Podczas rozegranych w miniony weekend w Pruszkowie mistrzostw Polski w kolarstwie torowym aż 3 medale wywalczył zawodnik GK Piast Szczecin Damian Zieliński; złoty w sprincie drużynowym (wspólnie z Kamilem Kuczyńskim i Maciejem Bieleckim), srebrny w sprincie indywidualnym i brązowy w keirinie.
W trakcie trwania mistrzostw ustalony został skład kadry narodowej na mistrzostwa Europy w Berlinie, które odbędą się od 18 do 22 października. Do reprezentacji nie został powołany potrójny medalista MP, ale znaleźli się w niej jego koledzy klubowi: K. Kuczyński i M. Bielecki.
Obaj powinni wystąpić w sprincie drużynowym, a prawdopodobnie pierwszy z nich także w sprincie indywidualnym i keirinie. Dlaczego pominięto D. Zielińskiego i czy odczuwa żal? O to postanowiliśmy zapytać zainteresowanego.
- Po ciężkim wypadku w czerwcu na zawodach w niemieckim Cottbus, w efekcie czego musiałem przejść operację, nie jestem jeszcze w pełnej dyspozycji - powiedział D. Zieliński. - Uważam, że na mistrzostwa Europy powinno jechać się po to, by walczyć o medale, a nie o miejsca w drugiej dziesiątce. Miałem jednak nadzieję, że pojadę do Berlina i na miejscu podejmę decyzję, czy jestem w stanie rywalizować z najlepszymi. Zapadła jednak inna decyzja, z którą się pogodziłem. Jestem brany pod uwagę w przygotowaniach do mistrzostw świata, które odbędą się w lutym 2018 roku w holenderskim Apeldoorn, a wcześniej powinienem wystartować w dwóch edycjach Pucharu Świata, w Pruszkowie i Manchesterze. Uważam, że zabrakło mi czasu, by dojść do formy sprzed wypadku, choć wznowiłem treningi już 12 dni po operacji. Na początku nie mogłem jednak wsiadać na rower, a gdy już była taka możliwość, problemem był remont pruszkowskiego toru. Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku, a potwierdzają to medale mistrzostw kraju. Przyznam, że na złoty w drużynie zupełnie nie liczyliśmy, a nawet zastanawialiśmy się, czy przystąpić do tej konkurencji, bo nie jestem jeszcze w pełni zdrowy, Mateusz Miłek był po kuracji antybiotykowej, a kłopoty zdrowotne dopadły też Kamila Kuczyńskiego, któremu ponadto urodziło się dziecko i myślami był gdzie indziej. Ustaliliśmy, że pojedziemy, ale na zasadach treningowych, by Mateuszowi Miłkowi zrobić tak zwane przetarcie po chorobie. Po pierwszych startach okazało się jednak, że mamy szansę po latach odzyskać złoto w drużynie, więc wszystkie wyścigi jechaliśmy tylko w trójkę, na maksa i bez Mateusza. Skończyło się szczęśliwie na najwyższym stopniu podium!©℗ (mij)