- To jak swoiste wywoływanie duchów, które siedzą w tych murach, ale trzeba je odpowiednio przywołać - tak o wyreżyserowanym przez siebie spektaklu opowiadał, jeszcze długo przed premierą, Paweł Niczewski. Mowa tu o przedstawieniu pt. „1888. Willa Miłości", który został specjalnie przygotowany na oficjalne otwarcie Willi Lentza przy al. Wojska Polskiego, czyli nowej instytucji kultury w Szczecinie. W piątek (11 czerwca) publiczność po raz pierwszy mogła uczestniczyć w pokazie (kolejne spektakle zaprezentowano również w weekend), a - zgodnie z planami - przedstawienia znajdą się w stałym repertuarze sceny teatralnej w willi.
Autorką sztuki, na podstawie której powstał spektakl, jest toruńska aktorka - Anna Katarzyna Chudek. Całość to interesująca opowieść o sekretach domu Lentzów, w jej pierwszym właścicielu, Auguście (zagrał go Konrad Pawicki), który przez kilkadziesiąt lat kierował Szczecińską Fabryką Wyrobów Szamotowych oraz o powstaniu willi na Westendzie (w ekskluzywnej niegdyś dzielnicy Szczecina). No i jest tu, a jakże!, historia miłosna. Projektantem willi był bowiem zdolny architekt Max Drechsler (w tej roli - Maciej Sikorski). On właśnie rozkochał w sobie córkę Lentza, Margaretę (Marta Uszko). Do małżeństwa jednak nie doszło, bo ojciec wydał ją za dużo starszego od niej Georga Tegedera (Arkadiusz Buszko).
Twórcy spektaklu już na wstępie zaznaczają, że historia toczy się trochę kiedyś i trochę teraz. Stąd bohaterowie są niejako duchami przedstawiającymi swoje życie. Na szczęście reżyser przedstawienia nie postawił na patos w opowieści o rodzinie, która przeżyła również wiele dramatycznych momentów. Ale pokazał widzom historię z przymrużeniem oka, pewnego rodzaju układankę z faktów z ich życia. Swoistym komentarzem do wyborów życiowych bohaterów stają się piosenki, ale - nie, nie, wcale nie z tzw. epoki!. To wszystkim znane przeboje z dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku.
Przyznam, że mocno się zdziwiłam, kiedy zabrzmiała pierwsza z nich, czyli "Puszek Okruszek" Natalii Kukulskiej (tu zaśpiewana przez Martę Uszko). Chyba nawet przemknęła mi przez głowę myśl, że to nie był najlepszy pomysł. Ale już za chwilę zmieniłam zdanie, bowiem teksty kolejnych utworów znakomicie komentowały m.in. wydarzenia dotyczące rodziny Lentzów oraz innych postaci, ich emocje oraz plany. Jedną z najpiękniejszych scen jest ta, gdy Georg Tegeder (fantastycznie zagrał go wspomniany aktor Teatru Współczesnego, Arkadiusz Buszko) śpiewa, w momencie decyzji o małżeństwie z ciężarną Margaretą (tyle że nie on jest ojcem dziecka...), słowa z utworu Republiki - "Zapytaj mnie czy cię kocham", a przyszła żona odpowiada mu tym samym tekstem.
Znakomitą kreację stworzył w spektaklu aktor Pleciugi, Maciej Sikorski, jako bawidamek i hulaka. Komentarzem do jego krótkiego życia (architekt zmarł mając niespełna 35 lat) stała się z kolei zaśpiewana przez aktora (ale jak wspaniale! gratulacje!) piosenka grupy O.N.A. z refrenem: "Czy warto było szaleć tak przez całe życie/Czy warto było spalać się jak ja/Czy warto było kochać tak aż do bólu". Poza wspomnianymi piosenkami, w spektaklu można usłyszeć też inne, choćby "Kochać" Piotra Szczepanika, "Dawna dziewczyno" Pudelsów czy "I love you" grupy T.Love. Tu warto wspomnieć, że muzyka w przedstawieniu jest wykonywana na żywo. Grają tu bowiem: Bogdan Jakubowski – klarnet, Tomasz Szczęsny – wiolonczela i Krzysztof Baranowski – piano, pod kierownictwem Piotra Klimka (brawo!). Niezwykłej atmosfery nadają spektaklowi fantastyczne wizualizacje autorstwa Kingi Dalskiej oraz kostiumy zaprojektowane przez Agnieszkę Miluniec. Koniecznie trzeba również wspomnieć o Pawle Niczewskim, który nie tylko wyreżyserował całość, ale też wcielił się w ducha, niejako przewodnika po willi, wprowadzającego widzów w klimat tego, co chwilę zobaczą na scenie.©℗
(MON)