Czwartek, 21 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Miłość i nienawiść. Historia osadzona w Szczecinie [GALERIA, FILM]

Data publikacji: 06 września 2024 r. 14:12
Ostatnia aktualizacja: 06 września 2024 r. 14:12
Miłość i nienawiść. Historia osadzona w Szczecinie
Fot. Piotr SIKORA  

Z Sylwią SOKOŁOWSKĄ, odtwórczynią głównej roli w filmie krótkometrażowym „Mosty”, rozmawia Magdalena KLYTA

– Akcja filmu „Mosty” rozgrywa się w Szczecinie i cała historia jest tutaj mocno osadzona, co więcej cała ekipa pracująca nad tą produkcją z wyjątkiem pani to szczecinianie. Jakie to wrażenie dla kogoś z zewnątrz, kto po raz pierwszy odwiedza to miasto, współpracować z tak lokalną ekipą?

- Muszę przyznać, że mój przyjazd na plan to była moja pierwsza wizyta w Szczecinie. Trochę wstyd się przyznać, ale jak większość Polaków, jeszcze do piętnastego roku życia myślałam, że Szczecin leży nad morzem. W pewnym momencie dowiedziałam się, że wcale nie (śmiech). Cała ekipa przywitała mnie bardzo serdecznie i czułam się tutaj bardzo, bardzo zaopiekowana, co jest też chyba wynikiem natury Michała Marksa i chłopaków: kierownika produkcji Damiana, producenta Piotrka, a także wszystkich dziewczyn, które były odpowiedzialne za charakteryzację i makijaż. Absolutnie nie czułam się wyobcowana, wręcz przeciwnie - przywitana jak swoja.

– Znamy panią z ról serialowych, filmowych. Czym różni się praca nad takim właśnie autorskim projektem, w którym, co już wiemy, było bardzo dużo pracy koncepcyjnej między państwem a reżyserem? Czy tutaj miała pani większe pole do pracy nad tą postacią i popisu aktorskiego?

- Zdecydowanie tak. W serialu, szczególnie takim codziennym, raczej nie ma miejsca na puszczenie wodzy fantazji. Mamy scenariusz, według którego trzeba podążać. Natomiast jeśli chodzi o projekty stricte artystyczne, takie jak ten, to przede wszystkim miałam pole do rozmowy z Michałem i były momenty, kiedy ja mówiłam: „Michał nie dodawajmy tutaj słów, niech to wybrzmi”, „Michał, ja tutaj powiedziałabym co innego” albo „Michał, utnij te kwestie”. Michał jest tak otwartą i kreatywną osobą, że pozwalał mi na te modyfikacje. Na pewno mogłam się wyżyć artystycznie i od A do Z stworzyć tę postać, zatopić się w historii, która dla mnie personalnie też była od samego początku ważna i ważne było to, żeby ją wykreować tak, aby ludzie w nią uwierzyli.

– Uwierzyli w nietypową romantyczną relację pomiędzy bohaterami, bo nazwać to miłością, to trochę za mało?

- Cieszę się, że udało mi się oddać, przynajmniej moim zdaniem, tę miłość poprzez nienawiść i nienawiść poprzez miłość. Ta pewna ambiwalencja była widoczna w oczach Moniki, dlatego jestem z tego bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że widzowie również to dostrzegli.

– Być może zgodzi się pani, że te osoby, z którymi się związujemy, zawsze zostawiają w nas coś. Tutaj wydaje się, że między bohaterami była taka więź, że oni nie mogli sobie pozwolić na zakopanie tej cząstki w sobie?

- Ja osobiście uważam, że każdy poznany człowiek, z którym budujemy relacje, pozostawia w nas coś. Nie musi być ona tylko romantyczna, bo to są też przyjaźnie, kontakty zawodowe, które w pewnym momencie mogą wykraczać poza przyjaźń stricte na polu zawodowym i przerodzić się w coś na polu prywatnym, czy relacje rodzinne. Oczywiście zakładając, że jesteśmy zdolni do autorefleksji. Różnie to bywa (śmiech). Jeżeli jesteśmy osobami świadomymi i takimi, które analizują życie i to, co się w nim dzieje, to rzeczywiście tak jest, że te relacje są istotne i one nas budują. Również te ciężkie chwile i trudne znajomości. Było to widać w relacji Moniki i Arka, że oni jednak nie do końca zamknęli ten etap, a bez zamknięcia pewnego etapu nie jesteśmy w stanie iść dalej. Trochę o tym był też ten film, że obydwoje w pewien sposób może chcieli go zamknąć, no a skończyło się, jak się skończyło.

Jak rezonuje z panią bohaterka Monika? Powiedziała pani, że ona się ani razu nie uśmiecha w filmie, w przeciwieństwie do pani prywatnie.

- Bardziej zastanawiałam się nad tym, co ona czuje i co przeżywa, a dosyć łatwo było mi przekazać, to co mam w sobie, bo ja w sobie też mam pewny dualizm i dużo kontrastów. Stąd wzięłam trochę przepis na tę skrajność emocjonalną, która była w Monicę wobec Arka, wobec całego świata i siebie samej. To był ciekawy proces budowania postaci i na pewno bardzo satysfakcjonujący.

– Muszę jeszcze zapytać o tę ostatnią scenę, w której pojawia się bardzo bajkowy motyw –  nie zdradzając oczywiście, jak się kończy film – jak możemy to interpretować?

- Biorąc pod uwagę motyw tej znanej bajki, z której możemy czerpać inspirację do interpretacji tej sceny, to jednak w oryginale było trochę inaczej, a tutaj jest zupełnie co innego. Po prostu tu jest życie i właśnie ostatnie słowa Arka, może nie będę jednak ich zdradzać, ale trochę sugerują, co w tym filmie wygrywa. Chociaż zależy, jak interpretować, bo w tym filmie jest naprawdę tyle zwrotów akcji i takie kolejne dno, siódme albo i ósme z kolei, że naprawdę można dużo wniosków wysunąć.

– Wiemy już, że bardzo dobrze się pani współpracowało ze szczecińską ekipą, czy jest może szansa na kolejną współpracę i powrót do Szczecina na plan?

- Mam nadzieję! Jestem otwarta na współpracę i cały czas przypominam Michałowi, że jeżeli będzie już miał ten debiut pełnometrażowy, to ja chętnie zagram główną rolę. Oczywiście trochę żartuję, ale zdecydowanie jestem otwarta na wszelkie artystyczne wizje i kreacje.

– Bardzo dziękuję za rozmowę. ©℗

Realizacja filmu Piotr Sikora

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

wstyd
2024-09-07 11:54:42
wstydzić to się mogę ja bo urodzony w Szczecinie dopiero niedawno dowiedziałem się że Szczecin faktycznie leży nad morzem. Granice morza są do wysokości kapitanatu portu... także Szczecin leży nad morzem którego wody są do wysokości kapitanatu...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA