Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Rumcajs, czeski Robin Hood [GALERIA]

Data publikacji: 04 marca 2018 r. 22:53
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:48
Rumcajs, czeski Robin Hood
 

- Mówiłeś, że pójdziemy na Robin Hooda! - z pretensją w głosie kilkulatek spoglądał na plakat spektaklu "Przygody rozbójnika Rumcajsa", by za chwilę umieścić lodowate spojrzenie w twarzy swojego taty. Chłopiec wyraźnie był obrażony, bo oczekiwał innej historii na scenie i miał wątpliwości, czy w ogóle wchodzić do środka.

Działo się to w sobotę przed halą Opery, gdzie odbyła się premiera wspomnianego przedstawienia o "czeskim Robin Hoodzie" albo "Robin Hoodzie Układu Warszawskiego", jak żartobliwie nazwał tę postać, w wywiadzie dla "Kuriera Szczecińskiego", aktor Sławomir Kołakowski. Obu bohaterów łączy choćby banicja w lesie (prawdziwy mieszkał w Sherwood, czeski w Rzacholeckim Lesie), niezbyt pokojowe stosunki z władzą i wierne kobiety (Marion i Hanka) u boku.

Zanim napiszę parę słów o spektaklu, wyjaśnię moją wcale nie pomyłkę, ale małą prowokację w nazwaniu "namiotu" przy ul. Energetyków - halą Opery. Z taką nazwą ciągle funkcjonuje to miejsce w świadomości szczecinian. Zatem, drodzy mieszkańcy - w weekend zainaugurowano tu "Scenę na Łasztowni" Teatru Polskiego i tak właśnie teraz będziemy mówić na to miejsce!

Jako pierwszą wystawiono tu opowieść w reżyserii Adama Dzieciniaka - o Rumcajsie. Ten bohater bajki spokojnie żyje sobie w Jiczynie, pracując jako szewc, aż któregoś razu podpada staroście i ten wygania go do lasu. Tu Rumcajs staje się rozbójnikiem, lecz o raczej łagodnym usposobieniu. W głównej roli wystąpił Mirosław Kupiec, który - zdradźmy - przed blisko 20 lat wcielił się już w tę postać.

Rodzice obecnych na spektaklu małych widzów zapewne znają przygody Rumcajsa z ekranów telewizorów, bowiem przed laty ten czeski serial animowany często był pokazywany. Teraz żadna z popularnych stacji dla dzieci raczej nie emituje tej bajki. Stąd dobrze się stało, iż Teatr Polski wybrał opowieść o Rumcajsie na inaugurację nowej sceny.

W spektaklu sporo się dzieje, jedna przygoda goni kolejną, jest dużo muzyki i piosenek, ładna scenografia i kolorowe stroje, sporo humoru oraz interakcji z małymi widzami, nieco uwspółcześnionych tekstów, które są "puszczaniem oka" do choćby widza dorosłego, ciut dydaktyzmu, a dobro zwycięża tu nad złem. No i role aktorskie, które zapadają w pamięć - choćby wspomnianego Sławomira Kołakowskiego jako lokaja Księcia Pana (wielkie brawa, ten sezon artystyczny to same znakomite kreacje), Piotra Bumaja jako fryzjera (kolejna rola, po "Pensjonacie pana Biegańskiego", gdzie bohater ma, hmmm..., logopedyczny problem, obie skradły serca widzów), Sylwii Różyckiej - rusałki (Andulka raz jest zadziorna, kiedy indziej delikatna i romantyczna, ot, skomplikowana natura kobieca) i Dariusza Majchrzaka jako wodnika (mali widzowie byli oczarowani tą postacią, brawo).

Skoro jestem przy postaciach, należałoby wyjaśnić czytelnikom, iż w spektaklu Teatru Polskiego nie ma Cypiska, synka rozbójnika, znanego z telewizyjnej wersji opowieści. Historia ta bowiem opowiada początkowe przygody Rumcajsa, kiedy to Hanka dopiero decyduje się zamieszkać w lesie ze swoim ukochanym. Tu mała uwaga - wielka szkoda, iż owej Hanki w spektaklu tak mało. Ta zadziorna postać, szczególnie w roli Marty Uszko, wniosłaby zapewne sporo ciekawych wątków do bajki. I jeszcze uwaga nr 2 - przedstawienie jest ciut zbyt długie, szczególnie dla kilkulatków, stąd choćby pod koniec opowieści sporo dzieci zaczęło "wędrówki" po schodach i pod sceną.
Monika Gapińska

Fot. Dariusz Gorajski

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA