Po reprezentacyjnej przerwie i przegranym finale Pucharu Polski, powrót na ligowe parkiety okazał się dla Kinga zimnym prysznicem. Wicemistrzowie Polski przegrali na własnym parkiecie ze Śląskiem tracąc po raz pierwszy w sezonie ponad 100 punktów.
King Szczecin - Śląsk Wrocław 81:102 (25:31, 22:26, 15:22, 19:23)
King: Nicholson 18, Meier 12, Dziewa 12, Novak 11, Whitehead 11, Kostrzewski 10, Woodard 7, Wójcik 0, Brenk 0.
Przed meczem King poinformował o pozyskaniu Adama Brenka, który zadebiutował nawet w szczecińskiej drużynie, ale zabrakło kontuzjowanego Przemysława Żołnierewicza.
Śląsk pokazał swój duży potencjał ofensywny i jako pierwszy zespół rzucił Kingowi ponad 100 punktów. Mecz na początku układał się lepiej dla gości, w których szeregach brylował Emmanuel Nzekwesi. Środkowy Śląska był nie do zatrzymania w ataku, a miał spore wsparcie w kolegach z drużyny. Defensywa Kinga była tego dnia bezbronna. Już na półmetku meczu na koncie wrocławian było ponad 50 punktów. Tak dobre dwie inauguracyjne kwarty Śląsk miał w tym sezonie tylko w meczu z GTK.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 47:57, ale po długiej przerwie King fatalnie wrócił do meczu. Kilka nieudanych akcji i Śląsk odskoczył na 17 punktów. Wkrótce ta przewaga wzrosła do 20 oczek. Seria 8:0 drużyny trenera Arkadiusza Miłoszewskiego na początku czwartej kwarty dawał jeszcze nadzieje na zmianę wyniku. Po trójce Mateusza Kostrzewskiego przewaga stopniała do siedmiu punktów. Wówczas celnymi rzutami odpowiedzieli Adam Waczyński i Jeremy Senglin, co pozwoliło przyjezdnym odzyskać kontrolę nad meczem. Ostatecznie WKS Śląsk zwyciężył ponad 20 punktami, wyraźnie wykorzystując swoja przewagę w zbiórkach i prezentując zdecydowanie lepsza skuteczność. (woj)