Kierowała szkołami ekonomicznymi w Szczecinie. Znana jest też jako harcmistrzyni czy działaczka Ligi Morskiej i Rzecznej. Flisacy nazwali ją „Księżną Odry”. Jest matką chrzestną statków, honorowym obywatelem kilku miast, organizatorką morskich konkursów i Flisów Odrzańskich. Spotkanie z Elżbietą Marszałek, bo o niej mowa, odbyło się 11 marca w Centrum Kultury Euroregionu „Stara Rzeźnia”.
Benefis pod nazwą „Blue Lady” był okazją do podsumowania wieloletniej działalności społecznej i naukowej Elżbiety Marszałek. To propagatorka kultury, tradycji i obrzędowości morskiej, autorka szeregu publikacji, do 2019 roku wiceprezes Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Rzecznej, wiceprezes Stowarzyszenia na rzecz Miast i Gmin Nadodrzańskich, członek organizacji naukowych. Jest pasjonatką Szczecina oraz osobą, która zaszczepiła w wielu pokoleniach ludzi miłość do żeglarstwa i do morza.
Jedną z inicjatorek benefisu jest Laura Hołowacz, prezes Grupy CSL, założycielka CKE „Stara Rzeźnia”, dla której Elżbieta Marszałek była swego czasu mistrzynią.
– To jest mój mentor. Osoba, która prowadziła mnie przez życie w czasach młodości. Dzięki niej i szkole ekonomicznej zmieniło się moje życie. Druhna Ela była dla mnie wizjonerką, osobą, która kształciła młodzież w sposób bardzo zaangażowany. Od 16. roku życia uprawiałam żeglarstwo i to tylko dzięki druhnie Eli i temu, że nas do tego mobilizowała i dodawała nam energii. W latach 70. przepłynięcie Bałtyku czy Atlantyku było poza możliwością rodzin, a harcerstwo i żeglarstwo dało nam szansę na przygodę życia – wspomina L. Hołowacz.
Benefis poprowadziłą prof. Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie.
– To było 40 lat temu – wspomina prof. Zelek. – Byłam harcerką w wodniackiej drużynie Eli Marszałek. To dzięki niej poznałam smak przygody żeglarskiej i smak morskiej wody podczas sztormu na Bałtyku, gdzie dziewczęca drużyna żeglowała pod wodzą druhny Marszałek na „Zawiszy Czarnym”. To dzięki niej przemierzyłam kilometry pięknej Jury Krakowsko-Częstochowskiej na obozie wędrownym, który kończył się pracą społeczną w budowanej wtedy hucie. Wcześniej odwiedzałyśmy okoliczne wsie i wystawiałyśmy teatrzyk dla dzieci zajętych żniwami rolników. To były piękne i radosne czasy, czasy kształtowane przez druhnę i społecznicę Elę Marszałek. I dopiero dzisiaj, po tych 40 latach dociera do mnie, że to właśnie dzięki niej nauczyłam się żeglować, pracować, śpiewać, tańczyć, pomagać.
Spotkaniu z Elżbietą Marszałek towarzyszył program artystyczny.
(ek)
Fot. Marta Teszner