W obsadzie „Kobiet mafii”, najnowszego filmu Patryka Vegi, znalazł się szczeciński raper Sobota. To obok Łony i Bonsona najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel hip-hopu z naszego miasta. Do estetyki kina twórcy „Pitbulla” wydaje się pasować całkiem nieźle.
Sobota (rocznik 77) był aktywny na scenie hip-hopowej od końca lat 90., ale pierwszą solową płytę, „Sobotaż”, wydał dopiero w 2009 roku. Z wywiadów, jakich udzielił, można wywnioskować, że wcześniej był nieco zbyt zajęty imprezowaniem. Ale jak już ten album wydał, to – także dzięki fantastycznym podkładom swojego producenta, pochodzącego ze Stargardu Matheo – od razu wdarł się do pierwszej ligi i gra w niej do dziś. Teledysk do jednego z kawałków z debiutu – „Tańcz, głupia” – w ciągu roku od premiery miał milion odsłon w serwisie YouTube.
Styl rapera? Trochę ulicznych klimatów (cytat z numeru „W wielkim skrócie”: „I braciak mógłbyś mi nigdy nie uwierzyć, w tych czasach gwiazdami byli gangsterzy / Na przykład Czapka, mój serdeczny ziom, na szyi miał kajdan za Twój cały dom”), trochę obserwacji z klubów, trochę linijek motywacyjnych, sporo bezpruderyjnych wersów o sprawach damsko-męskich i używkach. Początkującym użytkownikom polskiego rapu szczególnie polecam ironiczną „Była ideałem” czy monumentalne „Bez odwrotu” z Chadą i Pihem. Sobota nie boi się przerysowania, autotune’a, podśpiewywania oraz współpracy z Popkiem. Do tego dochodzi specyficzne poczucie humoru. Właściwie trudno je zdefiniować. Aby zrozumieć, o czym mówię, warto obejrzeć teledysk do „Kiedy świat się zawali” – przeróbkę hitu „Shape of you” Eda Sheerana. W sumie nie wiadomo, czy Sobota w nim kpi czy o drogę pyta – ale jego refren jeszcze długo kołacze się w głowie, nawet wbrew woli słuchacza. Dodajmy, że rola u Vegi nie jest dla Soboty debiutem. Zagrał już w niskobudżetowym filmie sensacyjnym „Totem” w reżyserii Jakuba Charona.
Co do Patryka Vegi – na co w ostatnich filmach postawił, wie każdy. Na brutalność przemieszaną ze slapstickiem, na kapitalne detale podpatrzone z życia, zderzone z nierealistyczną konwencją, na, tak to nazwijmy, bezkompromisową ludyczność. Vegi można nie lubić – ubolewam, że porzucił swoje ambicje z czasów pierwszego „Pitbulla”, który z perspektywy najnowszych produkcji wydaje się wręcz liryczny, i późniejszych „Służb specjalnych” – ale fakty są takie, że jego pomysł na kino spodobał się Polakom, którzy walą na jego filmy drzwiami i oknami.
„Kobiety mafii” opowiadają o agentce ABW, która rozpracowuje mafię. Sobota gra przestępcę i ze zwiastuna filmu wynika, że będzie miał tam m.in. scenę miłosną z Katarzyną Warnke, o której to scenie można powiedzieć: „Cały Vega, cały on”. Nie wątpię, że „Kobiety mafii” będą komercyjnym hitem – a Sobocie pomogą w trwałym zakorzenieniu się w pejzażu polskiej kultury popularnej. ©℗
Alan Sasinowski