Szczecin pięknieje ku radości jego mieszkańców. Cieszymy się (od trzech lat) zmodernizowanym amfiteatrem, cieszymy się (od miesiąca) wyremontowanym szlakiem spacerowym w Parku Kasprowicza. Cieszymy się pięknym, choć chłodnym w tym roku, latem. Jest dobrze.
Ale wciąż jeszcze jest coś do zrobienia. Jest dobrze, ale nie do końca. Po modernizacji amfiteatru najwyraźniej zostały, nazwijmy to, „sieroty po remoncie”. O czym mowa? O rzeźbach, o elementach artystycznego wystroju niegdysiejszego Teatru Letniego, wkomponowanych w jego strukturę, tworzących rodzaj letniej galerii artystycznej, a dziś tkwiących na jego obrzeżach. „Tkwiących”, bo trudno tu mówić o jakieś aranżacji przestrzeni, czy właściwym usytuowaniu dzieł, trudno mówić o estetyce i znajomości podstawowych prawideł sztuki rzeźbiarskiej. Rzeźby zostały niefortunnie i niedbale rozrzucone na terenie odnowionego amfiteatru, co sprawia wrażenie niekończącej się prowizorki.
Projektant Teatru Letniego Zbigniew Abrahamowicz był nie tylko architektem, ale też wizjonerem i estetą, a elementy artystyczne odgrywały zawsze niebagatelną rolę w jego projektach i realizacjach. Stąd ukończony w 1976 roku amfiteatr ozdobiony był dziełami artystycznymi, tworzącymi rodzaj galerii pod gołym niebem Dla artystów była to możliwość zaprezentowania swoich dzieł, a dla mieszkańców Szczecina, spacerowiczów i bywalców teatru – okazja do kontaktu ze sztuką, obcowania z najlepszej próby dziełami artystycznymi w przyjemnym otoczeniu natury i muzyki. Twórcami, których architekt zaprosił do współpracy, byli rzeźbiarze znani już z innych realizacji w mieście: Leonia Chmielnik, Anna Paszkiewicz, Stanisław Biżek, Ryszard Chachulski, Sławomir i Jakub Lewińscy, Bronisław Walter i Czesław Wronka oraz Piotr Wieczorek, który wykonał mozaiki. To ówczesny kwiat szczecińskiej plastyki.
Podczas ostatniej modernizacji amfiteatru część tych prac pozostała na swoich pierwotnych miejscach. Ale inne znalazły się w kolizji z rozbudową i zostały przeniesione w inne miejsca. Postępowanie samo w sobie logiczne i konieczne, pozostaje jednak kwestia, gdzie i jak rzeźby te zostały umieszczone. Najwyraźniej projekt nie przewidywał ich nowego usytuowania, zostały więc umieszczone tak, że sprawiają wrażenie porzuconych, zbędnych pozostałości po budowie. Może nawet czekających na wywiezienie na śmietnisko, przed którym chroni je tylko znaczny ciężar. Monumentalne prace B. Waltera i S. Biżka stoją na trawniku przyległym do amfiteatralnego płotu, pozbawione cokołów, co urąga podstawowym prawidłom sztuki rzeźbiarskiej. Rzeźba S. Biżka jest nadto źle zestawiona (tworzą ja dwa elementy) i niefortunnie odwrócona względem alei. Rzeźba L. Chmielnik i A. Paszkiewicz, usytuowana na trawniku za płotem, sprawia wrażenie zwierzęcia w klatce (a są to, przypomnijmy, „Skrzydła”). Pracy Cz. Wronki nie sposób dostrzec.
Wszystko to jest bałaganiarskie, przypadkowe i całkowicie niewłaściwe. Jest też jawną obrazą dla tych dzieł i ich autorów. W najmniejszym stopniu nie zadano sobie trudu właściwego i efektownego ustawienia tych prac, wydobywających ich walory artystyczne. Wręcz przeciwnie są one zdegradowane i pozbawione w ten sposób swej artystycznej siły i urody. Ta niechlujna (trzyletnia już!) prowizorka powinna być co prędzej zlikwidowana, a sytuacja uzdrowiona. To nie są śmieci! To dzieła sztuki, owoc talentu i wysiłku swych twórców! To elementy amfiteatru, który wciąż przecież istnieje!
Nie zadbano też o rzeźby, które pozostały na swych miejscach: „Taniec” R. Chachulskiego woła o fachową konserwację, „Jajko Kolumba” S. i J. Lewińskich – o oczyszczenie z bazgrołów, a rzeźbiarski blok z nazwą teatru – o odsłonięcie z zarastających go gałęzi.
Może przy okazji tych koniecznych porządków warto byłoby zaprosić do współpracy żyjących i wciąż funkcjonujących w sferze publicznej twórców rzeźb. Fachowa pomoc wydaje się tu bowiem konieczna, a wobec – chwilowej miejmy nadzieję – poniewierki rzeźb, byłby to dodatkowo gest wobec ich twórców. Szanujmy sztukę i szanujmy artystów w pięknym Szczecinie!
Maria ŁOPUCH