową i Struga. Zawrócili na skrzyżowaniu ulic Zwierzynieckiej i Niedźwiedziej, by ponownie trafić do mostu Długiego i kierować się w stronę Wałów Chrobrego, Jana z Kolna, Firlika i przez teren stoczni.
- Naszym hasłem przewodnim było, by wbiec do historii Szczecina - ocenił pomysł biegu przez stocznię Robert Szych.
Następnie biegacze rywalizowali przy ul. Ludowej, Rugiańskiej, Komuny Paryskiej, a największe wyzwanie czekało ich przy kilometrowym podbiegu do ul. Przyjaciół Żołnierza. (p)
Fot. R. Pakieser