W szczecińskiej Trafostacji Sztuki wciąż możemy oglądać wystawę Filipa Rybkowskiego „Kiedyś tu była sala balowa”.
Wystawa jest bodźcem do refleksji nad utratą, nadpisywaniem historii i współczesnym sposobem doświadczania przestrzeni. Koncentruje się wokół zagadnień rekonstrukcji i wyobraźni. Zacierają się w niej wyraźne granice między tym, co realne, a tym, co projektowane przez zbiorową lub indywidualną pamięć. Jednym z kluczowych motywów prac prezentowanych na wystawie jest ruina jako struktura nosząca ślady przemian. Linie tańca odciśnięte na zrekonstruowanym parkiecie przypominają zapisy ciała w przestrzeni, a fragmenty nieba z historycznych scen batalistycznych dryfują swobodnie, jakby oderwane od czasu. Artysta tworzy miejsca, obrazy, a także obiekty, które operują na styku faktu i spekulacji. Pojawiają się w nich ślady czegoś, co istniało albo mogło istnieć. W swojej twórczości wykorzystuje malarstwo, architektoniczny detal, formy rzeźbiarskie i wideo, które tworzą mozaikę specyficznego styku kultur, interesów i wielowarstwowego dziedzictwa. Kulturowy patchwork, w którym można samodzielnie odczytywać ukryte warstwy i wątki konfabulacyjne.
Walter Benjamin, pisząc o aurze dzieła sztuki, wskazywał na jej nierozerwalny związek z czasem i miejscem. Z konkretnym „tu i teraz”. Prace Rybkowskiego działają wbrew tej stabilności. Aura pojawia się tu jako coś odzyskanego lub wyobrażonego, a czas, jako zjawisko płynne, zniekształcone. Dużą inspiracją dla Rybkowskiego jest miejska przestrzeń złożona z powłok, przekształceń i nieciągłości – w duchu koncepcji Andreasa Huyssena miasta jako palimpsestu. Rybkowski nie rekonstruuje konkretnych wydarzeń ani lokalnych historii. Jego podejście jest bardziej intuicyjne i uniwersalne. Sztuka staje się tu narzędziem do zadawania pytań o tożsamość przestrzeni i jej zmienność. Miejscem do refleksji jak kultura zapisuje się w materii i jak łatwo może z niej zniknąć.
(as)