Już tylko jedna kolejka pozostała do zakończenia pierwszej rundy Energa Basket Ligi. Niezależnie od wyników spotkań z Polskim Cukrem i Arką Gdynia nie będzie ona udana dla zachodniopomorskich drużyn. King na półmetku rozgrywek będzie miał co najwyżej tyle zwycięstw co przed rokiem, a Spójnia po rotacjach w składzie dopiero łapie właściwy rytm.
Po ubiegłorocznych ćwierćfinałach King zdecydował się tylko na kilka zmian w składzie. Trener Mindaugas Budzinuskas zdecydował pozostawić trzon zespołu i uzupełnić skład trzema koszykarzami. Do zespołu dołączyli środkowy Martynus Sajus i rozgrywający Jakub Schenk oraz Kacpars Vecvagars.
Po przedsezonowych transferach i efektownym zwycięstwie w inauguracyjnym meczu ze Spójnią szczeciński zespół wymieniany był w gronie faworytów ligi. Dalsza część sezonu i fatalne wyniki zburzyły jednak idealny obraz zespołu. King od początku sezonu wygrał dopiero sześć spotkań, a w ostatnich ośmiu meczach sześć razy schodził z parkietu pokonany.
Z reguły były to dotkliwe porażki, bo na parkiecie Netto Areny szczecinianom ponad 100 punktów rzucili gracze Polpharmy, Arki i Trefla. Bez wątpienia wpływ na postawę drużyny ma nieobecność na ławce trenera Budzinauskasa, który leczy się na Litwie. Zastępujący go Łukasz Biela jest w EBL debiutantem bez doświadczenia w samodzielnej pracy z drużyną.
Amerykanin na pomoc
Szczeciński klub próbował zażegnać kryzys, zatrudniając pierwszego Amerykanina Tywaina McKee. Doświadczony rozgrywający miał być receptą na poprawę jakości gry, ale trzy mecze z jego udziałem nie odmieniły drużyny. McKee ma wyraźne zaległości treningowe, w defensywie nie nadąża za rywalami, a w ofensywie nie daje odpowiedniego wsparcia.
Statystyki Amerykanina po trzech meczach są dość skromne – spędza na parkiecie średnio kilkanaście minut, zdobywa ponad siedem punktów i ma prawie trzy asysty. O tym, że nie stał się liderem drużyny, najlepiej świadczy fakt, że w decydującej kwarcie przegranego meczu z Treflem (94:104) nawet nie pojawił się na parkiecie.
Porażka z Treflem przekreśliła szanse Kinga na występ w turnieju finałowym Pucharu Polski, w którym wystąpi siedem najwyżej notowanych na półmetku EBL drużyn i gospodarz Legia Warszawa. Jeśli szczecinianie przegrają w niedzielę spotkanie z wiceliderem tabeli Polskim Cukrem Toruń, to zakończą pierwszą rundę z bilansem gorszym niż przed rokiem.
Rotowanie składem
Niezbyt dobre nastroje są także w Stargardzie. Dla Spójni powrót do ekstraklasy był trudną lekcją i pokazał, jaka różnica dzieli I ligę od EB. Beniaminek ze Stargardu pierwszy mecz w sezonie wygrał dopiero w czwartej kolejce, a na finiszu pierwszej rundy ma w dorobku dopiero trzy zwycięstwa.
Spójnia szuka wciąż swojego oblicza. W drużynie w ostatnich miesiącach sporo było rotacji kadrowych i tylko w ostatnich tygodniach pojawiło się trzech nowych graczy. To właśnie obcokrajowcy stanowią dziś o sile drużyny. Strzałem w dziesiątkę okazało się pozyskanie przed sezonem Anthony’ego Hickeya.
Amerykanin z dorobkiem ponad 20 punktów w meczu jest wiceliderem klasyfikacji strzelców. W Spójni świetnie zaaklimatyzował się też litewski środkowy Norbertas Giga, a coraz pewniej czują się dwaj kolejni Amerykanie Shane Richards i Rod Camphor.
W niedzielnym przegranym dopiero po dogrywce meczu ze Stalą w Ostrowie (86:84) to właśnie trójka Amerykanów zdobyła ponad połowę punktów Spójni. W poniedziałek na zakończenie pierwszej rundy podopiecznych trenera Krzysztofa Koziorowicza czeka trudny sprawdzian z nieobliczalną Arką. ©℗
(woj)
Fot. R. Pakieser