Na granicy gmin Kołbaskowo i Dobra tysiące lat temu była wielka osada. Odkrył ją Marcin Dziewanowski.
– To wielkie odkrycie, większe od tego z ubiegłego roku w Stobnie. Tu żyli pierwsi ludzie prowadzący gospodarkę wytwórczą na naszych ziemiach – mówi Marcin Dziewanowski. Jak twierdzi archeolog, w okresie pomiędzy 7100-6900 lat temu – pomiędzy miejscowościami Ostoja, Przylep i Mierzyn – na obszarze aż 7 ha istniała wioska. Zbudowano w niej zaskakująco duże domostwa.
– W miejscu, gdzie teraz pracuję odkryłem pozostałości co najmniej siedmiu takich obiektów, a ich ślady znajdują się pod obecną ulicą i są tak usytuowane, że wejścia były do 4 metrów na południe od obecnej nawierzchni ulicy – pokazuje Marcin Dziewanowski.
Długie domy
W kilku wykopach o różnych wymiarach widać różne części kolejnych domostw.
– W jamach widać nagromadzenia ceramiki, wyrobów krzemiennych, kamiennych oraz szczątki roślinne – uszczegóławia archeolog. Jak twierdzi, konstrukcje słupowe domostw o długości 10 do 60 m miały kształt prostokątny, a ich szerokość wynosiła do 7-10 m. Zachodnią granicę każdego gospodarstwa wyznaczały rowy z piecem (paleniskiem) w części południowej, zaś wschodnią różnej wielkości jamy tworzące ciąg. Posiadały one nawet dwa metry głębokości. Doły powstały w wyniku wybierania gliny do produkcji garnków oraz wylepiania ścian domostw. Kamiennymi narzędziami sprowadzanymi ze Śląska kształtowano drewniane elementy budowlane. Innym akcentem były wyroby z krzemienia przyniesionego z Gór Świętokrzyskich.
– Po zarzuceniu wioski pozostały resztki domostw słupowych, usypiska różnych przedmiotów oraz ciągi i koncentracje jam o długości do kilkunastu metrów i mające nawet 1,5 metra głębokości. Cały teren osady musiał być silnie zasycony takimi śladami. Do największych zagadek należy odpowiedź na pytanie, co się stało z tymi ludźmi?! – zastanawia się Marcin Dziewanowski.
Przybyli z bydłem
Około roku 6650-6600 doszło do drugiej fali kolonizacji, w efekcie której przy skrzyżowaniu ulic Rolniczej, Mierzyńskiej i Wędrownej wzniesiono kilka zagród. W świetle najnowszych odkryć osadnikami byli przedstawiciele kultury rösseńskiej z międzyrzecza Renu i Łaby, mający w swoim gronie osoby związane z tzw. kulturą ceramiki wstęgowej kłutej – zapewne z okolic Śląska.
– Nieco inaczej od swoich poprzedników organizowali przestrzeń, również domową. Ich domostwa miały kształt trapezowaty lub łódkowaty i były one inaczej orientowane na północ. Często jedyną pozostałością domostwa są rowy fundamentowe, dołki posłupowe albo tylko przydomowe jamy z piecami. Jamy gliniankowe były przeważnie oddalone od chat. Wysoki poziom kultury ukazuje piękna ceramika, która posiadała czarne powierzchnie i ornamentykę w postaci głębokich nakłuć. Pierwotnie były one wypełnione białą masą kontrastującą barwnie z powierzchnią naczyń – mówi archeolog.
Jakie posiadano zwierzęta? Bydło, świnie, kozy, owce – klasyczny zestaw inwentarza społeczności wczesnorolniczych.
Wcześniej niż w Egipcie
Najbliższe obiekty tego typu znamy z Kujaw.
– Taki obszar (7 ha) jest równy średniowiecznym miastom – mówi Marcin Dziewanowski. – Oczywiście zabudowa nie była tak gęsta. W obrębie wioski na pewno istniały skupiska domów i puste place. Poprzez dalsze badania, o które się staram, chciałbym więcej się dowiedzieć o planie przestrzennym osady.
Osada powstała 2 tysiące lat przed pojawieniem się państwa w Egipcie.
– Rzeczywiście, ta wioska, największa nie tylko w regionie, ale też najdalej wysunięta na północ spośród znanych siedlisk pierwszych rolników, była w owym czasie „stolicą”. Mówimy o roku 5000 przed naszą erą, a Stare Państwo (egipskie – red.) rozpoczyna się w roku 3200 przed naszą erą – zaznacza Marcin Dziewanowski.
Tu była puszcza
Ciekawostką jest fakt, że to miejsce przed przybyciem tych ludzi było zupełnie dziewicze, niezagospodarowane. Osadnicy musieli wykarczować miejsca pod domy, pola, pastwiska.
– Proszę sobie wyobrazić, że to były tereny pokryte bezkresną, gęstą puszczą – na pewno zasobne pod wieloma względami. Cieki i zbiorniki zostały osuszone, a procesy erozyjne zmieniły rzeźbę terenu – mówi archeolog. – Górki zostały zniwelowane, a kotliny zapełnione ziemią i nagromadzonymi szczątkami organicznymi. Otaczający nas krajobraz w wielu częściach gminy w znacznym stopniu zawdzięczamy tym ludziom, bowiem to oni swoją działalnością uruchomili procesy erozji i eutrofizacji.
Jak doszło do odkrycia?
– W 1996 roku jako piętnastolatek, podczas spacerów zauważyłem fragmenty ceramiki, wyroby krzemienne oraz ciemniejsze „plamy” na polu ornym, które mogły świadczyć o rozorywaniu warstw kulturowych – wyjaśnia Marcin Dziewanowski. Wówczas jeszcze nie zdawał sobie sprawy z faktu, że odkrył zapewne najważniejsze stanowisko archeologiczne dla poznania początków gospodarki wytwórczej na Pomorzu Zachodnim.
Odnalezione zabytki świadczą o zaskakującym tempie rozwoju kulturowego i technologicznego. Okazało się, że pierwsi koloniści w zamierzchłych czasach mogli reprezentować wyższy poziom organizacji społecznej, niż ich następcy.
– Musiała jednakże istnieć jakaś wada systemu, która spowodowała zaniknięcie całej społeczności po około 150 latach gospodarowania. Poszukiwanie kontynuacji należy do zadań najtrudniejszych – mówi archeolog.
Planowane badania pod kątem szczątków roślin powinny nam dużo powiedzieć o bezpośrednim otoczeniu gospodarstw oraz ujawnić bukiet roślin porastających okolicę domostw. Każde prace ujawniają kolejne mikrohistorie z życia wioski pierwszych rolników.
Raj dla archeologów
Wał Stobniański od lat jest rajem dla archeologów. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku w Stobnie Marcin Dziewanowski odkrył osadę z około 4600 roku p.n.e. Wsparcie finansowe Marcin Dziewanowski uzyskał od firmy MTS Morskie Techniczne Serwisy z Mierzyna, która stała się ważnymi mecenasami w jego projekcie poświęconym dziedzictwu kulturowemu. Celem projektu naukowego jest również współpraca społeczna dla krzewienia wiedzy o wartości i wkładzie przeszłych społeczności w nasz krajobraz kulturowo-przyrodniczy.
(ugk)