Praktycznie całe życie pięściarza, a później trenera Jarosława Poznalskiego związane jest z boksem. Oficjalnie przeszedł właśnie na emeryturę i z tej okazji odbyło się uroczyste okolicznościowe spotkanie w szczecińskim Muzeum Boksu przy ul. Ściegiennego.
Były szkoleniowiec nie może jednak rozstać się z ringiem i zapewne spotkamy go podczas weekendu na dwóch ważnych wydarzeniach w hali SDS. W piątek o godz. 19 na rewanżowym meczu Ekstraligi Boksu Olimpijskiego decydującym o drużynowym mistrzostwie Polski: Skorpion Szczecin – Team Wielkopolska Poznań (w pierwszym spotkaniu Skorpion wygrał 14:10), a w sobotę (godz. 11 i 16) oraz niedzielę (godz. 10 – finały) na 11. Międzynarodowym Turnieju o Puchar Skorpiona, w którym wystąpią reprezentanci 8 państw.
– Jak rozpoczęła się przygoda z boksem? – pytamy J. Poznalskiego.
– W rodzinnym Stargardzie miałem dwóch wujków, trenerów Błękitnych, Antoniego Hancewicza od boksu i Leona Hancewicza od piłki nożnej. Najpierw ten drugi miał na mnie większy wpływ i byłem bramkarzem w trampkarzach, lecz później bardziej zaczęło mi się podobać pięściarstwo i przyszły pierwsze sukcesy dostrzeżone nie tylko w naszym województwie.
– Jakie były tego przejawy?
– Wtedy rozgrywki ligowe w boksie były mocno rozbudowane i cieszyły się wielkim zainteresowaniem publiczności, z czym oczywiście wiązały się transfery. Otrzymałem propozycję z drugiego krańca Polski od znanego pięściarza, a później trenera Zbigniewa Pietrzykowskiego, czterokrotnego mistrza Europy i trzykrotnego medalisty olimpijskiego, więc zameldowałem się na treningach BBTS-u Bielsko-Biała. Wywołało to natychmiastową reakcję w Szczecinie, a znany działacz Bolesław Idziak złożył mi propozycję nie do odrzucenia: albo przejdę do Pogoni Szczecin, albo 2-letnia dyskwalifikacja. W tej sytuacji postanowiłem zostać portowcem i walczyłem w Pogoni do końca 1973 roku, a w styczniu z całą drużyną zostaliśmy przeniesieni do Stali Stocznia. Pogoń zaś ograniczyła się w boksie do pracy z młodzieżą. Na zakończenie kariery powróciłem jednak do Pogoni, która na początku lat 80. ubiegłego wieku reaktywowała sekcję seniorów i byłem zawodnikiem, ale równocześnie także szkoleniowcem.
– Prosimy o parę słów o długoletniej karierze trenerskiej.
– W Pogoni bardzo krótko łączyłem boksowanie z trenerką i szybko skupiłem się na roli szkoleniowca. Następnym klubem był Sztorm Szczecin, a od paru lat związany jestem ze szczecińskim Skorpionem. Wielokrotnie byłem też asystentem selekcjonerów reprezentacji Polski w młodszych kategoriach wiekowych oraz u kobiet. Całkiem niedawno wróciłem z rosyjskiej Anapy, gdzie sekundowałem w narożniku szczeciniance Darii Paradzie, która wywalczyła tam złoty medal mistrzostw Europy kadetek.
– Co będzie pan robił na emeryturze?
– Trochę odpocznę, ale ciągnie mnie do ringu, więc czekam na propozycje…
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)