W swoim czwartym meczu mistrzostw Europy koszykarzy reprezentacja Polski zmierzy się w środę w Montpellier o godz. 17.30 z Izraelem. Stawką jest awans do czołowej „16” turnieju.
Obydwa zespoły zanotowały dotychczas po dwie wygrane i przegrały po jednym spotkaniu. Zwycięzca meczu zapewni sobie miejsce w czołowej czwórce w grupie A i przedłuży pobyt we Francji o drugą fazę turnieju, która odbędzie się w Lille.
Przez wiele lat filarem reprezentacji Polski był 33 – letni obecnie Szymon Szewczyk, wychowanek SKK Szczecin i w początkowych latach swojej kariery gracz tego klubu na parkietach ekstraligi.
Szczecinianin nie pojechał na finałowy turniej z powodu kontuzji, w eliminacjach był czołowym zawodnikiem reprezentacji i jej kapitanem.
- Widać, że ta drużyna zaczęła być budowana już podczas eliminacji. Zawodnicy mają odpowiednie role, znają cele. Wygraliśmy eliminacje, zajęliśmy pierwsze miejsce w swojej grupie, teraz dwa mecze na mistrzostwach Europy - to wszystko jest kontynuowane - powiedział Szewczyk.
Zawodnik Stelmetu Zielona Góra uważa, że nikogo nie powinna załamać porażka z Francją, gdyż była niejako wkalkulowana w założeniach.
- Fajne jest to, że nie ugięliśmy się przed tą Francją i oni do końca musieli mocno walczyć o wygraną, na którą my też mieliśmy szansę. Widać było, że chłopaki podeszli to tego meczu tak, żeby go wygrać - dużo walki, akcji jeden na jednego, rzutów spod kosza. To był dobry mecz reprezentacji - ocenił Szewczyk.
Zwrócił także uwagę na to, że Marcin Gortat wcale nie jest liderem reprezentacji, a siłą kadry jest właśnie brak liderów.
- Mike Taylor postawił na zespołowość i to jest największy plus. Mamy Adama Waczyńskiego, który pięknie się rozwinął, rzuca czasem z bardzo szalonych pozycji, ale to świadczy o jego dużej odwadze. Jednak bez pracy Mateusza Ponitki Przemka Zamojskiego na obwodzie czy bez podań A.J. Slaughtera oraz Łukasza Koszarka nie miałby tych pozycji. Każdy wie, jakie ma zadanie i wie, że do końcowego sukcesu potrzebna jest mu pomoc kolegów - powiedział Szewczyk.
- Wielką siłą Marcina Gortata jest walka w pomalowanym polu. Pod koszem robi znakomitą robotę. Pomaga mu Przemek Karnowski. Na obwodzie swoje wykonują Waczyński, Ponitka czy Zamojski. Koszarek i Slaughter rozgrywają, z kolei Kulig pięknie uzupełnia tę kadrę, bo może powalczyć i pod koszem i na obwodzie – dodał urodzony i wychowany w Szczecinie koszykarz.
Fot. R. Pakieser