Małgorzata Duda wygrała Dyktando Uniwersyteckie zorganizowane przez Uniwersytet Szczeciński w ramach swojego święta. Zdobyła trzy tysiące złotych. Drugie miejsce zajęła Monika Kołacz-Kolasa, a trzecie - Ewelina Kolanowska. W imprezie wzięło udział 140 uczestników.
A oto treść dyktanda zatytułowanego „Marzeny miraże podróży”:
Znana z ubiegłorocznych dyktand Marzena żwawo przemierzała aleję platanową na Jasnych Błoniach. Spieszyła do domu, rozmyślając o kolejnym dyktandzie i tych wszystkich ekstrapułapkach, które niby-życzliwi organizatorzy zastawią niechybnie na uczestników turnieju. Miała jednak nadzieję, że dostanie od jury carte blanche.
Siedząc jak maharadża na nowo nabytym szezlongu, popijała beaujolais i wertowała wte i wewte wielotomowe księgi. Z bibliofilskim zacięciem przeglądała w poprzek i wzdłuż wszystkie i nowe, i przyprószone kurzem ortoepiczne słowniki. Wkrótce poczuła się jak człowiek encyklopedia, ale ni stąd ni zowąd naszła ją myśl, że nie może tak po prostu ugrząźć w hiperprzepastnych tomach, musi też mieć orientację w meandrach szczecińskiej pisowni. Sięgnęła więc po ponadosiemdziesięciostronicowy miniprzewodnik, aby sprawdzić, jak pisać nazwy ulic: Kasjopei, Nehringa, Podbórzańskiej czy Świętoborzyców.
„Ale, ale – pomyślała – a jeśli tym razem będzie jakieś novum? Wszakże Szczecin to nie żadna quasi-Europa, tylko pełnoprawne europejskie miasto, a ja jestem pół szczecinianką, pół Europejką. Więc może powinnam spakować ciepły dżemper i chyżo, tak ad hoc, opuścić domowe pielesze? Wszakże chciałam zwiedzić północno- i zachodnioeuropejskie krainy, od bladoliliowych pól Szekspirowskiej ojczyzny po szaroniebieskosrebrzyste plaże Costa del Sol w hiszpańskiej Andaluzji. Ach, zobaczyć wieżę Eiffla, zamek Windsor, katedrę Notre Dame, poznać podczas wojaży jakiegoś Don Kichota lub heroicznego superbohatera z chanson de geste…”.
Wiedziała jednak, że znikądinąd nie czerpałaby takiej siły do nauki, jak z piękna swej małej ojczyzny. „Ech, wolę już jeździć zwykłym cinquecento po Zachodniopomorskiem niż podróżować ekskluzywnym volkswagenem po Hiszpanii. Więc zamiast kreślić po mapach esy-floresy, powinnam raczej przejść się aleją Spacerową pod rękę ze słownikiem, bo niezadługo dyktando.
(as)
Fot. Paulina Sikora (arch.)