W ramach festiwal Euromusicdrama, promującego zapomnianą w archiwach teatrów, radia i telewizji muzykę teatralną, w piątek (23 października) w szczecińskim Teatrze Kameralnym odbędzie się premiera nowego spektaklu pt. „Narodziny Dźwięku” (początek o godz. 20). Na scenie publiczność zobaczy Michała Janickiego, Mirosława Kupca i Piotra Bumaja.
Wspomniana sztuka poświęcona jest Andrzejowi Bieżanowi i Leopoldowi Tyrmandowi.
- „Narodziny Dźwięku” to ukłon w stronę muzyki jazzowej i osób, które sprawiły, że podczas komunizmu ten rodzaj muzyki przetrwał w Polsce, a nawet przeżywał renesans, dzięki między innymi stworzeniu fantastycznego festiwalu Jazz Jamboree w Warszawie. Historia światowej muzyki jazzowej to kopalnia wielu jeszcze nienapisanych historii, a nasza polska także może się taką poszczycić - opowiada autorka sztuki, Patrycja Fessard. - Bardzo ciekawą postacią, kluczową dla tej muzyki w Polsce był Leopold Tyrmand, literat, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i "Przekroju", krytyk muzyczny i miłośnik jazzu, nazywany często "apostołem polskiego jazzu" czy wreszcie twórca Jazz Jamboree. Już w 1947 Tyrmand stworzył mały klub jazzowy w piwnicy budynku YMCA, na ulicy Konopnickiej, który jakimś cudem nie zniknął z powierzchni ziemi po Powstaniu Warszawskim. Klub ten działał do 1949 roku, do momentu, kiedy Stalin zakazał słuchania i wykonywania jazzu w Polsce. Tyrmand postanowił wtedy przenieść swój klubik do swojej dziewięciometrowej kawalerki. Miał jak, to mawiał Kisiel, jego wielki przyjaciel, "najciekawszą kolekcję jazzowych płyt w całych demoludach i wielkie serce, które dzieliło się nią". Należy dodać, że wtedy za słuchanie tego typu muzyki groziła kara więzienia, a za recydywę - zsyłka. Akcja mojej sztuki zaczyna się w 1953 roku właśnie w tej malutkiej kawalerce Tyrmanda, tuż po śmierci Stalina. Pomimo tego, że Stalin już nie żył, zakazu słuchania jazzu nie zniesiono, a Tyrmand znalazł się poważnych w tarapatach. Będąc dziennikarzem w "Tygodniku Powszechnym", odmówił podpisania jednostronicowego nekrologu na cześć Stalina i tym samym stał się czarną owcą systemu totalitarnego. Tyrmand przymierał głodem, a przyjaciele nie odwiedzali już jego kawalerki - klubu tak licznie jak przedtem. Bali się, że niełaska Bieruta spadnie również na nich. Jako dramaturg próbuję w "Narodzinach Dźwięku" odtworzyć stan umysłu Leopolda Tyrmanda, człowieka pozbawionego prawie wszystkiego pod względem materialnym, ale dysponującego odskocznią w lepszy świat: muzykę jazzową. Próbuję także opowiedzieć o historii jazzu, o jego filozofii na tyle silnej, aby stworzyć nowy rodzaj muzyki. Jeśli mówimy o jazzie, to musimy także uznać, że przyniósł on w sobie bunt młodego pokolenia i nowy porządek społeczny.
Drugą postacią, która pojawia się w sztuce jest Andrzej Bieżan, jazzman, improwizator, kompozytor muzyki teatralnej.
- Bieżan był wizjonerem i artystą, w pełni świadomym roli muzyki tak nieposkromionej jak jazz w systemie komunistycznym. Jako kompozytor umiał się tą muzyką posługiwać, włączać jej cytaty do muzyki dla teatru radiowego, do improwizacji czy muzyki teatralnej w ten sposób omijając cenzurę - dodaje P. Fessard.
(MON)
Na zdjęciu: Aktorzy - Michał Janicki, Mirosław Kupiec i Piotr Bumaj oraz autorka sztuki, Patrycja Fessard