Środa, 11 czerwca 2025 r. 
REKLAMA

Radykalnie wydziedziczony. „Autoportret z okruchów” Tomasza Burka

Data publikacji: 10 czerwca 2025 r. 09:37
Ostatnia aktualizacja: 10 czerwca 2025 r. 09:37
Radykalnie wydziedziczony. „Autoportret z okruchów” Tomasza Burka
Tomasz Burek zmarł w 2017 roku. Fot. Prezydent.pl  

Państwowy Instytut Wydawniczy opublikował obszerny wybór tekstów jednego z najbardziej znaczących krytyków literackich ostatnich dziesięcioleci, Tomasza Burka – eseje i szkice wyselekcjonował oraz poprzedził wstępem literaturoznawca z Uniwersytetu Szczecińskiego Andrzej Skrendo. 

„Autoportret z okruchów” to wydarzenie dużego kalibru na planecie polonistów, a powinno być dostrzeżone i skomentowane w całym uniwersum polskiej humanistyki. Bo Tomasz Burek, choć niektórych może kusić, aby zlekceważyć go jako gościa, który na późnym etapie kariery został prawicowym wariatuńciem, pozostaje autorem dorobku wznoszącego o poziom wyżej każdą dyskusję o polityce, Polsce czy życiu duchowym w nowoczesności, która to, przeklęta, unowocześnia się coraz bardziej i bardziej.

Przypominając i interpretując twórczość zmarłego w 2017 roku intelektualisty, Andrzej Skrendo nazywa go radykałem. I nie, w tym przypadku radykał to nie szaleniec, nie wyrzutek. To facet, który jeśli wchodzi do gry, to tylko do gry o najwyższe stawki. Na inne szkoda zasobów moralnych. Tomasz Burek rozpoznał świat, do którego my wszyscy, dzieci XX i XXI wieku zostaliśmy wrzuceni, jako, używając znanej frazy Marksa, miejsce, „gdzie wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Jako wrogie terytorium, gdzie nie ma żadnego pewnego gruntu – żadnej stałej wartości, żadnego metafizycznego jądra – na którym można się oprzeć i stamtąd stawić opór szturmom, jakie przeprowadza życia. Taki świat – świat spadania we wszystkich kierunkach naraz – to cena za doprowadzony do końca proces emancypacji, za ostateczną wolność, jaką osiągnął człowiek.

Najpierw autor tak fundamentalnych tekstów jak „Powieść wobec przeklętych pytań współczesnej historii”, „Nieczyste formy Różewicza”, „Literatura, niepoważne zajęcie” (wszystkie znalazły się w „Autoportrecie z okruchów”) jakoś próbował się w tym odnaleźć, ale potem stwierdził, że nie, tak się jednak nie da. Przeszedł przemianę – w stronę zjawy Absolutu. Jak zaznacza Andrzej Skrendo: „Jeśli przeszedł on konwersję, to taką, która stanowi proces, a nie akt (a zatem nie „przeszedł”, lecz raczej „wstąpił w”). A jeśli akt, to taki, który nie potrafi ostatecznie się dokonać, wymaga ciągłego powtarzania, ponawiania, utwierdzania. Lepsza z tego wszystkiego wydaje się metafora „kwarantanny”, ale przedłużającej się wciąż i wciąż…” (s.16). Poza tym: „Radykalne odczucie wydziedziczenia od czasu Żadnych marzeń nigdy już Burka nie opuści” (s. 24). Rozgoryczenie współczesnym życie literackim jako „bezustanną pogonią za przemijającymi modami” i „nudnym piekłem nihilizmu” sprawiło, że Tomasz Burek w pewnym momencie ogłosił, że jako krytyk… zmarnował życie. Oczywiście nie mógł tak po prostu przejść na stronę, tak to niezręcznie ujmijmy, prostolinijnej pobożności – bo był zbyt przenikliwy, zbyt oczytany i nie był w stanie oczyścić się z wpływów takich bezlitosnych kronikarzy zagarniającego wszystko zwątpienia jak na przykład Tadeusz Różewicz.

Są różne drogi wyjścia z takiego pata i wydaje się, że Andrzej Skrendo troszkę żałuje, że Tomasz Burek nie wybrał najtrudniejszej z nich, czyli pozostania „w środku rozdarcia”. Wszak: „Wielka literatura, nawet gdy odbiera wszelką nadzieję, daje siłę trwania wynikającą z rozpoznania naszej sytuacji; nawet głosząc nierozwiązywalność niszczących nas dylematów, pomaga nam znosić je w codziennym życiu” (s. 40). Otóż – odpowiadam Andrzejowi Skrendzie – o takim heroizmie przyjemnie się pisze – piszącemu wtedy aż mocniej dudni serce od nagłej fali patosu, wiem po sobie – ale jest to postawa, w której nie można wytrwać dłużej niż pełną słodkiego tragizmu chwilę. Gdzieś się trzeba schronić. Do kogoś, czegoś trzeba się przytulić. Albo chociaż coś trzeba zacząć udawać. Zresztą na czym miałoby polegać pozostawanie w „środku rozdarcia”? Na powtarzaniu bezlitosnych diagnoz, które nie wiadomo kiedy zmienia się w ględzenie?

Jeszcze jedna sprawa. Tomasz Burek czeka na ponowne odkrycie przez prawicę (rozumianej jako formacja ideowa, intelektualna, nie żadna partia) – i nie, nie dlatego, że pisał felietony do „Gazety Polskiej” czy wstąpił do Ogólnopolskiego Komitetu Poparcia Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Nie chodzi mi też o pławienie się w publicystycznych atakach autora „Zamiast powieści” na „Gazetę Wyborczą”, Olgę Tokarczuk czy Jerzego Pilcha – te akurat łatwo wyśmiać. Zachęcam raczej do zanalizowania pęknięć w twórczości Tomasza Burka, jego słabizn, niekonsekwencji – jego dramatu. Odrobiwszy te lekcje, prawica może i utrudniłaby sobie robotę, może pamflety na dekadencką współczesność mniej gładko szłyby jej przez gardło, ale stałaby się ciekawsza.

Tomasz Burek, Autoportret z okruchów, Wybrał i przedmową opatrzył Andrzej Skrendo, Państwowy Instytut Wydawniczy 2025 ©℗

Alan SASINOWSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

wiedziałem
2025-06-10 10:58:56
bardzo szybko wiedziałem kto napisał ten tekst, nie musiałem nawet sprawdzać podpisu...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA