Józef Hen, pisarz, scenarzysta, autor takich książek jak "Nikt nie woła", "Błazen - wielki mąż", "Dziennik na nowy wiek", kończy 8 listopada 101 lat.
"Będąc pisarzem na wskroś współczesnym, zanurzonym w naszym świecie, nie bojąc się bezsennych nocy i zaglądając w najpiękniejsze lata, namawia, by szukać odpowiedzi w przeszłości, tej zwycięskiej, tej przegranej, rozrywanej, sklejanej, utraconej, poranionej, osieroconej, opluwanej, osobnej. Znajduje w niej zawsze jakieś światło, oświeconą myśl, humanizm. Tym samym idzie wbrew modom i oczekiwaniom, także za to płacąc. Przez lata właściwie nie istniał, a na pewno nie tak, jak na to zasługiwał" - mówił o Józefie Henie Remigiusz Grzela.
Józef Hen, a właściwie Józef Cukier, urodził się 8 listopada 1923 r. w Warszawie w żydowskiej rodzinie drobnych przedsiębiorców z Nowolipia. Jako dziesięcioletni chłopiec napisał list do "Małego Przeglądu" prowadzonego przez Janusza Korczaka i zaczął współpracę z pismem. Do wojny opublikował tam 14 artykułów nazywanych „listami", zyskał status stałego współpracownika. Już w tamtych czasach postanowił, że będzie literatem.
Po wybuchu II wojny światowej uciekł na Wschód, jego rodzina została w Warszawie. 16-latek samodzielnie przekroczył zieloną granicę, trafił w okolice Lwowa i podjął naukę w ukraińskiej szkole pedagogicznej. Gdy do Lwowa zbliżyła się armia niemiecka, ewakuowano go wraz z innymi uczniami w głąb Rosji. Pracował przy budowie szosy Lwów-Kijów, potem trafił do Samarkandy w Uzbekistanie. W czerwcu 1941 r. został wcielony do Armii Czerwonej, potem Ludowego Wojska Polskiego. Te wydarzenia Hen opisał w powieści "Nikt nie woła".
"Właściwie aż wstyd się przyznać, że w powieści aż tak czerpałem ze swojej biografii, ale wszystkie sceny w tej książce są autentyczne, niewymyślone. O niektórych rzeczach nie napisałem, ukryłem je, ale zupełnie niczego nie dodałem. Ja te rzeczy naprawdę przeżyłem" – mówił Hen na spotkaniu z czytelnikami w Warszawie w lutym tego roku.
Po wojnie, po powrocie do kraju, został redaktorem tygodnika "Żołnierz Polski", w tych latach przyjął też pseudonim "Hen". Ukończył szkołę oficerską i dosłużył się stopnia kapitana, służbę wojskową zakończył w 1952 roku. Jego debiutem powieściowym była wydana w 1947 r. książka "Kijów, Taszkent, Berlin. Dzieje włóczęgi". "Miałem wtedy zaledwie 23 lata, ale książka doczekała się rekordowej liczby ponad 40 recenzji. To był czas, gdy 20-latkowie bywali dojrzałymi pisarzami - jak Tadeusz Borowski, Tadeusz Różewicz, którzy debiutowali w tym samym czasie. To doświadczenie wojny dawało taką dojrzałość" - wspominał Hen.
Pisywał reportaże, nowele, opowiadania, prozę historyczną i powieści dla dorosłych i młodzieży. Był jednym z niewielu PRL-owskich literatów, który utrzymywał się tylko z pisania, nie miał nigdzie etatu. Nigdy też nie zapisał się do partii. Gdy chciał wyjechać do Francji w celach zarobkowych oficer służb bezpieczeństwa namawiał go do współpracy. "Nie spałem całą noc zastanawiając się, jak mu odmówić. Spotkaliśmy się w kawiarni w alejach Ujazdowskich. Pokazałem mu legitymację Związku Literatów Polskich, tak jak on wcześniej pokazał mi swoją legitymację. Powiedziałem, że najlepiej będzie, gdy każdy z nas zajmie się tym, do czego go zobowiązuje legitymacja, która posiada. Ja ograniczę się do pisania. W gruncie rzeczy najważniejsze było jednak to, że dla mnie sprawa tego wyjazdu nie była jakoś dramatycznie ważna, mogłem zrezygnować" - opowiadał pisarz.
Hen przyznał, że o emigracji z Polski poważnie myślał tylko raz - po pogromie kieleckim. "Ale potem w prasie ukazywały się głosy tylu poważnych, szanowanych przeze mnie ludzi potępiających pogrom, że zdecydowaliśmy z żoną, żeby zostać; poczuliśmy też, że wyjazd w takiej atmosferze byłby dezercją. Szczególnie poruszył nas list Gałczyńskiego, który zaczynał się od słów: +piszę te słowa jako były antysemita+. To była prawda, przed wojną Gałczyński tak właśnie się zachowywał, i potrafił się do tego przyznać" - wspominał Hen.
Zarabiał m.in. pisaniem scenariuszy filmowych. W 1959 roku na podstawie trzech nowel Józefa Hena Kazimierz Kutz nakręcił "Krzyż walecznych". Niedługo później ten sam reżyser zekranizował powieść "Nikt nie woła" (1960). Na ekran przeniesiono też opowiadanie "Prawo i pięść" (1964) z Gustawem Holoubkiem w roli głównej oraz powieść "Crimen" (1988). Hen współtworzył także serial historyczny "Królewskie sny" (1988).
Spośród prawie setki książek Hena wiele zdobyło dużą popularność i uznanie. Były wśród nich powieść dla dzieci "Bitwa o Kozi Dwór" (1955), nawiązująca do "Chłopców z Placu Broni" Molnara, powieść wojenna "Kwiecień" (1960), zbiór opowiadań "Krzyż Walecznych" (1964) oraz kolejne tomy wspomnień "Nie boję się bezsennych nocy" i "Nowolipie" (1991). W 1969 roku Hen napisał opowiadanie "Western" o marcowej historii swojej córki w warszawskim liceum Rejtana, gdzie nauczyciel historii zalecał uczniom czytanie "Mein Kampf" Hitlera, bo, jak mówił, jest tam dużo ciekawych rzeczy, szczególnie o Żydach i Cyganach. Opowiadanie ukazało się w paryskiej "Kulturze" podpisane pseudonimem "Korab". Współpraca Hena z "Kulturą" trwała kilka lat. Książką podejmującą trudne tematy historii polsko-żydowskiej jest także wydany w 2008 roku "Pingpongista" - o zamordowaniu żydowskich mieszkańców powieściowego miasteczka Cheremiec przez sąsiadów.
Sam Hen postrzega siebie jako outsidera, który przeżył czasy PRL-u, nie wiążąc się ani z partią ani z opozycją. Znalazł się wśród sygnatariuszy listu potępiającego "List 34" wystosowanego w 1964 roku przez polskich intelektualistów przeciwko ograniczeniom w kulturze. Z drugiej strony w 1975 roku podpisał "Memoriał 59" - przeciwko umieszczeniu w konstytucji PRL-u zapisów o przewodniej roli partii i wieczystym sojuszu z ZSRS.
Wyjątkową pozycją w dorobku Hena są beletryzowane biografie, wśród nich "Ja, Michał z Montaigne" (1978) - panorama XVI-wiecznej Europy ujęta na tle życiorysu słynnego francuskiego pisarza oraz "Błazen - wielki mąż" (1998) - opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim. W 2003 roku ukazała się powieść "Mój przyjaciel król" o Stanisławie Auguście Poniatowskim.
"Dziennik na nowy wiek", zapiski pisarza z pierwszych lat XXI wieku, ukazał się 2009 roku. "Nowy wiek nie jest ani lepszy, ani gorszy od poprzedniego - jest po prostu zupełnie inny, zwłaszcza dla ludzi mojego pokolenia. Z trudem się dostosowujemy. Choć ja akurat używam komórki, opanowałem nawet sztukę wysyłania sms-ów, co niektórzy moi rówieśnicy podziwiają. Ten dziennik przepisałem i zredagowałem na laptopie. Ale w nowym wieku czuję się obco" - powiedział Hen w rozmowie z PAP.
"W świecie, w którym wszystko osiąga stan wrzenia, gdzie tyle jest punktów zapalnych i gdzie naprawdę płonie – w świecie, w którym pewne jest tylko niepewne, w którym zapanowała moda na brak humanizmu, (…) w świecie, w którym autorytetami stają się ignoranci, obecność i postawa Józefa Hena, (…) ocalałego z prawie ośmiu dekad XX wieku i ponad dwóch dekad wieku XXI, przywraca wiarę w prawdziwą moc słowa jako ustanawianie porządku i prawa, porządkowanie, nazywanie, tworzenie wspólnoty, wreszcie także jej rozwój" - podsumował Remigiusz Grzela.