- Bieżnia jest moją drugą kobietą. Może spełni się marzenie Bogusława Mamińskiego, który wróżył mi od dawna karierę na półtora kilometra - powiedział Marcin Lewandowski.
W sobotę urodzony w Szczecinie wychowanek Ósemki Police w belgradzkiej Kombank Arenie został halowym mistrzem Europy.
- W sierpniowych mistrzostwach świata w Londynie chcę pobiec na 800 m. Jestem myślami na tym dystansie i wiem, że mogę jeszcze sporo osiągnąć. Od wielu lat ocieram się o medale, ostatnio nawet igrzysk. Głęboko wierzę, że jest to w zasięgu. Podobnie jak Konrad Bukowiecki jadę niedługo do USA, ale w inne miejsce. Zrobił się z nas złoty duet - podkreślił 29-letni średniodystansowiec.
Lekkoatleta dodał, że nie będzie specjalnie celebrował sukcesu.
- Do niedzieli jestem jeszcze czempionem kontynentu na 800 metrów, gdyż zwyciężyłem dwa lata temu w Pradze. Mam nadzieję, że złoto pozostanie w rękach Polaków i wygra Adam Kszczot. Teraz chcę porozmawiać z moją żoną i dwiema córkami. Na pewno czekają na mój telefon. Podczas niedzielnej dekoracji trzeba dobrze wyglądać, więc nie będzie szaleństw - wspomniał "Lewy".
Podkreślił, że rodzina jest dla niego najważniejsza.
- Zmieniłem podejście do sportu i wszystko robię dla najbliższych. Jestem niesamowicie szczęśliwy, bo nie wywieram na sobie presji zwyciężania, a bycia dobrym mężem i rodzicem. W sobotę mieliśmy w Serbii grad medali. Szczególnie ważne jest to, że wielu zawodników zdobyło je po raz pierwszy w seniorskiej rywalizacji. Zapamiętają tę halę na zawsze.
Przypomniał, że wielu ekspertów, w tym od wielu lat związany z naszym regionem Bogusław Mamiński, wicemistrz świata z Helsinek w 1983 roku na 3000 m z przeszkodami, wróżyło mu od dawna karierę na dłuższym ze średnich dystansów.
- To dla mnie naturalna droga i kierunek. Teraz udowodniłem po raz pierwszy, że mam papiery na szybkie bieganie na 1500 m. W wolnych chwilach uwielbiam wyjechać na ryby z przyjaciółmi. Wsiadamy na kuter i płyniemy w morze, żeby łowić dorsze. Jeszcze częściej wybieramy jakieś jezioro. Najpierw pływamy łódką, a potem rozpalamy ognisko. Lubię czasami przy nim pośpiewać. Jestem normalnym gościem, a nie gwiazdą czy celebrytą. Po prostu robię swoje. Bieżnia jest moją drugą kobietą - ją również kocham - powiedział Lewandowski.