Rozmowa z Michałem Janickim, aktorem Teatru Polskiego w Szczecinie, laureatem nagrody teatralnej pn. „Bursztynowy Pierścień”
– Odnosisz ogromne sukcesy w swoim zawodzie, publiczność cię uwielbia. A czy kiedykolwiek miałeś plan B na życie, gdybyś nie został aktorem.
– Ja zawsze mam plan B, bo jestem pragmatykiem. Ukończyłem technikum weterynaryjne. Mocno zaangażowany, byłem już nawet instrumentariuszem przy operacjach. To był plan A, bo myślałem o studiach weterynaryjnych, ale nie byłem w stanie uwierzyć w siebie i podejść do egzaminów. Myślałem, że mam za słabą pamięć na te studia, co potem okazało się niesłuszne w pracy aktora. Za to w mojej rodzinie są uzdolnienia plastyczne, bo siostra i brat świetnie rysują, a na mnie część tego talentu też spłynęła. No i tu pojawia się plan B, bo złożyłem swoją teczkę do wyższej szkoły plastycznej w Łodzi, na projektowanie odzieży i wnętrz. Teczka została przyjęta, zatem pierwsze rokowania były dobre. W tym samym czasie otrzymałem bilet do wojska. Żeby to odroczyć, los zgotował mi wylądowanie w szpitalu, no i minął termin egzaminów. Operacja wyrostka pozostawiła mi rok wolności i zmieniła plany.
– W szpitalu padła decyzja o aktorstwie?
– Na sali ze mną leżał pan Alojzy, dusza człowiek, który bardzo poważnie, ale gwarą kaszubską opowiadał takie historie o swojej rodzinie, że ze śmiechu puszczały mi szwy. Potem te same historie opowiadałem odwiedzającym mnie gościom, oni pękali ze śmiechu, a mnie pękały kolejne szwy. Dlatego byłem dłużej w szpitalu niż przewidywano. Już po operacji brat opowiedział mi o naborze do szkoły aktorskiej, w której szefem był wtedy Jerzy Gruza. To było czteroletnie studio wokalno-aktorskie w Gdyni. Do egzaminów było jeszcze kilka tygodni, zatem po wyjściu ze szpitala, jak już wydobrzałem, nauczyłem się piosenek, które były wymagane. Kiedy wychodziłem z egzaminów, na których siedział Gruza, udało mi się błyskotliwie odpowiedzieć mu na podchwytliwe pytanie. Aż cała sala buchnęła śmiechem. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 18 stycznia 2019 r.
Rozmawiała Monika GAPIŃSKA
Fot. Dariusz GORAJSKI