Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Biologia, kriokomora i Euro 2016

Data publikacji: 20 stycznia 2017 r. 14:08
Ostatnia aktualizacja: 25 sierpnia 2019 r. 18:43
Biologia, kriokomora i Euro 2016
 

- Rozmowa z dr hab. prof. PUM Anną Lubkowską, kierownikiem Zakładu Diagnostyki Funkcjonalnej i Medycyny Fizykalnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego


- Ścieżka Pani kariery jest nietypowa. Jest Pani biologiem ale także magistrem wychowania fizycznego Uniwersytetu Szczecińskiego.

- Najpierw była rzeczywiście biologia. Na trzecim roku rozpoczęłam drugi fakultet, studia na wychowaniu fizycznym. Kolejno, pełniąc już obowiązki asystenta w Katedrze Fizjologii US, gdzie stawiałam swoje pierwsze kroki rozwoju naukowego, podjęłam studia doktoranckie na ówczesnej Akademii Medycznej w katedrze Biochemii i Chemii, uzyskując stopień doktora nauk medycznych w zakresie biologii medycznej. Cały czas towarzyszyło mi zainteresowanie reakcjami i zmianami adaptacyjnymi, jakie zachodzą w organizmie człowieka pod wpływem bodźców, wysiłku fizycznego i treningu sportowego. Te interdyscyplinarne podstawy, jakie stoją za moją edukacją, przyczyniły się zapewne do rozwoju zainteresowań naukowych w kierunku fizjologii wysiłku fizycznego, medycyny fizykalnej i rehabilitacji, a w konsekwencji umożliwiły utworzenie Zakładu Diagnostyki Funkcjonalnej i Medycyny Fizykalnej (ZDFiMF), którym kieruję.

- Ta droga była przemyślana?

- Gdy ma się 19 lat, to trudno myśleć o przemyślanej drodze kariery od początku do końca. Na tym etapie człowiekiem kierują raczej ciekawość, zaangażowanie i pasje, które jeśli mogą być realizowane, a tak w moim przypadku było i jest, w sposób płynny układają się w spójną i konsekwentną tematykę pociągając za sobą karierę.

- Co daje interdyscplinarność?

- Szerokie, holistyczne ale jednocześnie wnikliwe spojrzenie na człowieka, na zachodzące w organizmie zmiany fizjologiczne, biochemiczne, funkcjonalne, te postępujące z wiekiem i te warunkowane innymi czynnikami. Jednocześnie skłania do poszukiwania możliwości bodźcowania, oddziaływania w sposób ukierunkowany i możliwie kontrolowany na te zmiany oraz oceny interakcji czynników modyfikujących funkcjonowanie.

- Przez jakiś czas była pani zatrudniona na Wydziale Biologii US, ale ostatecznie wybrała Pani PUM. Skąd ten wybór?

- Na początku, od asystenta do adiunkta, byłam zatrudniona na pełnym etacie na Wydziale Nauk Przyrodniczych (obecnie Biologii). Po obronie doktoratu dodatkowo zostałam zatrudniona w wymierzę ½ etatu w Katedrze Biochemii na PUM. Byłam związana z US bardzo dobrymi stosunkami w tym miejscu pracy a także realizacją grantów badawczych finansowanych przez MNiSW, potem Narodowe Centrum Nauki, które pozyskiwałam w tamtym czasie. Dotyczyły wpływu ogólnoustrojowej ekspozycji na temperatury kriogeniczne - zabiegów o charakterze silnie bodźcowym, modyfikującym odporność organizmu i jego metabolizm.  Gdy kończyłam realizację tych grantów, pojawiła się propozycja pełnego etatu na PUM. Nie ukrywam, że decyzja była dla mnie bardzo trudna. O transferze do PUM przesądziło to, że mogłam kontynuować i rozszerzać prowadzoną tematykę badawczą, oraz możliwość usamodzielnienia się. Wiem, że miałam dużo szczęścia do dobrych ludzi, wszyscy moi szefowie dawali mi możliwość rozwoju, nikt mnie nie hamował, wręcz przeciwnie, wiem, jakie to ważne. Stworzono dla mnie Samodzielną Pracownię Medycyny Fizykalnej, która w niedługim czasie, po obronie przeze mnie habilitacji, przekształciła się w ZDFiMF. Było to dla mnie nowe i duże wyzwanie, nowe obowiązki, ale i możliwości.

- Co pani zakład wnosi do Wydziału o Zdrowiu?

- Po pierwsze ciężką ale bardzo satysfakcjonującą pracę dydaktyczną. Kształcimy studentów w systemie studiów stacjonarnych i niestacjonarnych, przede wszystkim kierunku fizjoterapia. Jako kierownik zespołu i pełnomocnik Dziekana ds. Fizjoterapii, nie zawaham się powiedzieć, że na wysokim a dzięki kolejnym inwestycjom, coraz wyższym poziomie. Nasze roczniki są liczne, np. na studiach dziennych mamy od blisko 90 osób na pierwszym roku licencjatu, do 65 na stopniu magisterskim. Drugi, równie waży element to praca naukowa.

- Właśnie. Co robi ani zakład, czego nikt inny nie potrafiłby zrobić?

- Odważnie powiedziane. Nie śmiałabym twierdzić, że ktoś inny nie potrafiłby tego zrobić. Jednak wydaje mi się, że wiele pomysłów, które obecnie realizujemy są nowatorskimi i bardzo ciekawymi, także istotnymi z punktu widzenia poznawczego i praktycznego - z zakresu reakcji organizmu na bodźce fizykalne, takie jak temperatury kriogeniczne, pole elektromagnetyczne, fale mechaniczne i świetlne, czy nowy temat, który obecnie rozpoczynamy stosowanie ozonu w zaburzeniach krążenia obwodowego. Prowadzimy badania nad zastosowaniem zabiegów kriostymulacji ogólnoustrojowej w profilaktyce i leczeniu nadwagi, otyłości, zespołu metabolicznego, chorób sercowo-naczyniowych, usprawnianiu chorych na stwardnienie rozsiane. Planujemy, we współpracy z Kliniką i Katedra Psychiatrii PUM, badać wpływ stosowania temperatur kriogenicznych jako czynnika wpływającego na stan psychiczny, być może pomocnego w leczeniu zaburzeń snu i zaburzeń depresyjnych.

- Co mają z tych badań sportowcy?

- Sprawność, tolerancję wysiłkową, i wydolność organizmu, które są kształtowane w treningu sportowym, warunkuje wiele czynników- jednym z nich, nad którym ja się pochylam, są mechanizmy termoregulacji i możliwości regeneracji powysiłkowej. Temperatury kriogeniczne, choć początkowo stosowane głównie w rehabilitacji, znajdują swoje zastosowanie w medycynie sportowej i treningu fizycznym. Naszym głównym celem jest poszukiwanie możliwości z zakresu medycyny fizykalnej wsparcia treningu fizycznego i regeneracji powysiłkowej, mówiąc kolokwialnie – praca nad wysoką formą fizyczną zawodników w całym cyklu treningowym i przyspieszenie regeneracji powysiłkowej, gotowości zawodnika w cyklu obciążeń startowych.

– Jakie były rezultaty tych badań?

- Rezultaty swoich badań staramy się publikować na bieżąco. Ale mogę też powiedzieć, o ich wymiarze praktycznym, który duża cześć z nas miała okazję śledzić podczas Euro. Dzięki moim wcześniejszym osiągnięciom w tym obszarze badań, nawiązał ze mną współpracę producent komór kriogenicznych (firma Maximus) i PZPN. Zostałam uczestnikiem przygotowań polskiej kadry piłki nożnej do Mistrzostw Europy, zarówno podczas etapu zgrupowania przygotowawczego w Arłamowie, jak i w LaBoulle, podczas ich trwania we Francji. Specjalnie dla naszej kadry została zbudowana mobilna kriokomora, dostępna dla zawodników a prowadzone przez nas zabiegi, za które byłam merytorycznie odpowiedzialna, miały znaczenie w regeneracji między obciążeniami treningowymi i meczami. Myślę, że był to istotny element kształtujący poziom sportowy, jaki zaprezentowali nasi piłkarze podczas rozgrywek.

- Wszyscy reprezentanci korzystali?

- Wszyscy chętni, u których nie było przeciwwskazań.

- Jak się współpracowało z kadrowiczami?

- Nie będę ukrywała, że było to dla mnie nowe wyzwanie. Przede wszystkim zaskoczył mnie sam wyjazd, możliwość takiej współpracy. To było niejako docenienie i zwieńczenie mojej długoletniej pracy naukowej. Organizacyjnie wyglądało to dobrze, współpraca z lekarzem kadry, Jackiem Jaroszewskim, ułożyła się od samego początku bardzo pozytywnie, co najważniejsze - z wzajemnym zaufaniem. Jeśli chodzi o zawodników, to mogę zdradzić, że niektórzy korzystali z zabiegów w kriokomorze chętnie, inni mniej, tolerancja zimna jest zróżnicowana osobniczo, nie zapominajmy, że to minus 160 stopni C. Podczas całego pobytu, atmosfera była bardzo dobra, były oczywiście okresy intensywnego skupienia i ciężkiej pracy ale także odpoczynku.

- Jakim człowiekiem jest trener Adam Nawałka?

- Oddając zawodników w moje ręce, jako profesjonalista wykazał zainteresowanie tematyką kriostymulacji. Cały sztab szkoleniowy to zgrany zespół specjalistów, niektórzy sami uczestniczyli w naszych zabiegach. W moim odczuciu z pewnością, ale myślę, że także w odczuciu trenera, lekarza i zawodników kriokomora się sprawdziła. Sprawdziła się już w Arłamowie, to był warunek kontynuowania zabiegów podczas Euro.

- Proszę mi powiedzieć szczerze: na co liczyli piłkarze? Na finał?

- Wiadomo. Dając z siebie wszystko, trzeba liczyć na najlepsze. Wszyscy liczyliśmy na finał, nie można było inaczej myśleć.

- Ćwierćfinał też był niezły... Ale wróćmy do spraw lokalnych. PUM będzie miał w końcu kriokomorę.

- Swoje pierwsze badania realizowałam dzięki współpracy z ośrodkami w kraju z wykorzystaniem komór kriogenicznych w Krakowie (Małopolskie Centrum Krioterapii; AWF Kraków), Warszawie (Szpital MSWiA) i Wrocławiu (AWF Wrocław), co wiązało się z koniecznością dodatkowych kosztów wyjazdowych, utrudnieniami związanymi z często priorytetową działalnością usługowo-leczniczą tych ośrodków, czy transportem materiału biologicznego, co limitowało niejednokrotnie zakres badań. Choć współpracę wspominam miło, to cieszę się, że udało mi się zaradzić także tym ograniczeniom. Otrzymaliśmy duże dofinansowanie na infrastrukturę badawczą z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w wysokości 4 milionów 218 tysięcy złotych. Okres realizacji to lata 2016 - 2019. Kwota nie jest przeznaczona wyłącznie na kriokomorę, ale na inne elementy, z których w Międzywydziałowym Centrum Dydaktycznym przy ul. Żołnierskiej powstanie Centrum Badań nad Oddziaływaniem Temperatur Kriogenicznych na Organizm Człowieka. Obecnie prowadzone są prace remontowe. Dla mnie pozyskanie i zamontowanie kriokomory jest sprawą przełomową. Nie będę już zmuszona włączać się z planowaniem i realizacją badań w odległych ośrodkach, czekając na możliwość i dostępność aparatury. Oczywiście nadal będę kontynuować współpracę z ośrodkami w kraju i zagranicą, ale zasady tej współpracy będą korzystniejsze dla mnie, innych jednostek PUM, także dla społeczeństwa naszego miasta. Mam nadzieje na stworzenie unikatowego w kraju ośrodka badawczego nad oddziaływaniem temperatur kriogenicznych.

- A jaki pożytek z kriokomory mają pacjenci?

- Skorzystają z niej różni pacjenci w różnym wieku. Temperatury kriogeniczne dają możliwości kształtowania siły i wytrzymałości, usprawniania osób w wieku podeszłym w zakresie siłowo-koordynacyjnym, chorych na reumatoidalne zapalenie stawów, stwardnienie rozsiane, daje nadzieję na profilaktykę i obniżanie ryzyka chorób sercowo-naczyniowych oraz wspomaganie leczenia depresji, stanów lękowych, zaburzeń snu.  Ponadto będziemy się starać doprecyzować procedury co do optymalnej temperatury i czasu ekspozycji, liczby zabiegów w serii. Często dla znamiennego efektu terapeutycznego 10 refundowanych przez NFZ zabiegów to za mało. Z drugiej strony obserwowany wzrost popularności i dostępności tej formy oddziaływania fizykalnego na organizm powinien być zweryfikowany rzetelną wiedzę naukową popartą obiektywnymi badaniami. Będziemy starali się to robić, obiektywizować wyniki badań. ©℗

- Dziękuję za rozmowę

Alan Sasinowski

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA