Rozmowa z Wojciechem Lizakiem, właścicielem szczecińskiego antykwariatu „Wu – eL” .
– Co znajduje się w pana kolekcji poświęconej Szczecinowi?
– Mogę odpowiedzieć z pełną odpowiedzialnością: jest tu sporo rzeczy unikalnych, których nie ma nikt inny w Szczecinie czy w Polsce. Nie brakuje przedmiotów, które ukazały się tylko w jednej sztuce. Mam unikatowe plakaty, urnę z wyborów „3 razy tak”, kankę na spirytus, mapy dokumentujące historię toru wodnego, materiały poświęcone wytyczeniu zachodniej granicy Szczecina, ulotkę o zagrożeniu zarazą z lipca 1945 roku, zaproszenia na bankiety do garnizonu sowieckiego – można by długo wymieniać. Mam sporo obiektów dotyczących najmniej znanego okresu historii naszego miasta, czyli lat czterdziestych ubiegłego wieku. Wszystkich obiektów jest prawie 900.
– W jaki sposób zostały uporządkowane?
– Moim zdaniem narrację o Szczecinie należy rozpocząć od końca I wojny światowej. Wtedy zaczęły narastać pewne tendencje, które wpłynęły na to, co ukształtowało się po drugiej wojnie. Niemiecki Szczecin był krwiożerczy wobec Polski, tu przygotowywano lotnisko do ataku na nasz kraj. Z drugiej strony istotna jest wojna polsko-bolszewicka, próba zaprowadzenia przez naszych wschodnich sąsiadów Polskiej Republiki Rad. Bez pokazania tego, co stało się z Polakami w zaborze sowieckim oraz w zaborze niemieckim, bez przedstawienia koncepcji zaborców wobec Polski nie zrozumiemy Szczecina. (...)
– Jednym z wątków zbioru jest „republika ubeków”.
– Do Szczecina przyjechał Ludwik Kalkstein, agent Gestapo w Armii Krajowej, którego tutaj zwerbowała Służba Bezpieczeństwa. W Szczecinie zamieszkała współpracowniczka SB Regina Mordas-Żylińska, która donosiła na „Inkę”. Szereg takich osób tu było. Mam fotografie, materiały IPN-u…©℗
Cała rozmowa w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 stycznia 2019 r.
Rozmawiał Alan SASINOWSKI
Fot. Ryszard PAKIESER