Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Kolarstwo. Na tor prosto z łóżka (ROZMOWA)

Data publikacji: 01 marca 2017 r. 16:01
Ostatnia aktualizacja: 01 marca 2017 r. 16:01
Kolarstwo. Na tor prosto z łóżka (ROZMOWA)
 

Zakończył się cykl zawodów Pucharu Świata w kolarstwie torowym, a w klasyfikacji generalnej sprinterów II miejsce wywalczył reprezentant Grupy Kolarskiej Piast Szczecin, z którym przeprowadziliśmy rozmowę.

– Słyszeliśmy, że wyprawa za ocean na dwa ostatnie starty Pucharu Świata rozpoczęła się bardzo pechowo…

– Tydzień po przylocie na zgrupowanie do Los Angeles w Stanach Zjednoczonych, mieliśmy trening szybkościowy na otwartym betonowym torze, który niestety nie był przystosowany do dużych prędkości. Podczas jednego z ćwiczeń, gdy jechałem w drużynie, jadącemu na drugiej pozycji Rafałowi Sarneckiemu na wirażu przy prędkości ponad 70 kilometrów na godzinę podcięło przednie koło. Rafał upadł, a jadąc tuż za nim, nie miałem możliwości uciec. Uderzenie było na tyle mocne, że karbonowy widelec w rowerze pękł, a ja przeleciałem przez kierownicę i całe uderzenie przyjąłem na plecy. Od razu pojechaliśmy do szpitala na prześwietlenie ponieważ bardzo duży ból powodowało już samo stanie w pionie, nie mówiąc o chodzeniu. Przez kolejne 10 dni praktycznie nie ruszałem się z łóżka, przez co zostałem wyłączony z treningów na prawie 2 tygodnie.

– Jak wyglądały zawody w Los Angeles i te poprzednie w Cali w Kolumbii?

– Przez wspomniany wcześniej upadek, nie byłem ani w dobrej formie fizycznej ani psychicznej. Ciężko myśleć pozytywnie i cieszyć się z jazdy, kiedy każdy ruch oznaczał ból i wielki dyskomfort. Razem z trenerem postanowiliśmy ograniczyć starty tylko do sprintu indywidualnego, żeby dać mi możliwie jak najwięcej czasu na wyzdrowienie. Drużyna sprinterów bez mojego udziału, czyli Krzysztof Maksel, Mateusz Rudyk i kolega klubowy Maciej Bielecki, wywalczyła III miejsce w Los Angeles, co oznaczało, że biało-czerwoni ukończyli Puchar Świata również na III pozycji, ustępując jedynie Niemcom i Francuzom. Jeśli zaś chodzi o mnie, to niestety, mimo wysiłków fizjoterapeutów kadry narodowej, nie udało się wyeliminować skutków kontuzji. Dlatego zarówno wyścigi w Kolumbii jak i w Los Angeles, gdzie zająłem VIII miejsce, stały pod znakiem bólu i walki. Walki o utrzymanie lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i walki z samym sobą żeby w ogóle wystartować.

– Drugie miejsce to duży sukces, ale biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej był fotel lidera, czy jest jednak pewien niedosyt?

– Przed zawodami w Cali i Los Angeles miałem niewielką przewagę nad drugim w rankingu Ukraińcem Aleksandrem Vinokurowem i szczerze wierzyłem, że stać mnie na obronę pozycji lidera aż do samego końca. Pierwszy tydzień zgrupowania w Los Angeles potwierdzał, że jestem w wysokiej formie i będę walczył w zbliżających się zawodach o wysokie miejsca. Niestety upadek pokrzyżował te plany. Ciężko jest walczyć z przeciwnikami kiedy zamiast trenować nie można nawet wstać z łóżka. Dlatego mając tylko małą przewagę, a przed sobą jeszcze dwa wyścigi, realnie oceniając sprawę szanse na obronę przodownictwa były niewielkie. Ale walczyłem jak mogłem i niewiele zabrakło, a cieszyłbym się ze zwycięstwa. Niedosyt oczywiście odczuwam, ponieważ nie przegrałem z powodu niewłaściwego treningu, braku ambicji czy poświęcenia i woli walki. To wszystko było! Przegrałem, ponieważ nie mogłem się właściwie przygotować i czerpać radości ze ścigania, a powodem była kraksa.

– Które z zawodów obecnego cyklu Pucharu Świata wspominane są najmilej?

– Oczywiście pierwszy puchar w Glasgow, gdzie zająłem I miejsce w królewskiej sprinterskiej konkurencji. Pamiętam wielką radość z jazdy i wspaniałą publiczność. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane coś takiego przeżyć.

– Kiedy spotkamy się w Szczecinie?

– Do Polski wróciliśmy we wtorek, a w Szczecinie będę w Środę Popielcową, ale tylko na kilka dni, bo już 5 marca wracam na zgrupowanie do Pruszkowa, gdzie rozpoczniemy przygotowania do najważniejszego startu w 2017 roku, jakim będą w połowie kwietnia mistrzostwa świata w Hong Kongu.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ 

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA