Piją kawę, piją wino, czytają książki, poprawiają włosy, plotkują albo po prostu odpoczywają wpatrzone w dal… Kobiety jak rajskie ptaki, jak pastelowe wyobrażenia spokojnego szczęścia. Takie są obrazy Franciszki Barańskiej. Powinno się je przepisywać jak lekarstwa dla zagonionych, znerwicowanych, zestresowanych. Malarka mówi do nas swoimi dziełami: ej, człowieku, usiądź, odsapnij, rozejrzyj się, znajdź radość w odpuszczeniu sobie chociaż na kilka chwil…
„Kurierowi Szczecińskiemu” artystka zdradziła: – Maluję, bo malowanie zawsze było we mnie, ale były inne sprawy, inne zajęcia. Teraz mam na to czas. Ukończyłam szczecińskie Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w klasie profesora Antoniego Wróbla. Pracowałam w teatrach szczecińskich przy scenografiach. W „Kurierze Szczecińskim” byłam redaktorem graficznym, tworząc winiety, opracowując graficznie kolumny. A co maluję? To widać. Moje postacie, kobiety, często w towarzystwie ptaków, ucieleśniają nicnierobienie, czytanie, leżenie, milczenie… Jeśli pytasz, co mnie inspiruje, odpowiadam – natura i poszukiwanie w niej ciszy.
Obrazy Franciszki Barańskiej można podziwiać, sącząc wino lub kawę w… Niebie. A konkretniej w Niebo Wine Bar Cafe na szczecińskim Starym Mieście. A gdyby ktoś – tak obserwując – zakochał się w którymś z obrazów, to może go kupić i zabrać ze sobą. Na zdrowie!
(lem)