Poniedziałek, 25 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Miłość do Krakowa, miłość do Kroke

Data publikacji: 11 listopada 2017 r. 11:06
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:47
Miłość do Krakowa, miłość do Kroke
 

Rozmowa z Joanną Laprus-Mikulską, autorką książki „Kroke. Poza dźwiękami”

– Dlaczego właśnie grupa Kroke? Wiem, dziwne pytanie, bo właściwie cała twoja książka jest odpowiedzią na nie. Ale gdybyś musiała opowiedzieć naszym czytelnikom w kilku zdaniach zaledwie, to…

– Moja miłość do muzyki Kroke łączy się z miłością do Krakowa i krakowskiego Kazimierza. Przyjechałam tam na studia. To były pierwsze tygodnie mojego pobytu. Któregoś dnia, w przerwie między zajęciami, postanowiłam wybrać się na spacer uliczkami odchodzącymi od rynku. Trafiłam na ulicę Sławkowską, gdzie znajdował się sklep muzyczny. Zaciekawiona weszłam do środka i oniemiałam. Usłyszałam muzykę, która zrobiła na mnie nieprawdopodobne wrażenie. Klezmerska, ale z nowoczesną aranżacją i fantastycznym wokalem. Kiedy w końcu nabrałam odwagi, żeby zapytać sprzedawcę, jaki zespół tak gra, dowiedziałam się, że to Kroke. Nie mogłam uwierzyć.

– W co tak trudno było uwierzyć?

– Krakowska muzyka kojarzyła mi się do tej pory z klimatami Piwnicy pod Baranami, a tu miałam coś, co dzisiaj już umiałabym nazwać muzyką etno. Te dźwięki mnie uwiodły. Miałam poczucie, jakbym odkryła od nowa dawno zapomnianą fascynację. Ponieważ budżet studentki pierwszego roku był niewielki, tata wsparł mnie w rozwoju kulturalnym i wyasygnował odpowiednią kwotę, żebym mogła kupić dwie pierwsze kasety Kroke. Twórczość zespołu towarzyszyła mi przez lata. W pewnym sensie przypominała mi zawsze mój ukochany Kazimierz. Od moich studenckich czasów muzyka Kroke bardzo się zmieniła i dojrzała, otworzyła na zupełnie nowe światy. A ja chyba razem z nią.

– Twoja książka jest… pięknym przedmiotem. Widzę, jak ludzie na nią reagują, jak ją biorą w dłonie, jak głaszczą, starannie przeglądają. Jeden z kolegów powiedział, że aż się chce mieć ją w rękach. Skąd pomysł?

– Lubię piękne książki. Są dla mnie pewnego rodzaju dziełem sztuki. Wydaje mi się, że warto zadać sobie trud, żeby zrobić coś pięknego. Książki na to zasługują, a czytelnicy stają się coraz bardziej wymagający, oczekują rzeczy niestandardowych, co mnie bardzo cieszy. Zawsze wiedziałam, że książka o Kroke też musi być piękna edytorsko. Wyjątkowa. Że trzeba w niej uchwycić coś, co wcale nie jest łatwe do uchwycenia. Energię, klimat, dźwięki.

– Kto zaprojektował „Poza dźwiękami”?

– Ten niezwykły projekt zrobił fantastyczny artysta grafik Rafał Kucharczuk. Ubrał graficznie mój pomysł na połączenie wywiadów z albumem. Wymyśliłam sobie kwadratowy kształt i nowoczesny design. Ale dość długo wybieraliśmy okładkę. Chciałam, żeby oddawała zarówno charakter muzyki, którą Kroke wykonuje, jak i osobowości samych artystów.

– Kapelusze!

– Właśnie! Kiedy Rafał przesłał mi propozycję z kapeluszami, wiedziałam, że to jest właśnie to. Dostajemy wiele gratulacji za projekt graficzny, więc chyba nam się udało zrealizować plan zrobienia pięknej książki.

– Ile czasu zajęło ci gromadzenie materiału? Ile godzin rozmów nagrałaś, ile zdjęć przejrzałaś?

– Pierwsze rozmowy zaczęły się w 2011 roku. Pracowałam w telewizji jako wydawczyni sobotniego programu kulturalnego. Któregoś dnia jeden z prowadzących poinformował mnie, że zaprosił do studia zespół Kroke. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam. Pobiegłam przywitać się z nimi jako wydawca, bo taki jest zwyczaj. Pamiętam to do dzisiaj. Mieli wtedy próbę nagłośnieniową, ustawiali instrumenty. Jak mnie zobaczyli, to przestali grać. Stanęli jak wryci, ja również. Zapytali: „Co ty tu robisz?”, a ja odpowiedziałam: „A co wy tu robicie?!”. To był nasz pierwszy osobisty kontakt. Nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawialiśmy. Może to jakaś magia, telepatia albo zwykły przypadek. Ale zaprzyjaźniliśmy się i od tej pory rozmawiamy nieustannie.

– No i jest tego efekt…

– Konkretną pracę nad zbieraniem materiału do książki zaczęłam rok temu. Nagrałam 16 godzin rozmów.

– Czy łatwo było podejmować decyzje, co zostawić, a co wyrzucić?

– Przyznaję, że to było bardzo trudne. Wszystkie historie i opowieści wydawały mi się interesujące. Ale musiałam dokonać jakiegoś wyboru. Nadać tym opowieściom ramę. Nie jest to łatwe, kiedy rozmawia się z ludźmi, których się w jakimś sensie dobrze zna, których się bardzo ceni, ale też po prostu lubi. Z ludźmi, z którymi podczas rozmów zdarzało mi się skręcać w różne rejony, nawet metafizyczne. Na szczęście jakoś udało się opanować ten materiał. Duża w tym zasługa Tomka Lato, który przygotował ze mną listę ważnych tematów, o których nie możemy zapomnieć. To nas trochę zdyscyplinowało. Ze zdjęciami było łatwiej. Chłopaki wcześniej zrobili selekcję. Ja już pracowałam na materiałach ilustracyjnych, które zostały wybrane i zaakceptowane. Zdarzało się, że brakowało nam koncepcyjnie jakiegoś zdjęcia, dzwoniłam w tej sprawie do Tomka Lato i w ciągu godziny dostawałam kilka propozycji do wyboru.

– Muzycy nie mieli żadnych obiekcji czy obaw związanych z tą publikacją?

– Myślę, że nie. Sądzę, że wszyscy mieliśmy wiele radości przy tworzeniu tej książki. W końcu „Poza dźwiękami” podsumowuje 25 lat istnienia zespołu. Jest to powód do dumy i świętowania.

– Muzycy Kroke to silne i bardzo różne osobowości, co znakomicie uchwyciłaś w swojej książce. Jaka jest według ciebie tajemnica ich fenomenu?

– Pasja, prawdziwa miłość do muzyki. To ich nieustannie łączy. Tomek Kukurba powiedział o tym w ten sposób: ,,Gdy się spotykamy na scenie i zaczynamy grać, wszystko znika, a my przechodzimy w inny wymiar i jesteśmy już tylko instrumentami. Te struny się po prostu razem splatają muzycznie, nie ma jednostek, osobnych bytów – Jurka, Tomka i Kukusia, są za to trzy filary jednej całości, które zaczynają wibrować we wspólnej przestrzeni”. Ja bym do tego dodała jeszcze ogromną pokorę, która ich cechuje, a która jest zadziwiająca u muzyków takiego formatu. Panowie nieustannie się rozwijają i uczą, są ciekawi wszystkiego, co nowe. Fascynują ich wciąż nowe światy. Nowe dźwięki. Nowi ludzie. To niesamowite, zwłaszcza że dzisiaj mogliby już spokojnie odcinać kupony od sławy.

– O kim następna książka? Albo inaczej: Twoja następna fascynacja… muzyczna czy niekoniecznie muzyczna?

– Marzy mi się sportretowanie pewnego miejsca, które jest dla mnie ważne. Na razie to dopiero nieśmiały pomysł, ale ponieważ nie daje mi spokoju, całkiem możliwe, że wykiełkuje szybciej, niż mi się wydaje.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Berenika LEMAŃCZYK

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2017-11-12 11:05:48
Nie przenoście nam stolicy do Krakowa tak jak zespół Pod Budą śpiewa hymn Krakowa.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA