Rozmowa ze szczecińską gimnastyczką Martą Pihan-Kuleszą
Reprezentantka Kusego Szczecin, gimnastyczka sportowa Marta Pihan-Kulesza, powróciła do sportu po dłuższej przerwie spowodowanej macierzyństwem i po wywalczeniu mistrzostwa Polski zdążyła już wystartować w mistrzostwach świata w Doha w Katarze, a ostatnio zajęła III miejsce w zawodach Pucharu Świata w niemieckim Cottbus.
– Jaką rangę mają zawody pucharu świata i jak pani poszło w Cottbus?
– Puchar Świata to jeden z etapów kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Tokio, a zwycięzca całego cyklu Pucharów Świata, składającego się z ośmiu zawodów, zdobywa kwalifikacje, o ile nie zrobił tego wcześniej. Po miejscu na podium w Niemczech zrobiłam więc pierwszy malutki kroczek w drodze do Japonii. Dodam, że ten wyjazd do Cottbus całkowicie zasponsorował nam organizator, gdyż Polski Związek Gimnastyczny nie miał na to funduszy…
– Jakie sportowe wrażenia przywiozła pani z niedawnych mistrzostw świata, które odbywały się w dość egzotycznym miejscu?
– Świat gimnastyczny był zachwycony moim powrotem po porodzie i w dodatku w takim stylu. Wielkie wrażenie wywarł też fakt, że córeczka Jagna i mąż Romek przyjechali mi kibicować. Ich wyjazd zorganizowaliśmy prywatnie z pomocą przychylnych nam osób. Dzięki temu było bardzo sympatycznie i rodzinnie.
– Katar to kraj arabski, a w tamtym regionie kobiety są czasami gorzej traktowane niż w europejskich standardach. Czy odczuła pani może na własnej skórze jakieś problemy z tym związane?
– Mistrzostwa świata to nie pierwsza, lecz kolejna wielka impreza gimnastyczna zorganizowana przez Katarczyków, którzy co roku organizują Puchar Świata. Mistrzostwa świata to była moja już czwarta sportowa wizyta w Doha. Podkreślę, że organizacja tych imprez jest zazwyczaj bardzo dobra i nie było powodów do narzekań.
– Już niedługo duża międzynarodowa impreza gimnastyczna odbędzie się w Szczecinie. Czy myśli już pani o formie na mistrzostwa Europy?
– Jestem po okresie startów i zaczynam przygotowania do przyszłorocznego sezonu. Nastroje są pozytywne.
– A jakie są perspektywy przed igrzyskami w Tokio po pierwszym sukcesie w Cottbus?
– Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Przyszły rok będzie kluczowy.
– Trudno nam było umówić się na rozmowę, bo mówiła pani, że jest strasznie zabiegana. To może poprosimy o parę słów o tym, jak wygląda powszedni dzień gimnastyczki i czy to zabieganie było tylko chwilowe czy też może jest notoryczne?
– Gimnastyka jest moją pasją, ale nikt mi za to nie płaci. Nie dostaję wsparcia finansowego od związku czy klubu i tak naprawdę to nawet nie wiem dokładnie, co się teraz w Kusym dzieje. Na zgrupowania nie mam niestety czasu, a wyjazdy na zawody organizuję samodzielnie. Najwięcej zaś mojego czasu pochłania praca, ale oczywiście także rodzina. Najważniejsze, że mała Jagienka chowa się dobrze, towarzysząc nam w najważniejszych momentach naszego życia. Czasami jeździ na treningi i zawody. Może nieco więcej luzu będę miała w okresie świąteczno-noworocznym, a ten piękny czas spędzimy jak zwykle rodzinnie i ze znajomymi.
– Jak prosperuje ośrodek na Bezrzeczu, w którym pani pracuje?
– Bardzo dobrze, gdyż szczecinianie chętnie bawią się gimnastyką. Widzą, że jest to im potrzebne. Myślę, że klubowicze dobrze się u nas czują, bo dajemy im kompleksowy program rozwoju dzieci i to właśnie najmłodsi są dla nas najważniejsi.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Fot. R. Pakieser